ROZDZIAŁ 1 - Tajemnice

133 8 3
                                    

SABRINA

Nasz świat jest piękny. Natura obdarzyła nas wieloma darami, na które my jako ludzie nie zasługujemy. Życie w rutynie nas męczy, za łatwo się przyzwyczajamy do aktualnego stanu rzeczy w naszych życiach. By przeżyć w tym świecie, potrzebujemy czegoś, co pozwoli nam się odbić od tej nudnej i mozolnej rutyny. Potrzebujemy tajemnicy.

Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie ma ani jednej tajemnicy. Nikt, świetnie. Sekrety bywają różne, niektórzy nastolatkowie w moim wieku ukrywają przed rodzicami, że mają chłopaka lub, że poszli na imprezę, na którą im zabroniono. Ukrywamy zdrady, wbite noże w plecy, czy trupy w naszych szafach.

Robimy, co możemy by przetrwać w tym świecie. Jako ludzie jesteśmy naprawdę głupimi zwierzętami. Bardzo łatwo jest w nas wzbudzić litość, zazdrość, strach. Łatwo nami manipulować, nie trzeba się za bardzo ubiegać o nasze zaufanie. Obdarujemy nim kogoś, kogo tak naprawdę nie znamy.

Zastanówcie się na chwilę, ilu ludzi o przeróżnych charakterach przyszło wam, poznać dotychczas. Dużo ich było prawda? To pomyślcie o tym teraz, że każda z tych osób, które znacie nie, istnieje naprawdę. Są to tylko wasze wyobrażenia o nich. Wiecie o kimś tyle ile, dana osoba pozwoliła, się wam poznać. Bo wszyscy zakładamy, starannie wykreowane przez lata, bolesnych doświadczeń maski. Każda się od siebie różni. Maski przez lata, stałego użytkowania pękają, najczęściej w najbardziej niespodziewanym momencie. Zostajemy zupełnie bezbronni. Nadzy. Każdy może nas skrzywdzić i trafić w nasz w czuły punkt.

Gorący strumień wody opadał swobodnie na moje ramiona. Uwielbiam długie gorące prysznice. To jedyny moment, kiedy mogę całkowicie ściągnąć swoją maskę. Dać upust wszelkim emocją.

Zakręciłam wodę. Moja rozgrzana stopa dotknęła zimnych łazienkowych kafelków. Spojrzałam się w lustro stojące naprzeciwko mnie. Prawie się wzdrygnęłam na ten widok. Blada twarz, ogromne, fioletowe sińce pod oczami. Wyglądałam jak definicja, żywej śmierci.

Głośno westchnęłam, a następnie zabrałam się za przygotowania do szkoły. Makijaż przygotowałam automatycznie, nie zwracałam żadnej uwagi na wykonywane przeze mnie czynności.

Odkąd sięgam pamięcią, miewam koszmary. Przez pewien czasu brałam na to leki, jednak koszmary nie ustały, a wyłącznie się nasilały. Dlatego całkowicie z nich zrezygnowałam.

Owinięta białym, ręcznikiem przeszłam do swojego pokoju. Panował w nim istny chaos. Podłoga była cała przysłonięta, porozrzucanymi po niej ubraniami.

Wyjęłam z szafy białą koszulę oraz granatową spódniczkę. Nie cierpiałam mundurków mojej szkoły. Osoba, która wymyśliła zasadę noszenia mundurków do szkoły, powinna smażyć się srogo za to w piekle. Nie dość, że przypominają one stroje więzienne, to do tego są brzydkie i niewygodne. Zabijają naszą kreatywność i chęć wyrażania siebie poprzez strój.

Głośno zbiegłam po schodach prosto do kuchni, gdzie krzątała się mama. Lucy i Easton siedzieli przy stole i zajadali się zrobionym przez matkę śniadaniem. Mruknęłam ciche powitanie i również zasiadłam przy stole, gdzie zabrałam się za moją porcję owsianki.

Mieszkaliśmy ze sobą, jednak faktem było to, że praktycznie się nie znaliśmy. Kiedy związek naszych rodziców zaczął się psuć, oddaliliśmy się od siebie. Nie spędzaliśmy weekendów razem, nie jeździliśmy już wspólnie na wakacje. Spotykaliśmy się tak naprawdę tylko na wspólnych śniadaniach, gdzie nikt tak naprawdę do siebie się nie odzywał. Jedyny dźwięk, jaki roznosił się po kuchni to piosenki Billie Elish i ciche podśpiewywanie mamy. Lucy siedziała z nosem utkwionym w telefonie, a Easton w skupieniu rozwiązywał zadanie domowe z matematyki. Ojca jak zwykle nie było w domu. Nie siliłam się już nawet na pytanie matki, gdzie poszedł. Nikt by mi na to nie odpowiedział. To był temat tabu w naszym domu.

AMAVI EAMWhere stories live. Discover now