27| Opiekuńczy brat.

53 6 1
                                    

POV: Lloyd'a.

Śpiąć poczułem suchość w gardle,więc udałem się po szklankę wody. Przechodząc obok pokoju mojej siostry stwierdziłem,że będę dobrym bratem i spytam czy też chce. Wchodząc zauważyłem przerażający widok. Blondynka leżała na ziemi a na jej białym puszystym dywaniku wokół niej była kałuża krwi. Podbiegłem do niej próbując ją obudzić,ale to na marne. Zauważyłem przyczynę powstania tej kałuży. Była to pocięta ręka,a tuż obok niej leżał nóż. Myśląc trzeźwo wyciągłem z jednej z szuflad jakąś koszulkę i zawiązałem wokół ran tak,żeby zatrzymać krwawienie.
-Fuck,mam nadzieję,że ta koszulka potrzyma przez kilka sekund.-powiedziałem do siebie,po czym pobiegłem po moja mamę i Wu.
Gdy już byliśmy u niej w pokoju zaczęli ją opatrywać i budzić. Nie straciła,aż tak mega dużo krwi,czyli rany były niedawno robione. Cały czas moja mama próbuje ją obudzić. Nie mogłem patrzeć na jej bladą twarz. To jest niemożliwe,że coś się działo a ja jako brat tego nie zauważyłem. Nagle usłyszałem.
-Wu mamy ją!-ucieszyła się moja rodzicielka.
-Oczywiście,że mamy. Jest oni doszłaby do siebie.-uśmiechnął się.

POV:Age

Otworzyłam lekko oczy. Słyszałam głosy,ale nie mogłam nic zrozumieć. Poczułam jak ktoś mnie podnosi i kładzie na miękka powierzchnie.
-Jesteś bardzo lekka.-zaśmiał się znajomy mi głos. Próbowałam zasłonić światło ręką,ale ta mnie niemiłosiernie bolała.
-Czekaj zgaszę ci to światło.-po chwili nastąpił półmrok i paliły się tylko 2 świeczki,które oświetlały pomieszczenie. Coraz bardziej rozchylałam powieki skanując osobę obok mnie. To był mój brat.
-Co się stało,czemu mnie tak ręka boli?-spytałam.
-Ciężko mi to stwierdzić,ale po tym co zobaczyłem to chyba chciałaś sobie podciąć żyły...-w tym momencie z moich oczu zaczęły płynąc łzy.- Nie wiem,dlaczego chciałaś sobie odebrać życie...ale proszę,nie zostawiaj mnie,nie dam rady bez ciebie rozumiesz?!- blondyn zaczął płakać mi w ramię od tej ręki,którą miałam poranioną. Podniosłam drugą i położyłam na jego głowie gładząc jego włosy.
-Jesteśmy siebie warci Lloyd...nie płacz.-powiedziałam mega miłym głosem.
-Nie chcę tracić siostry...wystarczy,że straciłem ojca i dziewczynę...-cały czas płakał.
-Nie martw się,odnosimy te same straty...-uśmiechłam się w myślach.- dlatego jesteśmy rodzeństwem.
- Nie zasługujemy na to wiesz?...
-Tak,ale naszym zadaniem jest obrona słabszych od nas i pewnego dnia musimy przejąć tytuł senseia.
-Siostra,przestań być tak honorowa...-podniósł się i spojrzał mi w oczy.-straciliśmy ojca,ty w sumie dwóch i straciliśmy też miłość naszego życia.-powiedział a mnie zatkało. Miał racje. Poświęcamy się bardzo dla innych,bo to jest nasze przeznaczenie. Nikt nie mówił,że odniesiemy tyle swoich porażek.
- Jeszcze teraz nie wiemy czy Kai będzie zdolny do walki... my totalnie jesteśmy teraz niezgrani!-powiedział załamany,a mi się zaczęły przypominać ostatnie wydarzenia. Nie odpowiedziałam mu na to tylko wgapiałam się bezcelowo w sufit.

Dopiero po kilku minutach:
-Lloyd...kto mi jest w końcu przeznaczony według ciebie?...-spytałam.
-Nie będę owijał w bawełnę, Morro cię kochał. Byliście sobie przeznaczeni,ale tak naprawdę Kai ci jest. Powiem prosto z mostu,spróbuj z nim zbudować normalną relację. To nawet dziwnie brzmi,ale zacznijcie się może czysto przyjaźnić najpierw, tak jak za dawnych czasów było. Jeżeli rzeczywiście coś czujecie do siebie to też będzie to wychodzić podczas prostych przyjacielskich czynności. A po drugie powinnaś to czuć,bo wy dziewczyny takie rzeczy podobno czujecie.-powiedział swój monolog. Miał racje,trzeba po porostu zacząć od przyjaźni. Zwykłe gesty dużo mówią o relacji.
-Niby czujemy,ale wiesz ja nie jestem zwykłą dziewczyną.-zaśmiałam się.
-A no tak... wybacz,ale rozumiesz o co mi chodzi. Za kilka dni ty i Kai dojdziecie do siebie. Będziecie mogli spróbować.
-Jest jeden haczyk...-zaczęłam a blondyn spojrzał się na mnie.- nie wiadomo czy on chce przyjaźni Lloyd. Jakby,opętał go duch przez którego mógł stracić życie. Wiesz o co mi chodzi.
-Ehh...-położył dłonie na twarzy i ją przetarł powolnie.-dlatego nie lubię waszej relacji. Jest skomplikowana. Obaj macie wywalone ego. Nikt nie okaże uczuć drugiej stronie,bo wasze ego może ucierpieć.
-Masz racje...-powiedziałam.- najwyżej nie będę mieć męża.-zaśmiałam się.
-Za to masz zajebistego brata,nie dziękuj.-również się zaśmiał.
-Tysiące fanek w ninjago marzą o tobie Lloyd.-uśmiechłam się.
-Niby tak,ale większość jest młodsza. Z reszta i tak teraz nikogo nie potrzebuję.-wzdrygnął ramionami.
Po chwili przeszedł na drugą stronę łóżka i zdjął z siebie bluzę,po tym wpakował się obok mnie pod kołdrę.
-Wtf? Co ty robisz?-spytałam zdziwiona.
-Yyy kładę się spać?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Dobra to idź do siebie.-powiedziałam,a ten tylko uśmiechnął się pokazując swoje białe proste zęby,leżąc z rękami pod głową.
-Mama powiedziała,że lepiej będzie jak dzisiaj będę spać z tobą.
-Przecież jestem duża. Daj spokój.
-Haha,idź spać.
-Jakim dbającym bratem się stałeś no popatrz.-powiedziałam,po czym zgasiłam światło. Leżąc blondyn mnie przyciągnął do siebie i zasnęliśmy przytuleni.

Ninjago: You got me.Where stories live. Discover now