Rozdział 14 - I to szybko (cz.2)

97 17 3
                                    

*****

- Hej, mała.

- Sprawy oszalały, przede wszystkim ruch uliczny, nie wspominając o agencie wynajmu samochodów, który był cholernie zbyt rozmowny w stosunku do kobiety, która musiała złapać samolot, a teraz tajny agent antyterrorystyczny przygląda mi się, jakby miał zamiar mnie zaatakować i zmusić do przełączenia telefonu w tryb samolotowy. Więc to do bani, ale dostałam się z nim do samolotu mając go na tyłku w spodniach i muszę powiedzieć „hej" i „później". Zadzwonię, kiedy wyląduję – powiedziałam Benny'emu po jego powitaniu.

Przez ostatnie trzy tygodnie stało się to naszym zwyczajem. Pracował, kiedy ja nie pracowałam. Pracowałam, kiedy on nie pracował. Oznaczało to krótkie urywki rozmów, kiedy miałam czas w pracy i rozmowy telefoniczne w weekendy, jeśli mieliśmy szczęście.

Ale Ben znał mój harmonogram podróży, ponieważ zażądał jego poznania.

Oczywiście przy okazji wyjaśniłam mu, że gdyby miał e-mail, mogłabym z łatwością przesłać mu mój harmonogram pocztą elektroniczną, zamiast recytować go przez telefon, podczas gdy on go zapisywał. Odpowiedział, że nie słyszałby mojego głosu przez e-mail, więc przyjął skurcz w rękę i mógł posłuchać, jak mówiłam.

Po tym przestałam dawać mu gówno na ten temat.

Teraz Benny oczekiwał, że zadzwonię, kiedy wejdę na pokład przed startem, i zadzwonię ponownie, kiedy wyląduję. Nie przeszkadzało mu, że zadzwonię ponownie, kiedy wrócę do domu lub hotelu, ale nie miał zapamiętanego tego momentu harmonogramu ani nie miał telefonu przy sobie, żeby mógł odebrać moją rozmowę, nawet jeśli robił pizzę. Co zawsze miał, gdy wiedział, że wsiadałam do samolotu i kiedy wiedział, kiedy koła uderzą w ziemię.

Kochałam to.

Kochałam to, bo kochałam być połączona z Bennym w każdy możliwy sposób. Kochałam to, bo Benny tego żądał. Kochałam to, bo kiedy tego żądał, wiedziałam, że robił to, ponieważ otworzyłam mu wrota na taką możliwość, kiedy powiedziałam mu, że cieszę się, że martwi się o to, że jestem bezpieczna. Kochałam to, że powstrzymywał się od rzucenia tego na mnie, kiedy byliśmy bardziej trwali, a robił to z myślą o kobiecie, o której wiedział, że jestem.

Wreszcie, kochałam to, że zakochiwałam się (przeważnie) na odległość w Bennym Bianchi.

Robiłam to tak szybko, że wiedziałam z moich wcześniejszych doświadczeń po tym, jak Ben zabrał mnie ze szpitala do domu, że gdyby nie było to na odległość, stałoby się to znacznie szybciej.

Może natychmiast.

– Zauważyłaś agenta? – zapytał Ben, wyrywając mnie z moich myśli.

- Tak. Jest gorący - Poczułam nieszczęśliwe wibracje od Bena przez telefon, co wywołało u mnie uśmiech, ale także sprawiło, że powiedziałam - Oczywiście, ty jesteś gorętszy.

- To było bezpieczne, ale niezbyt dobre.

– Nieważne – mruknęłam.

– Zadzwoń, kiedy wrócisz do domu – rozkazał.

- Masz to, capo.

- I zadzwoń do mnie rano przed wyjazdem.

- Jesteś na mojej liście szybkiego wybierania.

- I przywieź tę koszulę nocną, tę fioletową z różowymi na piersiach. Czuję nostalgię.

Rozkaz ten wywołał cudowną falę, a ja syknęłam do telefonu - Ben, nie podniecaj mnie, gdy jestem piętnaście minut od znalezienia się na pułapie trzydziestu tysięcy stóp.

ObietnicaWhere stories live. Discover now