6. Liceum

47 3 0
                                    

ROBIN

Zerknęłam do pokoju, w którym wciąż spała moja mama. Leżała plecami do mnie, przykryta kołdrą po samą szyję, a tylko ręka wystawała jej poza stelaż łóżka. Wyglądała zabawnie, najszczególniej przez fakt, iż spała w pościeli z Kubusiem Puchatkiem.

Tak tylko wspomnę, że była ona moja, więc perfidnie mi ją ukradła.

Chwile przyglądałam się matce, dopiero po kilku minutach rezygnując z budzenia jej. Miała nocną zmianę w szpitalu.

Zanim przeprowadziłyśmy się do Westport, Barb pracowała na szpitalnym oddziale położniczym. Była tam pielęgniarką i pomagał odbierać porody. Uwielbiała tą prace, mówiła, że cieszy ja widok jak matki trzymają swoje świeżo narodzone dziecka. Zawsze mi powtarzała, że wtedy przypominało jej się, jak urodziła mnie.

W Seattle nie żyło nam się dobrze, byłyśmy związane do tego miejsca głównie przez pracę mamy, ale gdy została zwolniona dyscyplinarnie, wszystko się zmieniło.

I to dosłownie.

Zbiegłam na dół, w locie łapiąc bluzę leżącą na poręczy schodów. Założyłam ją na siebie, po czym zajrzałam do lodówki. Pustka, to jest idealne słowo, którym można było opisać to, co się w niej znajdowało. A nie znajdowało się tam nic.

Westchnęłam, opuszczając ramiona i zerkając na elektryczny zegarek.

Wskazywał dziewiątą trzydzieści.

Zabrałam z blatu klucze do domu, postanawiając ugotować coś samemu. A dokładniej kupić gotowe gofry, które włożę tylko do opiekacza. Boże, nie wiecie jakie to jest dobre. W szczególności jak Doda się do tego dużą ilość bitej śmietany i płynnej czekolady.

Jak na zawołanie mój brzuch dał o sobie znać. Zaśmiałam się cicho, zakładając buty.

Wybiegłam z domu, rezygnując z wzięcia rowera. Pogoda dopisywała, termometry wskazywały ponad dwadzieścia stopni, dlatego też zdecydowałam się na spacer.

Założyłam słuchawki na uszy i włączając piosenki Arctic Monkeys, ruszyłam w stronę centrum. Pamiętałam, jak Darcy mi mówiła, że w mieście znajduje się tylko jeden supermarket i to do tego ja obrzeżach.

Jedyną drogą prowadzącą do sklepu była ta przez centrum miasta oraz tuż obok tutejszego liceum, tak przynajmniej pokazywała lokalizacja.

- Zachciało mi się gofrów - prychnęłam, kopiąc kamień. - A dupa rośnie, cholipka.

Weszłam na ulicę, gdzie znajdowało się tutejsze liceum. Dopiero gdy uniosłam głowę, rozpoznałam budynek. Zatrzymałam się, w szoku rozchylając usta.

Nie...

To nie może być prawda...

Szkoła wyglądała dosyć zwyczajnie. Ładnie się prezentowała. Ściany były zrobione z czerwonej cegły, a duże i potężne schody dodawały fajnego efektu. Ogólnie cała fasad wyglądała tak... poważnie. Jakby co najmniej uczyły się tu przyszłe wielkie gwiazdy, a nie przeciętni uczniowie.

Odwróciłam się za siebie, słysząc śmiechy grupy, szybko odkrywając, iż byli to przyjaciele Darcy oraz moja kuzynka we własnej osobie. Przygryzłam policzek, decydując się przyspieszyć kroku i mieć nadzieje, że mnie nie rozpozna.

Listen to the melody [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now