Rozdział pierwszy

4.1K 342 21
                                    


Seth

Siedziałem w swoim biurze, obserwując wszystko, co działo się w klubie. Miałem idealny wgląd na każdego znajdującego się w środku, jednocześnie pozostając zupełnie niewidocznym dla otoczenia. Kochałem lustra weneckie.

– Seth? – Do środka wszedł Angelo. – Pamiętasz gliniarza, który próbował powiązać cię z zabójstwem tamtej dziewczyny?

– Oczywiście.

– Znów tu jest. Próbuje wyciągnąć coś od naszych dziewczyn.

Wściekły ruszyłem w stronę drzwi. Nie bałem się, że któraś z barmanek powie za dużo, ale ten kutas działał mi na nerwy. Siedział przy barze, próbując porozmawiać z Mią, która zupełnie go olewała. Stanąłem obok niej, na mój widok wyraźnie się odprężyła.

– Dobrze, że jesteś. Już miałam wołać ochronę, ale to policjant.

– Dam sobie z nim radę – odparłem spokojnie, po czym zwróciłem się do mężczyzny. – O ile nie masz nakazu, nie radzę ci przesłuchiwać moich pracowników.

– To groźba? – zapytał hardo.

– Jesteś na moim terenie. W moim mieście i prosisz się o kłopoty. To już nie odwaga. To głupota. Od kiedy do policji zatrudniają idiotów?

Skrzywił się, po czym wolno wstał z miejsca i pochylił w moim kierunku.

– Zginęła kolejna dziewczyna.

– Nie mam z tym nic wspólnego.

– Czyżby?

– Posłuchaj mnie uważnie, pajacu – wysyczałem wściekły. – Nie pojawiaj się tu nigdy więcej, bo zrobię wszystko, żebyś stracił pracę. Nie próbuj połączyć mnie z mało zgrabnymi morderstwami, a zacznij działać, bo chyba ci za to, kurwa, płacą.

Wyprostował się, posłał mi ostrzegawcze spojrzenie, ale dał za wygraną. Poczekałem, aż wyjdzie i gdy już miałem wrócić do biura, podszedł do mnie Tom, jeden z ochroniarzy.

– Wyrzucić go następnym razem? Świeci oznaką, nie wiem, co robić.

Zastanowiłem się przez chwilę. Rzeczywiście, policjant na służbie miał pewnego rodzaju przywileje.

– Nie. Po prostu od razu mnie informuj.

Miałem nadzieję, że następnego razu jednak nie będzie. W Oswego doszło do kilku morderstw, ale nie miałem z tym nic wspólnego. Ginęły młode kobiety, a ich oprawca nie trudził się z zadaniem śmierci, ani ukryciem ciała. Zupełnie nie moje zwyczaje. Na moje nieszczęście zwłoki znajdowano w pobliżu klubu, a ten pajac próbował mnie z tym powiązać. Jakbym miał mało kłopotów.

W biurze czekał na mnie Angelo, zdążył poczęstować się whisky i rozsiąść się w fotelu.

– Czas przypomnieć Millerowi komu zawdzięcza stanowisko? – zapytał zamyślony, na co tylko kiwnąłem głową. – Tak myślałem. – Wstał i podał mi telefon. – Już wpisałem numer.

Nim wrócił na miejsce, ja usłyszałem już pierwszy sygnał. Drugi, trzeci, czwarty...

– Panie Blakemore? Czy coś się stało? – zapytał zasypany Eric.

– Jakim programem ochronnym objęty jest ten kretyn? Jeśli jeszcze raz zobaczę go w swoim klubie, nie ręczę za siebie.

– Bardzo przepraszam. Nie sądziłem, że znów do pana pójdzie – od razu się obudził. –– Może mi pan nie wierzyć, ale to dobry detektyw. Jest cennym nabytkiem w wydziale zabójstw.

– Jest idiotą, Eric!

– Proszę mi zaufać, nie będzie już pana niepokoił.

– Kim on jest? Upośledzony siostrzeniec? Za długo cię znam, Miller. Nie trzymał byś go, gdyby nie był ważny i z pewnością nie chodzi o jego umiejętności.

Usłyszałem westchnięcie. A więc miałem rację. Czekałem, aż mężczyzna przyzna się tylko, co łączy go z gliniarzem, który wziął sobie na cel uprzykrzyć mi życie.

– To kuzyn jednego z wysoko postawionych polityków – przyznał niechętnie.

– Pamiętaj komu zawdzięczasz posadę.

– Pamiętam, panie Blakemore. Jeśli Brad znów pojawi się u pana, zwolnię go bez zawahania.

Rozłączyłem się, po czym spojrzałem na Angelo.

– Wysoko postawiony polityk? – pomyślałem na głos.

– Sprawdzić to?

– Nie. Mamy ważniejsze sprawy do załatwienia. Eric dopilnuje, by jego nowy nabytek już więcej mnie nie drażnił, a my zajmiemy się istotnymi kwestiami.

– Jak? – zapytał przeciągle.

– Nasze interesy, przyjacielu.

– Mam wszystko pod kontrolą.

– Wierzę.

– Nie chcesz odwiedzić matki?

– Nie. Nie teraz. Dopóki nie będzie wyników...

– Będą za dwa dni.

Spojrzałem na niego zaskoczony.

– Jak to? Skąd wiesz?

– Davina zadzwoniła do Lexi, powiedziała jej o wszystkim, co dzieje się w domu, a Lexi przekazało wszystko mi – odparł beznamiętnie.

– Muszę zadzwonić do Alexandra.

– Załatwić transport?

Zastanowiłem się przez chwilę. Nie lubiłem przyznawać się do jakichkolwiek słabości. Wolałem udawać, że ich nie mam, ale balem się. Nie chciałem usłyszeć, że nic nie udało się zrobić i nasza matka umiera. Nawet najlepsi lekarze nie są cudotwórcami.

– Tak – powiedziałem cicho. Spojrzałem na zegar, dochodziła pierwsza nad ranem. – Pójdę już. Dopilnuj, żeby ten glina się tu nie kręcił.

– Jasne. Seth? – Zatrzymał mnie, gdy byłem już przy drzwiach. – Nie wydaje ci się, że powinniśmy przyjrzeć się tym morderstwom? Wszystko dzieje się pod naszym nosem, a pracuje dla nas wiele kobiet.

– Gdy wrócimy z Nowego Jorku, zajmę się tą sprawą.

Mój przyjaciel miał rację. W niemal identyczny sposób zginęło już pięć kobiet, co nie stawiało nas w dobrym świetle Nasze dziewczyny miały prawo czuć niepokój. I choć większość z nich mieszkała w moim budynku naprzeciwko klubu, musiałem wzmocnić ochronę.

Zszedłem na dół, unikając zaczepek kilku napalonych kobiet. W tamtej chwili miałem w głowie coś zupełnie innego. Coś, co spędzało mi sen z powiek.

Blakemore Family. Tom 6. SethOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz