VI. MIĘDZY WIERSZAMI

28.3K 2.3K 982
                                    

VAIANA

– Gdzie mam to odstawić?

– Tutaj. – Wskazałam na miejsce obok podłużnego, dębowego stołu.

Tristan przykucnął, by odstawić dwa ogromne pudła wypełnione księgami z działu filologii angielskiej. Dawał wrażenie, jakby nic dla niego nie ważyły, chociaż mnie samo przesunięcie ich na bok wymagało sporo wysiłku.

– Potrzebujesz przerwy? – Zerknęłam na niego z zapytaniem.

– Przerwy? – Wygiął brwi w zaskoczeniem. – Nie, czemu?

– Te pudła trochę ważą. – Chwyciłam za książkę, która wystawała poza karton i położyłam ją obok komputera. – Wiesz, żebyś się nie przedźwignął czy coś. Jesteś mi tu potrzebny.

Nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, a na jego usta wypłynął arogancki uśmieszek, pod wpływem którego poczułam, jak moje trzewia zacisnęły się w nieznajomy dla mnie sposób.

– Nie, nie potrzebuję przerwy.

Odsunęłam krzesło obok siebie i poklepałam je zapraszająco. Chłopak zerknął to na mnie, to na krzesło i znów na mnie.

– Nie powinienem się obijać.

Poczułam, jak policzki mi zapłynęły z piętrzącego się poczucia wstydu.

– Nie będziemy się obijać. – Ściągnęłam łopatki i wsunęłam dłonie między uda z lekkim skrępowaniem. – Pomożesz mi podawać książki, bym mogła wpisać je do bazy biblioteki.

– O, sorry. – Ponownie strzelił we mnie tym samym uśmiechem. – Właściwie, to po co to robimy?

– Żeby ludzie mogli wypożyczać książki, Tristan.

Westchnienie, które wydobyło się spomiędzy jego warg, nadało wyraz poirytowania do jego postawy. Klapnął na miejsce obok, jednak był tak wysoki, że przywalił kolanami w stół. Trzask wywołany drgnięciem rozniósł się echem wewnątrz budynku.

Ledwie powstrzymałam prychnięcie. Zabrałam się za wpisywanie autora do rejestru, dopisując do niego konkretne dzieło.

– Tu wszystko jest takie stare? – Chłopak zatrzymał wzrok na wiktoriańskim żyrandolem, który wisiał nam nad głowami.

– My jesteśmy młodzi. – Uniosłam swawolnie kącik ust. – No, może jeszcze Buffy.

– Kto? – Przeciągnął się z ziewnięciem.

Mojej uwadze nie umknął sposób, w jaki jego bluza podciągnęła się do góry, ukazując mięśnie brzucha pokryte kilkoma tatuażami i linię włosków, która znikała za paskiem jego spodni. Moje policzki zapewne płonęły z przedawkowania takiej dawki emocji.

– Kim jest Buffy? – ponowił pytanie.

Zerknęłam mu w oczy. Szare, przeszywające duszę, choć odrobinę zmęczone i smutne.

– Nasz biblioteczny kociak. – Skupiłam spojrzenie na ekranie, orientując się, że walnęłam gafę w nazwisku.

Niech to szlag... Pospiesznie naprawiłam swój błąd.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 21 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Poemat letniej tęsknoty || W SPRZEDAŻY Where stories live. Discover now