3. Rozdział nie czytany na głos

1.7K 114 39
                                    

Każdy z nas ma rozdział w życiu, o którym nikt nigdy się nie dowie prawda?
Ten który zawsze zostanie tylko w twojej głowie.
Jako smętne wspomnienie.
Coś o czym nikt nigdy nie powinien usłyszeć.
Coś co będzie prześladować nas do końca życia.
Coś co zawsze będzie odtwarzać się w naszej głowę na nowo.
A gdy spróbujemy o tym zapomnieć?
Wtedy wróci z podwojoną siłą.
Wszyscy znamy to uczucie, prawda?

5 lata wcześniej...

— Mamo! — krzyknęłam zbiegając na dół ze łzami w oczach.

Z telefonem w ręce przeszłam roztrzęsiona cały dom.
Nikogo nie ma.
Jestem sama.
Co teraz?
Co mam zrobić?

— Kenny poczekaj zaraz coś wymyślę — powiedziałam do telefonu roztrzęsionym głosem.

— Lottie kocham cię wiesz? — zapytała.

— wiem, wiem o tym, ja ciebie też kocham, mamy nie ma w domu co mam robić? — spytałam co chwilę ścierając nowe łzy z policzków.

— myślę, że nic już nie zrobimy.

— jest ktoś obok ciebie? — wzięłam głęboki wdech chcąc jak najbardziej pomoc.

— jestem sama. — odpowiedziała.

— to czemu dzwonisz do mnie? Zadzwoń na pogotowie, Kenny dzwoń na pogotowie! — wykrzyknęłam panicznie.

— nie zrobię tego Lottie. — mimo, że nie widziałam siostry bardzo dobrze wiedziałam, że w tym momencie się uśmiechała. Tym uśmiechem zarezerwowanym tylko dla mnie. — a dzwonię do ciebie bo wiem, że nie przeżyje a ty jesteś jedyną osobą, z którą muszę się pożegnać.

— nie umrzesz nie zrobisz nam tego. — pokręciłam głową. — gdzie jesteś?

— w lesie. — powiedziała — jestem w naszym miejscu.

— jak to możliwe, że to akurat tam miałaś wypadek? — założyłam szybko buty i na rowerze ruszyłam w stronę lasu.
Który dzięki Bogu nie był wcale daleko od naszego domu.
Mieszkaliśmy blisko lasu.
Kenny zabierała mnie tam na przejażdżki motorem i często chodziłyśmy tam razem.

— nie wiem, ale najwidoczniej tak właśnie miało być. — stwierdziła.

Po niecałych pięciu minutach byłam już na miejscu.
Chyba nigdy w życiu nie zmęczyłam się aż tak bardzo.
Przez cały czas poruszałam nogami najszybciej jak mogłam.
Gdy na ścieżce zobaczyłam motor Kennedy, odrazu rzuciłam swój rower i podbiegłam do niej jak najszybciej.

— przyjechałaś — uśmiechnęła się do mnie.

— przyjechałam żeby cię uratować. — powiedziałam — pamiętasz? Nadzieja umiera ostatnia. Przeżyjesz to.

Z moich oczu znów wylał się wodospad łez.
Widok siostry w takim stanie był okropny.
Jej ciało było przygniecione przez motor.
Jedna ręka była wygiętą w nienaturalny sposób.
Na głowie nie miała kasku.
Było to dla mnie okropnie dziwne.
Zawsze zakładała kask a teraz go nie miała.
I właśnie przez to z jej czoła ściekała krew a jej piękne blond włosy były brudne.

— zdejmę to z ciebie. — powiedziałam wskazując na motor.

Dziewczyna przytakneła a uśmiech dalej nie schodził jej z twarzy.

Użyłam resztki swoich sił aby podnieść czarny pojazd.
Nie było łatwo, ale udało mi się chodź trochę go z niej zsunąć.
I wtedy zobaczyłam najgorsze.
Obok niej była dość spora kałuża.
Czerwona kałuża.
Nie mogło być to nic innego niż krew.
Korzeń drzewa wbił jej się w plecy.
Straciła bardzo dużo krwi.
Bardzo.

Only Darkness Left // TOM IIWhere stories live. Discover now