Rozdział 37

621 117 7
                                    

Sunny

Przez następne trzy dni niemal cały czas przesiadywałam z Ashem w szpitalu. Miał lepsze i gorsze chwile, ale ogólnie trzymał się naprawdę dobrze biorąc pod uwagę to jak bardzo był poobijany.

Zamierzałam zatrzymać się w hotelu i dopiero w momencie, kiedy Ash wyjdzie ze szpitala przenieść się z nim do jego domu, aby tam pomagać mu zanim nie dojdzie do siebie, ale kategorycznie odmówił, stwierdzając że nie będę tułała się po hotelach. Dał mi klucze i poprosił abym została u niego, co była dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem – podobnie jak sposób w jaki mnie traktował. Nie wracaliśmy więcej do naszej wspólnej nocy, ale traktowaliśmy się jak tamci przyjaciele, którzy mieszkali ze sobą przez kilka tygodni.

Rozmawialiśmy, opowiadaliśmy sobie o tym co wydarzyło się u nas w przeciągu minionego roku, całkiem sporo milczeliśmy i wydawało mi się, że moje towarzystwo naprawdę mu odpowiada.

Wieczorami natomiast wracałam do jego domu i… No cóż było to dość specyficzne miejsce.

Ash mieszkał w niemal spartańskich warunkach – przynajmniej w mojej ocenie. Dom po dziadku był pusty, zimny i ciemny. Większość pokoi sprawiało wrażenie  niezamieszkałych i to od wielu lat, ponad to pozbawionych mebli i zakurzonych. Domyślałam się, która sypialnia należała do niego z oczywistych przyczyn – tylko ten pokój wyglądał jakby ktoś w nim spał - nie mieszkał, jedynie spał i to w niezbyt ciekawych warunkach.

Jego sypialnia co prawda była czysta, uporządkowana i pozbawiona kurzu, ale pozostawiała sporo do życzenia. Łóżko było małe i znajdowało się na nim tylko prześcieradło, sfatygowany koc (nawet nie miał kołdry?!) i poduszka.

W szafie również wiało pustkami - kilka koszulek i par spodni oraz jedna skórzana kurtka.

O jakimkolwiek wystroju nie mogło być mowy, jedynie ściany odmalowane były na biały kolor, a na pustej komodzie stało zdjęcia Asha w wieku mniej więcej dziesięciu lat wraz z jego dziadkiem, zrobione podczas łowienia ryb.

Przez długi czas patrzyłam na tę fotografię z uśmiechem, przyglądając się ślicznemu, czarnookiemu chłopcu z burzą ciemnych włosów na głowie, trzymającego wędkę z niespotykanie poważną miną. Siedzący obok niego mężczyzna był bardzo przystojnym blondynem, który mimo braku powierzchownego podobieństwa od razu skojarzył mi się z jego wnukiem. Mieli niemal identyczny wyraz twarzy i nawet wędki trzymali w taki sam sposób.

Odstawiłam zdjęcie wzdychając z rozrzewnieniem. Szkoda, że nigdy nie zabrali mnie na wspólne wędkowanie. Być może nieco zaburzałabym ich spokój, ale na pewno świetnie byśmy się bawili.

Tak czy inaczej pokój był pusty, ciemny i zimny – czyli dokładnie tak jak cały dom – i musiałam z tym coś zrobić.

Podejrzewałam że Ash nie będzie zadowolony, ale i tak postanowiłam dokupić kilka rzeczy. W końcu przez najbliższe miesiące musiał leżeć ze złamaną nogą, i nie mógł przebywać w takich warunkach. Ponad to jego sypialnia znajdowała się na piętrze, a chodzenie po schodach było zupełnie wykluczone przy roztrzaskanej rzepce.

Wybrałam więc jeden z pokoi na dole – duży i przestronny z największym łóżkiem i zaczęłam go doprowadzać do stanu używalności. Poszłam do sklepu, kupiłam trzy zestawy pościeli, kołdry, poduszki, uroczy miękki dywanik, wazon do którego mogłabym wkładać świeże kwiaty, i duży fotel rattanowy, który planowałam postawić koło jego łóżka. Do tego zdobyłam sporo książek – uwielbiałam czytać i stwierdziłam że któreś z nas będzie miało zajecie podczas długich wieczorów w chłodnej Montanie. O właśnie – chłodnej. Stwierdziłam, że przydadzą nam się jakieś przytulne kocyki więc zaopatrzyłam się w dwa wyjątkowo miękkie i puchate, oraz jeden w stylu boho na mój ratanowy fotel.

Ponad to świeczki zapachowe – w końcu byłam największą fanką świeczek na świecie, no i urocze wiszące półeczki, na których mogłabym poustawiać nabyte przeze mnie czytelnicze skarby.

Sympatyczny pan ze sklepu meblowego pomógł mi wnieść fotel, a w zamian za kawę, ciasto i  parę dolarów powiesił mi półeczki, no i wzięłam się do roboty.

Łózko było naprawdę wygodne i duże – idealne na dwie osoby  (nie żebym coś sugerowała) a pościel i ciepła kołdra dodały mu przytulności. Nie wybrałam czegoś babskiego, żeby Ash nie sapał szczególnie mocno – ot zwykły minimalistyczny wzór z delikatnym roślinnym akcentem.

Wazony poustawiałam na komodach - dwa w salonie i jeden w sypialni, Trochę świeczek, książek, kilka roślinek, dwa niewielkie dywaniki i czułam się tu jak w domu.

Jak już wspomniałam, przypuszczałam że Ash nie będzie zachwycony, ale przez najbliższe tygodnie był uziemiony w łóżku więc musiał mieć dobre warunki - czyli dostosowany do jego potrzeb pokój na parterze, z wygodnym łóżkiem a nie jakaś klitka z pryczą więzienną na piętrze.

Salon wymagał nieco mniej pracy, a wygodny narożnik w zestawieniu z nowym zestawem poduszek wyglądał dużo przyjemniej.

No i mój pokój – wybrałam pomieszczenie obok pokoju Asha, było niewielkie, ale za sprawą kilku sztuczek i paru nowych przedmiotów też dawało radę.

Pozostało mi jedynie przetransportować tu Asha i mieć nadzieję, że nie zemdleje na widok uwitego przeze mnie gniazdka... W końcu przemieniłam jego mroczną jaskinię niczym z  horroru, na przytulny domek rodem z górskich pocztówek.

AshesWhere stories live. Discover now