Rozdział czterdziesty pierwszy

1.6K 254 8
                                    


Seth

Na zewnątrz rozpętało się niezłe piekło. Współczułem ludziom, którzy nie byli zamknięci w domach. Współczułem każdemu, kto był właśnie wystawiony na ogromne niebezpieczeństwo. Przebywanie na dworze groziło bolesną śmiercią.

– To jest przerażające. – Rebel upiła bardzo duży łyk whisky. – Nie boję się burzy, ale ta mnie przeraża. Mam wrażenie, że za chwilę wpadnie tu drzewo i nas rozgniecie.

Uśmiechnąłem się, choć musiałem przyznać, że sam miałam takie obawy. Podszedłem do dziewczyny, skulonej na fotelu. Dolałem jej łyski, odstawiłem karafkę i usiadłem obok niej, przyciągając ją do siebie.

– Trzymajmy się z daleka od okna.

– Może powinniśmy zejść do piwnicy?

– Rebel, uspokój się.

Głośny grzmot odbił się echem w mojej głowie. Dziewczyna całkiem zesztywniała.

– Kurwa mać! – Do pokoju wpadła równie przerażona Lexi. – Nie jestem pełnoletnia, ale potrzebuję alkoholu.

Kiwnąłem głową w stronę barku.

– Kieliszek wina – powiedziałem ostro.

– Wolę whisky.

– A ja wolę, jak nie pijesz na moich oczach. Skoro teraz nie możesz się z tym ukryć, weź wino, albo wyjdź.

Rzuciła coś pod nosem, zapewne kilka obelg w moim kierunku i podeszła do barku, biorąc jedną z butelek. O mały włos nie wypuściła jej, gdy kolejny grzmot rozbrzmiał po okolicy.

– Cholera!

Obserwowałem, jak trzęsącymi się dłońmi wypełniała największy ze znalezionych kieliszków. Oczywiście po sam, kurwa, brzeg. Rebel szturchnęła mnie w ramię, zanim zdążyłem się odezwać. Spojrzałem na nią, a ona posłała mi spojrzenie mówiące: „ty zapewne opróżniałeś butelkę whisky w jej wieku". Może coś w tym było. Zdarzyło się, ale tylko kilka razy, kiedy przechodziłem bunt. Razem z Jacobem zabieraliśmy alkohol i chowaliśmy się przed ojcem i braćmi. Wracaliśmy zwykle wystarczająco późno, by nikt na nas nie czekał.

Lexi usiadła na kanapie niedaleko nas.

– Kiedy wróci Angelo?

– Raczej nie dzisiaj.

– Mogłeś wysłać kogoś innego. Miałabym z kim porozmawiać.

– Zawsze możesz porozmawiać z nami.

Nie odpowiedziała. Wpatrywała się z lękiem w okno, więc ja zrobiłem to samo. Ja także czekałem na przyjaciela. Tydzień wcześniej, gdy Nadia wyszła ze szpitala, nasze życie wróciło do normy. A co za tym szło – okazało się, że mieliśmy więcej pracy, niż mogło nam się wydawać. Angelo postanowił wziąć na siebie sprawy w terenie. Byłby już z nami, gdyby nie odwołano jego lotu z powodu szalejącej burzy. Załatwił wszystko dużo szybciej niż ja. I nie chodziło nawet o to, że rozpraszałem się obecnością Rebel. Ostatni miesiąc dał mi w kość. Trzy tygodnie spędzałem w szpitalu na zmianę z braćmi, by pilnować Richie'go. To, że Nadia przeżyła i obyło się bez trwałego uszczerbku na zdrowiu, lekarze nazywali cudem. Jednak jej facet uważał, że to wciąż za mało. Wariował, a my wariowaliśmy przez niego. Powrót do codzienności zajął znacznie więcej czasu, niż wszyscy się spodziewaliśmy.

– Brad chce się z nami spotkać.

Spojrzałem na Rebel, która właśnie odczytywała wiadomość w telefonie.

– Aż tak go nie polubiłem.

– Nie bądź niemiły – zbeształa mnie od razu. – Gdyby nie on i jego uparty charakter, do dziś nie wiedzielibyśmy o wielu rzeczach.

I tu musiałem przyznać jej rację. Zanim wyszedł ze szpitala, zaczął już prowadzić swoje śledztwo. Z pomocą dwóch zaprzyjaźnionych policjantów udało mu się ustalić więcej, niż było to w jego intencji. Zdradził nam tożsamość mordercy. Był to trzydziestoośmioletni mężczyzna, który rzeczywiście zabił swoją dziewczynę. Podobno jego matka była psychicznie chora, ale nikt z tym nic nie robił, więc wychowywał się z nią. Pewnego dnia popełniła samobójstwo, choć po złożeniu wszystkich elementów w całość, niektórzy uważają, że zginęła z rąk syna, który dzień wcześniej osiągnął pełnoletność i nie groził mu ośrodek adopcyjny. Żył w miarę normalnie, lecz całe szaleństwo obudziła w nim dziewczyna. Pragnął zabijać i nie zamierzał przestać. Kobieta, którą chciał zabić jako ostatnią, została silnie otruta. Na jej szczęście nie zdążył nic zrobić. Nie zgwałcił jej, nie zadał żadnych ran. Skończyła z kilkoma siniakami, choć rzeczywiście w szpitalu walczyła o życie. Trucizna, którą dostała, miała uśpić ją na zawsze. To jednak nie wszystko. Ostatnią ofiarą psychopaty miła być Rebel. Gdy tylko Brad wyszedł ze szpitala, zaczął badać sprawę na miejscu. Dzień w dzień pojawiał się tam, by upewnić się, że miał rację. I chociaż było to ciężkie, udało mu się udowodnić, że niewielki ruch jego ciała, gdy odwracał się do Rebel, uratował jej życie. Ten kutas celował w głowę mojej dziewczyny. Chciał zabrać ją ze sobą, bo wiedział, że nie przeżyje. Na początku wszyscy zakładali, że strzelał na oślep, ale jaki miało to sens? Był przecież wyjątkowo przebiegły. Nie celował w policjanta, którego pewnie nawet nie poznał. Nie celował także we mnie. To moja kobieta miała być jego ostatnią ofiarą.

– Niezła ta historia.

Moje myśli przerwała Lexi. Opróżniła kieliszek do dna, jakby to był sok porzeczkowy i podeszła do nas.

– Niezła historia? – zaśmiała się Rebel. – Nie nazwałabym tego w ten sposób.

– Oczywiście, że niezła! Sama pomyśl, jaki wyszedłby z tego film.

– Ashton twierdzi, że niezła parodia – wtrąciłem rozbawiony. – I ma rację. Nasza rodzina nie jest normalna.

– Mi to mówisz? Twój ojciec, a mój wujek, zlecił zabicie mojego ojca, a swojego brata. Widziałam śmierć swoich rodziców i miałam być kolejna. A później zjawiliście się wy i rozpieprzyliście wszystko. Co było dalej? – Udała, że się zastanawia. – Ach, tak. Nikt mnie nie tolerował, ty nie chciałeś zabrać mnie do siebie, ale nie miałeś wyjścia. Przez rok popadała w coraz większą depresję. Kolejny rok wracałam do życia.

– Co? – Rebel niemal pisnęła.

– O tym jeszcze nie rozmawialiśmy – odparłem beznamiętnie.

– Ile miałaś wtedy lat?! Jak to się stało?!

– Czternaście – Lexi odpowiedziała tak, jakby to było zupełnie nieistotne. – To było prawie trzy lata temu i zdążyłam już wyleczyć rany. Angelo bardzo mi w tym pomógł.

Poczułem się trochę nieswojo, słysząc, że to mój przyjaciel stoi za powrotem do zdrowia dziewczyny. Nie, żebym sam coś robił. Żałuję, ale przez półtora roku traktowałem ją jak intruza, który zakłócał mi sens życia. Jakby jej obecność rzeczywiście coś zmieniała... To Angelo postanowił jej pomóc. Nie wiedziałem jak tego dokonał, ale byłem mu wdzięczny. Rok temu po raz pierwszy pomyślałem, że Lexi to także moja rodzina. I tak już zostało.

– To jest... – wydukała Rebel. – Ja nawet nie wiem, co mam powiedzieć.

– Że to dość zaskakujące, nawet jak na naszą rodzinę? Nie, czekaj... Od początku wiedziałaś, co wiąże się z tym nazwiskiem – zadrwiłem.

– Boję się kolejnych rodzinnych opowieści.

– Spokojnie, o wszystkim ci opowiem. Oni mi niczego nie mówią, ale Davina często zdaje relacje – zaśmiała się Lexi. – Wiesz, że jakiś psychopata podmienił tabletki antykoncepcyjne Katherine i dlatego zaszła w ciążę?

– Wystarczy – warknąłem.

– No co?! Myślałam, że może wiedzieć o wszystkim!

– Może, ale nie na raz, bo ucieknie. Poza tym im więcej mówisz, tym większą ochotę mam na obcięcie języka Davinie. Zakładam, że wie więcej, niż ktokolwiek jej mówił.

Lexi od razu spuściła głowę. Wiedziałem...

Blakemore Family. Tom 6. SethOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz