•7•

158 12 15
                                    

Miłego czytania♡!!

~Kontynuacja poprzedniego rozdziału~

Pov. Chuuya Nakahara

Obudziłem się z kacem, usłyszałem huk. Leniwie wyjrzałem przez okno. KURNA TO BYŁO MOJE AUTO!!! Wybiegłem na zewnątrz nie przejmując się zimnem i tym, że padał śnieg. Spojrzałem na "ognisko" jakie zostało po moim samochodzie...
Wróciłem do mieszkania załamany. Głowa mnie bolała. Próbowałem sobie przypomnieć co działo się poprzedniego dnia. I nagle ogarnął mnie rumieniec i złość jednocześnie. Uderzyłem pięścią w stół. Ten idiota mnie pocałował. Zabije go. Zamorduje...

...Tylko... Gdzie on jest..?

Przypomniałem sobie, że dzisiaj są święta więc może ten debil coś planuje. Dlatego spokojnie się przebrałem, zjadłem śniadanie, nakarmiłem Mizuki.

Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi, miałem skrytą nadzieję, że to Dazai jednak się myliłem. Była to Ozaki, ale... Miała jakąś niemrawą minę, patrzyła na mnie smutno i współczująco a po chwili dała mi kopertę, po czym powiedziała:

-Jakby coś się działo to do mnie zadzwoń. Przyjadę tutaj za dwie godziny, dobrze?-

Nie wiedziałem o co jej chodziło ale skinąłem głową na znak, że rozumiem. Kobieta opuściła moje mieszkanie. A ja usiadłem na kanapie, leżał tutaj szalik Osamu... Zwrócę mu go później. Spojrzałem zaintrygowany na kopertę a po zobaczeniu na niej napisu "Od Osamu dla Chuuyi" postanowiłem ją otworzyć. Mizuki usiadła mi na kolanach a ja zacząłem czytać list:

"Drogi Chuu,
Pewnie się zastanawiasz gdzie jestem...
...Odpowiedź jest prosta!
Opuściłem Mafię.
Nie martw się to nie przez ciebie.
Mimo wszystko dziękuje za te trzy lata tej pokręconej przyjaźni.
Mam nadzieję, że teraz nie zrobisz nic głupiego.
Ozaki obiecała się tobą zajać więc trzymam ją za słowo.
Opiekuj się Mizuki jak mnie nie będzie.
Nie wiem co jeszcze dodać więc: Wesołych świąt Chibi! Powodzenia w nowym życiu, które przez mój brak, będzie zapewne łatwiejsze.

~Twój na zawsze,
kochany partner,
Osamu♡"

Czułem jak łzy mi spływają po policzkach... Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie.
To musi być głupi żart... Prawda?
Co ten idiota sobie wyobrażał?
Próbowałem przekonać samego siebie, że on zaraz tu wróci i powie "żartowałem."... Niestety to nie był żart, a okropna i ciemna rzeczywistość.

Nawet nie zauważyłem kiedy minęły dwie godziny a ja płakałem wtulony w Ozaki. Może i lubiłem towarzystwo tej kobiety ale teraz tylko dupka, zwanego Osamu Dazai, potrzebowałem.

Mizuki również próbowała mnie pocieszyć wtulajac się we mnie. Co niestety też nie pomogło.

To zdecydowanie, były najgorsze święta w moim życiu.

Zbliżała się dwudziesta, było ciemno, padał śnieg, ja już w miarę się uspokoiłem, ale dalej nie było ze mną najlepiej. Tak czy siak przekonałem Ozaki, że jest już okej i może wracać do swojego mieszkania, w końcu nie wszyscy musieli mieć tak zniszczone święta jak ja.

Kiedy kobieta opuściła moje mieszkanie, poszedłem do swojej sypialni z butelką wina w rękach.
Siedziałem na swoim łóżku, z szalikiem bruneta wokół szyi, oczywiście na ręce miałem bransoletką, którą od niego dostałem na urodziny i przytulałem pluszowego pieska, a Mizuki siedziała mi na kolanach. Otworzyłem wino, pijąc prosto z butelki, puściłem na laptopie jakiś okropnie wykonany serial, aby zająć się jego komentowaniem, zamiast kolejną stratą.

I tak minęły mi te, najgorsze w historii święta, jakie mogłem mieć.

~Cztery lata później~

Pov. Osamu Dazai

Od tych czterech lat wiele się zmieniło, pracuję w zbrojnej agencji detektywistycznej, czyli jestem po stronie, która ratuje ludzi, tak jak chciał Oda Sakunosuke... Jednak odkąd opuściłem Mafię, czuję dziwną pustkę. Pomimo, że zawsze chodzę tutaj uśmiechnięty, nigdy nie był to szczery w stu procentach uśmiech.

Mój szczery uśmiech jak i połowa mojego serca oraz duszy została gdzieś... A raczej z kimś... A ten ktoś nazywał się Chuuya Nakahara, potężny egzekutor z Mafii Portowej, kiedyś mój partner i mogę oficjalnie stwierdzić, że był on pierwszą i ostatnią moją miłość na wieki.

Wpatrywałem się w bransoletkę na mojej ręce... Ciekawe czy on ma jeszcze swoją...

Nagle podszedł do mnie Kunikida, powiedział, że mam się zbierać bo mamy nowe śledztwo. Kiwnąłem głową i po chwili już jechaliśmy na miejsce akcji. Kiedy wyszliśmy z pojazdu, czułem się jakby ktoś zamroził mnie w miejscu, nie chciałem się ruszyć, nie mogłem.

Miejsce w którym mieliśmy przeprowadzić śledztwo był salon gier... Tak. Ten salon gier.

A ja dalej pamiętając o obietnicy nie zamierzałem tam wejść... Niestety, zmuszono mnie, kiedy okazało się, że jest tam jakiś niskiej rangi opryszek, który ma zakładnika, w dodatku to było dziecko.

Musiałem tam wejść.

Kiedy tam wszedłem i zakończyliśmy akcje wyszedłem na zewnątrz jak najszybciej. Pozostałości mojego serca pękły na kawałki, po złamaniu tej obietnicy. Po chwili podszedł do mnie Kunikida i zapytał czy wszystko w porządku. Oczywiście odpowiedziałem, że tak i wysiliłem się na lekki, chodź bardzo fałszywy, uśmiech.

Pov. Chuuya Nakahara

Kupowałem karmę dla Mizuki. Miałem na sobie między innymi szalik, tak, ten od bruneta i jak zwykle bransoletkę, którą od niego dostałem.

Przechodziłem obok salonu gier, w którym kiedyś spędzałem dużo czasu, ale tylko z jedną osobą.

Nagle zauważyłem jak ktoś wychodzi z tego oto salonu, normalnie bym się nie przejął gdyby to nie był znajomy głos...moje oczy się rozszerzyły. Nie. Nie. Nie. Stop. To był on. Największy dupek tego świata, pan Osamu Dazai, we własnej osobie. Z jakimś mężczyzną. W naszym salonie gier.

Najbardziej bolało to, że złamał obietnicę. Jednak, jedna część mnie chciała do niego iść i go solidnie uderzyć a potem przytulić. Czułem lekką ulgę, nic mu nie było i przez te cztery lata ułożył sobie normalne życie...

Niestety to "spotkanie" miało okropny skutek: ból sprzed czterech lat powrócił i to z podwójną siłą.

Zapaliłem papierosa. Odkąd Osamu odszedł z mafii, zacząłem palić i pić więcej alkoholu, żeby odreagować stres oraz zmęczenie. Zdecydowanie za dużo pracy sobie narzucam, ale ktoś musi to robić.

Zacząłem kierować się w stronę mojego mieszkania. Ostatni raz spojrzałem w stronę bruneta. Co niestety było błędem, bo nasze spojrzenia się spotkały. Szybko odwróciłem wzrok i delikatnie przyśpieszyłem kroku.

Na szczęście, bądź nieszczęście, bo już sam nie wiedziałem czego chciałem, brunet nie poszedł za mną. A ja spokojnie wróciłem do swojego mieszkania. Nakarmiłem Mizuki. I otworzyłem nowe wino. Piłem prosto z butelki bo nie miałem siły iść po kieliszek, albo chociaż szklankę.

Resztę wieczoru spędziłem wpatrując się bezsensownie w ekran telewizora.

Tęskniłem za nim, ale nie chciałem żeby wracał... Dziwne uczucie... Może dla ludzi jest normalne? Z resztą to nie ważne.

Następnego dnia miałem mieć ważną misję, poszedłem się umyć, przebrać a potem położyłem się na łóżku i zasnąłem wtulony w pluszowego pieska, a Mizuki jak zwykle leżała obok mojej głowy, niczym mały, mięciutki obrońca.

Wow długi ten rozdział wyszedł...
Do zobaczenia!!!~
((Dop. Autorki))

~Back in Time~ soukoku ✓Where stories live. Discover now