Rozdział 30

779 127 81
                                    

Ash

- Wezmę szybki prysznic i możemy iść – powiedziałem do Huntera i poszedłem do łazienki.

- Spoko. Byłeś w tym klubie o którym ci mówiłem?

- Tak – krzyknąłem przez drzwi, włączając gorący strumień wody.

- Zrobiłeś te zdjęcia?

-  Jakieś zrobiłem.

- Mogę zobaczyć?

- Możesz, ale daj mi już spokój, okej?

- Dobra, już dobra.

Dostaliśmy propozycję grania koncertów w naprawdę niezłym miejscu, do tego byłaby to praca dorywcza, tylko w piątki i soboty wieczorami, więc nie kolidowałoby nam to z ewentualną pracą, ale szczerze mówiąc nie mogłem przecież przez cały czas mieszkać w Nowym Jorku, przynajmniej na razie.

Zamierzałem niebawem wrócić do Montany, i zostać tam miesiąc lub dwa, w dużej mierze dlatego, że dostałem widomość od moich rodziców dotyczącą choroby dziadka.

Dziadek był jedną z moich ulubionych osób na świecie, gdy byłem dzieckiem spędzaliśmy długie godziny na łowieniu ryb i milczeniu, później na przyrządzaniu ich – i milczeniu, następnie na biwakowaniu – i milczeniu, lub milczeniu w wielu różnych innych sytuacjach. Ale kiedy dziadek już coś mówił, mówił coś naprawdę ważnego, w przeciwieństwie do innych osób które mają w zwyczaju nadawać jak karabiny maszynowe bez większego sensu, aż w końcu wszyscy przestają ich słuchać bo wiedzą, że i tak nie mają nic ciekawego do powiedzenia.

Z moim dziadkiem było odwrotnie. Kiedy on coś mówił, dosłownie zamieniałem się w słuch – ponieważ wiedziałem że za chwilę dowiem się czegoś istotnego.

Wszyscy mówili, że jesteśmy do siebie podobni i chociaż większość osób uznawała to za problem dla mnie to był komplement.

Dlatego musiałem polecieć do Montany - ponieważ zaczynałem się o niego martwić. Dziadek przez wiele lat w ogóle nie wychodził z domu, mieszkał w dziczy i jak to mówili moi rodzice -  sam również zdziczał. Babcia zmarła parę lat temu i od tamtego czasu zupełnie zamknął się w sobie. Martwiłem się o niego. Skoro zgodził się na szpital to musiało być z nim już naprawdę nie najlepiej…

- Ash! – usłyszałem poddenerwowany głos Huntera, więc zakręciłem wodę.

- Co jest? – spytałem, a po chwili wszedłem do pokoju z przepasanym wokół bioder ręcznikiem i powoli zacząłem się ubierać. Złapałem za czarną koszulkę i ciemne jeansy, po czym zerknąłem na Huntera, który wyglądał jakby miał zaraz zasłabnąć – Co ci jest?

- Czy… Czy… Czy ty masz w telefonie nagie zdjęcia mojej siostry?

Zamarłem zapinając sobie rozporek.

- Ja pierdole, oczywiście że masz, przecież widziałem! Cholera, dlaczego mnie nie ostrzegłeś, nie chciałem tego kurwa widzieć! – wrzasnął wyrzucając ręce w górę.

- Hunter, to nie tak jak myślisz…

- Ale co ja mogę myśleć, wszystko już widziałem!

- To nic takiego.

- Nic. Takiego? – powtórzył powoli i spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy – To, że moja siostra, która kocha się w tobie od ponad dekady wysyła ci swoje nagie zdjęcia, to nic takiego? Czekaj, czekaj… Jakiś czas temu dopadłeś do mnie pytając o jej adres, i to tuż po tym, kiedy prosiłeś o jej numer. Jesteście ze sobą? – spytał z niedowierzaniem

- Co ty bredzisz?

- To u niej mieszkasz? - zmierzył mnie zaniepokojonym spojrzeniem.

- Tak, ale…

AshesWhere stories live. Discover now