57 rozdział - Nadzieja

17 3 5
                                    

Zapadał wieczór, a ja szykowałam się do kolejnego dnia w szkole. Jutro poniedziałek – dzień, który nie cieszył zbytnio żadnego ucznia, oprócz mnie. Ja lubiłam i umiałam się uczyć, byłam dumna z dobrych ocen i wyróżnień w olimpiadach. Przynajmniej to mi dobrze wychodziło, w przeciwności do mojego życia towarzyskiego, które było porażką. Przynajmniej do niedawna, bo teraz powoli zaczęło się coś zmieniać.

Otworzyłam szafkę z książkami, sprawdzając, czy mam wszystkie podręczniki i zeszyty. Następnie odpaliłam laptopa, żeby jeszcze raz zerknąć na notatki z lekcji oraz sprawdzić e-dziennik.

Wtem odezwał się mój telefon komórkowy, wydając znajomy dźwięk powiadomienia. Był to SMS od Sandry:

„Cześć! Jak tam? Jak się czujesz po wczoraj? 😄

Odpisałam od razu: „Hej! Haha, czuję się okej, trochę jeszcze mam kaca, ale ogólnie było warto! 😅 A u ciebie?"

„W porządku. Dbaj tam o siebie dziewczynko! 😂"

„Mama dzwoniła dzisiaj i powiedziała, że wraca na krótko do Polski w przyszłym tygodniu. Co za ulga.."

„Super, do zobaczenia jutro w szkole".

Nie mogłam doczekać się spotkania. Zakończyłam rozmowę z Sandrą i położyłam się do łóżka. Różne myśli krążyły mi po głowie. Widząc Agnieszkę z Bartoszem, zaczęłam zastanawiać się, czy kiedykolwiek będzie mi dane przeżyć podobne chwile z Kacprem. Nie mogłam patrzeć na ich pocałunki chyba z powodu zazdrości. Ja jeszcze nigdy się tak naprawdę nie całowałam... No może oprócz Michała z kolonii kilka lat temu, ale to było tak obleśne, że wolałam o tym nie myśleć.

Czy znajdę kogoś, kto będzie mnie kochał i z kim będę mogła dzielić życie? To były pytania, na które nie miałam jeszcze odpowiedzi. Zasnęłam z myślami o miłości i przyszłości, nie wiedząc, co przyniesie kolejny dzień...

Ja wam jeszcze pokażę!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz