~rozdział 5~

163 11 6
                                    

Pov: Bartek

-zbieramy się? -zapytał Patryk.

Nie chciałem się zbierać, było zbyt cudownie. Głowę umiejscowiłem na kolanach chłopaka, który siedział podpierał się jedną reką, głaskając moje włosy.

Robiło już się chłodno, mimo iż leżałem na ciepłych nogach Patryka.

W ogóle on cały był zawsze ciepły, nie wiem czy on jest jakimś misiem polarnym, albo czymkolwiek innym, że zachowuje taką temperature cały czas, aczkolwiek lepiej dla mnie, że jest taki gorący.

Z przemyśleń wyrwał mnie jego głos.

-słuchasz mnie?

-owszem. -odparłem.

-no to co powiedziałem przed chwilą?

Chwile myślałem nad tym, ale jego założenie było słuszne. Przez chwile go nie słuchałem.

-zbierajmy sie.

Po tych słowach obaj wstaliśmy, i ruszyliśmy do auta.

Droga minęła szybko i przyjemnie, w ciszy tak jak większość czasu na plaży.

Do głowy wróciły mi wspomnienia z kilku godzin wcześniej.
Pocałunek.
Pocałowaliśmy się.

Nadal to do mnie nie docierało, ale gdy spoglądałem na Patryka i jego lekko rozchylone usta, pragnąłem jeszcze raz go pocałować.

Ciekawe czy sprawdziłyby się w innych sprawach.

Po chwili skapnąłem się o czym pomyślałem, i pragnąłem się za to walnąć w czoło.

Po dojechaniu do domu wszedliśmy do mieszkania chłopaka.

-chcesz zostać na noc? Już po dwudziestej drugiej, nie opłaca się wracać.

Uśmiechnąłem się i odrazu się zgodziłem.

-chętnie.

Ten chłopak wywołał uśmiech na mojej twarzy, przez jedno głupie zdanie.

-co się tak szczerzysz? -zapytał podejrzliwie.

-próbuje nie śmiać się z twojej głupoty.

-i kto tu jest głupi -przewrócił oczami i zaczął przygotowywać tosty.

-Ta? A wiedziałeś, że mrówki nie mają płuc i niepotrzebny jest im tlen?

-ta? A wiesz dlaczego jestem lepszy od mrówki?

posłałem mu pytające spojrzenie.

-bo mam płuca, potrzebuje snu i moge cię pierdolnąć w łeb. -zaśmiałem się na jego słowa i położyłem na kanapie.

-wiesz co? -zapytał.

-mhm?

-kupiłem ci szczoteczkę do zębów, kapcie i szlafrok, a to wszystko w tygryski!

-zajebiscie.

Te trzy rzeczy poprawiły mi bardzo humor, to miłe, że Patryk pomyślał o mnie.

Wszedłem do łazienki i postanowiłem użyć mojej nowej szczoteczki, oczywiście w kształcie tygrysa.
Skąd on to w ogóle wytrzasnął?

Patryk dołączył do mnie chwile później, i oboje myliśmy zęby.
Romantycznie, jeszcze w dodatku gdy w całym domu było ciemno, a świeciło się tylko w łazience.

Spojrzałem na chłopaka i wpatrywałem się w jego oczy.
Miały brązowy kolor.
Były śliczne poprostu.

Pózniej przeniosłem wzrok na kibel.

-to twoja szczoteczka? -spytałem

-ta, a co? -odparł z buzią pełną piany od pasty do zębów.

-nie nic, poprostu nią kibel myłem.

Patryk wypluł paste którą mył zeby i zaczął plykac buzie.

-myslisz ze czemu kibel taki czysty masz?

-kurwa, a ja srałem dzisiaj.

Chlopak spojrzal na mnie z otwartymi ustami.

-nie no -nie mogłem dokończyć zdania, bo co chwile wybuchałem śmiechem. -zartuje.

Patryk przewrócił oczami, aczkolwiek bawiła go ta sytuacja i się śmiał.

Po chwili nie było nam tak do śmiechu, bo jedyne światło w mieszkaniu mignęło na sekunde.

-żarówka się pali? -zdziwiony Patryk zaczął się przyglądać żarówce.

-nie wydaje mi się.

I tym razem światło znów zgasło, ale na dłuższą chwile.

Lekko przestraszony, włączyłem lampkę w salonie.

-dziwne.

Wchodząc znów do łazienki, w kącie oczu zauważyłem otwarte drzwi do sypialni, w których, przez moment ktoś był.

Widziałem jak spoglądał na mnie.

Przerażony stałem, wpatrując się w drzwi.

Najwidoczniej Patryk to zauważył bo zapytał o co chodzi.

-dlaczego taki blady jesteś? Co jest? -stanął obok mnie i spojrzał na te same drzwi co ja.

-nic takiego, chodź do sypialni.

Nie chciałem go martwić, lepiej sprawdźmy poprostu czy napewno ktoż tam jest, czy tylko mi się przewidziało.

Ruszyłem w stronę drzwi i lekko uchylając je, zaświeciłem światło.

Nikogo nie było.

Odetchnąłem z ulgą i rzuciłem się na łóżko.

Chyba mam jakieś zwidy.



Mam nadzieje, że się podoba. Do następnego bayo yayo💞

partek -bartek kubicki & patryk baranOnde histórias criam vida. Descubra agora