Rozdział 6

1K 133 56
                                    

Ash

- Jesteś taki jak ja – usłyszałem słowa  i zanim zdążyłem się powstrzymać spojrzałem na chłopaka, który je wypowiedział. Wcześniej chciałem żeby już sobie poszedł, chciałem żeby zniknął tak jak wszytko co mnie otaczało. Nienawidziłem nieznajomych, nienawidziłem gości i najpewniej nienawidziłem niemal wszystkiego i wszystkich, i to z zażyłą wzajemnością. Ale kiedy zobaczyłem tego chłopaka zamrugałem zdezorientowany i nie mogłem odwrócić od niego wzroku. Kręcone włosy odcieniach złota wchodziły mu do jasnoszarych, przeszywających oczu. Miał delikatnie opaloną skórę, pełne usta i wysokie kości policzkowe i naprawdę mi się spodobał. Nie pamiętałem kiedy ostatnio ktoś nowy spodobał mi się tak bardzo, i zazwyczaj były to dziewczyny, ale moja seksualność była kolejną dziwną i skomplikowaną rzeczą we mnie. Wszystko we mnie było skomplikowane – tak przynajmniej uważali inni.

Miałem niezaprzeczalną słabość do kobiet, do ich ciał i krągłości i to właśnie one najintensywniej przykuwały moją uwagę, zajmując najwięcej miejsca w moich fantazjach. Ale czasami dostrzegałem też to coś w chłopcach. I ten chłopak zdecydowanie miał to coś. Był jedną z najatrakcyjniejszych osób jakie widziałem, więc moja uwaga została przyciągnięta na dobre. Zapauzowałem grę nie odrywając od niego wzroku. Chłopak natomiast skupił swoje oczy na telewizorze i westchnął z ulgą.

- Dzięki, że to wyłączyłeś. Przyjechałem tu z dwoma małymi dziewczynkami i gdyby tu weszły, a Ana na sto procent za chwilę za mną przybiegnie…

- O co ci chodzi – przerwałem mu obcesowo, mimo że teoretycznie próbowałem być miły. Co mnie obchodziły jakieś małe dziewczynki?

- Ja… Miałem na myśli twoje blizny – dotknął smukłym palcem swojej ostro zarysowanej szczęki. Na pełnej dolnej wardze miał kilka nierównych kresek, podobnie po lewej stronie szczęki i brody. No cóż, miał tego więcej niż ja, na dodatek w innych miejscach, a poza tym trzeba było się przyjrzeć aby to dostrzec. No i dodawało mu to jedynie uroku, podczas gdy w moim przypadku było tylko kolejną niedoskonałością.

- A. I tyle? – Spytałem zawiedziony.

- Skąd je masz? – Odpowiedział wyraźnie przejęty.

- Urodziłem się taki. A ty?

- Dostałem roztrzaskaną butelką w twarz – odparł jak gdyby nigdy nic.

- Ostro. Za co? Biłeś się z kimś? – Uśmiechnąłem się do niego bezczelnie, czując że może jednak się dogadamy

- Z pijanym ojcem, który chciał rozwalić głowę mojej kilkutygodniowej siostry o szafkę nocną za to, że płakała – odpowiedział zaskakująco spokojnym głosem, a ja zamrugałem z dezorientacją.

- O kurwa. Słabo – wydukałem, bo nie miałem pojęcia co miałbym dodać.

- Przepraszam, nie wiem dlaczego ci o tym powiedziałem…

Ale ja wiedziałem. Może faktycznie był taki jak ja?

- Ty jesteś tym dzieckiem adoptowanym przez ciocię i wujka, tak?

Pokiwał głową. Najwyraźniej przed adopcją miał koszmarne życie. O dziwo poczułem, że jest mi z tego powodu naprawdę przykro, mimo, że rzadko coś czułem, raczej po prostu odczuwałem.

- Ciotka Zara jest gorąca jak cholera – wypaliłem zmieniając temat, bo nie lubiłem kiedy coś za mocno mnie poruszało. Spojrzał na mnie skonsternowanym wzorkiem, przy czym jeden z jasnych loków zahaczył się o jego długie rzęsy. Podobały mi się jego włosy. Chciałem ich dotknąć. Na końcach były bardzo jasne, jakby rozjaśnione od słońca, kojarzył mi się z surferami którzy całe dnie spędzali na słońcu przez co ich włosy rozjaśniały się i mieniły różnymi odcieniami złota, od jasnego brązu po platynę.

AshesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz