Rozdział 11 - Ptaki miały wesołe Święta

90 18 3
                                    

Pamiętajcie, że ja to tylko tłumaczę.

Nie zabijajcie posłańca

M.

###

Benny wszedł tylnymi drzwiami, otrząsnął się z zimna i śniegu, po czym rzucił torbę treningową na kuchenny stół, a następnie rzucił tam klucze.

Musiał się umyć, przebrać i udać się do restauracji. Skręcił w stronę schodów, żeby to zrobić, gdy zadzwoniła komórka w jego torbie.

Odwrócił się, rozpiął torbę, wyciągnął ją i spojrzał na ekran.

Odebrał połączenie i przyłożył je do ucha, po czym wrócił do drzwi i przywitał się - Hej, mamo.

– Cześć, Benny. Pamiętasz, że Carm, Ken i dzieci przylatują jutro?

Wbiegł po schodach i powiedział - Pamiętam, mamo.

- Jutro wieczorem kolacja w pizzerii. Manny wie, że musi przygotować stół.

- Tak.

- Bądź pewien, by znaleźć czas, aby wyjść i się przywitać, tak?

Zacisnął zęby, idąc korytarzem, zastanawiając się, dlaczego jego matka pomyślała, że za choćby milion lat mógłby zapomnieć o swojej siostrze, której nie widział od ponad roku, która przylatywała z całą rodziną, aby być tam na tydzień w Boże Narodzenie i nie wyszedłby, kiedy będą w restauracji, żeby się przywitać.

Ale nie zadał jej tego pytania.

Powiedział - Będę pewien.

– Jesteś pewien, że w Wigilię nie będziesz spał na kanapie?

Poszedł do łazienki i od razu sięgnął pod prysznic, żeby go włączyć i rozgrzać wodę, by, kiedy skończy już z tą absurdalną rozmową, nie musiał tracić czasu na przygotowania.

- Mieszkam dziesięć minut drogi od was – przypomniał jej - Mogę przyjść z samego rana i nie muszę spać na twojej kanapie.

- Dzieci wstają wcześnie w Boże Narodzenie – warknęła.

- Więc wstanę i przyjdę wcześniej – odpowiedział.

- Wstają naprawdę wcześnie.

– W takim razie przyjdę naprawdę wcześnie.

- Benny...

- Później, mamo.

Rozłączył się, rzucił telefon na blat umywalki, zdjął ubrania, rzucił je na podłogę i wszedł pod prysznic.

Dziesięć minut później, z mokrymi włosami, w podkoszulku, dżinsach i butach, był na dole, przy swojej szafie w przedpokoju, sięgając po swoją skórzaną kurtkę, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.

Wziął zirytowany wdech i podszedł do drzwi, by spojrzeć na swojego sąsiada Tony'ego stojącego na zewnątrz.

Otworzył je, otworzył i zobaczył, że Tony trzyma brązowe pudełko owinięte w papier.

– Przyszedł listonosz, kolego. Zostawił to u mnie tobie – powiedział Tony, podając pudełko Benny'emu.

Ben wziął go i wymamrotał - Dzięki, stary.

- Nie ma problemu – odpowiedział Tony, po czym podniósł rękę i wymamrotał - Później - po czym zbiegł po schodach i skierował się do sąsiedniego domu.

Benny zamknął drzwi, zaryglował je, odwrócił się i szedł z powrotem korytarzem, kiedy spojrzał na pudełko, zobaczył stempel pocztowy i zatrzymał się jak wryty.

ObietnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz