Rozdział 26

703 128 18
                                    

Ash

Leżałem w łóżku pogrążony we śnie, ale tym razem było inaczej niż zwykle.

Byłem podniecony i czułem na sobie miękkie, kobiece ciało. Nigdy nie spałem tak z żadną kobietą, nigdy nie spałem w ten sposób z kimkolwiek… Czułem jak pełne piersi dociskają się do mojej klatki piersiowej, długie nogi i miękkie uda oplatają boje biodra, jak coś ciepłego i kuszącego sprawia że byłem twardy i pobudzony. Machinalnie poruszyłem biodrami  w odpowiedzi na to cudowne uczucie. Rozchyliłem usta, kiedy poczułem jak się o mnie ociera. O tak, to było takie miłe. Chciałem więcej. Chciałem dotknąć tych wszystkich ponętnych krągłości, wszystkich tych wcięć i wycięć odznaczonych na mapie jej doskonałego, miękkiego ciała.

Zamruczała cicho poruszając biodrami, więc moje ręce niemal bezwiednie powędrowały do jej ud. Sunęły delikatnie i powoli napawając się tym niewiarygodnym uczuciem. Moje szorstkie palce na jej jedwabistej skórze, moje dłonie przemieszczające się w kierunku jej pełnych pośladków o których tyle razy fantazjowałem. Odchyliłem głowę do tyłu, aby złapać oddech, ponieważ czułem jakbym za chwilę miał się udusić od przepełniającej mnie żądzy i potrzeby. Westchnąłem gdy moje ręce dotarły do krągłości jej bioder, zacisnęły się na nich, a instynkty niemal przejęły nade mną kontrolę. Byłem tak podniecony, że niemal nie mogłem tego znieść, a ona była tak cholernie doskonała, tak bardzo pragnąłem w niej być. Chciałem być naprawdę głęboko w jej miękkiej, ciasnej, mokrej…

- Ash – usłyszałem zaspany głos - Wszystko w porządku? To tylko zły sen, spokojnie… - poczułem delikatny dotyk jej dłoni na policzku, ale wciąż nie otwierałem oczu. To nie był sen, jak mógłbym nim być skoro nie potrafiłby sobie nawet we śnie wyobrazić tak cudownego uczucia? Nie chciałem żeby to się kończyło…

Poczułem jak sadowi się na mnie i podpiera ramieniem, a ten ruch sprawił że docisnęła się do mnie mocniej na co cicho jęknęła. To był naprawdę podniecający odgłos. Czyli jej też się podobało? Rozchyliłem powieki i zobaczyłem nad sobą jej prześliczną twarz. Zabrakło mi tchu w piersi, ponieważ nie mogłem się na nią napatrzeć….

- Tu jesteś -  powiedziała słodko i dotknęła swoim małym noskiem mój, pocierając lekko, a mnie zalała fala uczuć.

I chyba mi się to nie podobało. Albo bardzo mi się to podobało. Nie wiedziałem co czuję, jednak jedno było pewne – to było niewiarygodnie przytłaczjące uczucie. Silne i wszechogarniające. Niepokojące.

- Dzień dobry – westchnęła przeciągając się na mnie. – Uff nie pamiętam kiedy tak się wyspałam. Jesteś moją ulubioną poduszką, ale to już przecież wiesz – Objęła mnie ramionami i uśmiechnęła się szeroko – Całe szczęście, że dzisiaj niedziela. Możemy się tulić do popołudnia, o tak. Marzę o tym. Ale wcześniej cię nakarmię. Zostaniesz ze mną?

Nawijała jak najęta jak to miała w zwyczaju, a ja po prostu nie mogłem przestać patrzeć. Nie przeszkadzał mi jej głos, był kojący i uroczy, cichy i delikatny. Uwielbiałem jej słuchać.

Ale bardziej uwielbiałem na nią patrzeć. Patrzenie na nią było moją ulubioną rzeczą we wszechświecie. Nie było nic co mogłoby mi sprawić większą przyjemność niż patrzenie na coś tak pięknego.

Znowu się przeciągnęła i usiadła mi na biodrach więc jęknąłem przeciągle, bo naprawdę strasznie potrzebowałem… Dotyku. Cholera, naprawdę tego potrzebowałem.

AshesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz