Rozdział V- Podejrzana

9 2 0
                                    

Nauczycielka klasnęła dwa razy dłońmi  a następnie wskazując ręką w kierunku drzwi ogłosiła koniec dzisiejszej lekcji. Tak szczerze odetchnęłam trochę z ulgą. Obserwując bacznie Sarah poczekałam aż wszyscy wyjdą z sali i jako ostatnia podążę za nimi. Za chwilę pojawiliśmy się w holu przy ,,recepcji", którą miałam w planach przeszukać w celu znalezienia informacji o zaginionej, ale moje plany nieco się zmieniły- muszę śledzić Sarah. Obserwowałam jak uczniowie ubierają swoje fraki, surduty, peleryny czy cokolwiek innego w czym było im cieplej, bo mimo tego, że na dworze widoczne były promienie słońca był ledwie marzec i nadal czuć było chłód. Nie ukrywajmy mogłabym  z łatwością już dawno zmarznąć mając na uwadze, że ja zapomniałam o wzięciu mojego okrycia, ale na szczęście ogrzewały mnie emocje. Wszyscy już wyszli (tak, mi się przynajmniej zdawało) nawet Sarah przekroczyła już próg drzwi wyjściowych. Miałam wyjść właśnie na zewnątrz, zaczęłam stawiać krok i...
-,,Jane?"- zabrzmiał jakiś nie pewny głos tuż za mną.
Odwróciłam się i ujrzałam Williama stojącego jakieś 3 kroki od mojej twarzy. Byłam zdziwiona. Czego on ode mnie chce?
-,, Przepraszam, madame chciałem tylko powiedzieć, że..."- chwilowo wstrzymał swoją wypowiedź-,,dobrze mi się z tobą tańczyło."-uśmiechnął się lekko.
Kiedy usłyszałam te słowa delikatnie uniosłam swoje usta ze szczęścia i uwierzcie mi chciałabym mu odpowiedzieć, ale naprawdę nie miałam czasu. Musiałam podążyć za Sarą. Wymieniłam z nim ostatnie spojrzenie i wyszłam za drzwi gdzie jedynie kontem oka zobaczyłam Sarah skręcającą na wąską uliczkę po prawej stronie. Po co tam idzie? To przecież zaplecze żebraków. Może i nie jestem w rzeczywistości bogatą panną, ale raczej nie wypada pojawiać się w takich miejscach ludziom z wyższych sfer. Byłam zaskoczona. Obejrzałam się dookoła upewniając się, że nikt kto choć raz widział mnie dzisiaj na oczy nie widział dokąd podążam i poszłam za Sarah. Na szczęście dziewczyna miała długą(utrudniającą chodzenie po mokrej od londyńskich ścieków uliczce)  czerwoną (czyli dobrze widoczną wśród ponurych odcieni tego miejsca) suknię. Przyznaję, że do takich okazji również wolałabym się ubrać trochę wygoniej. Cały czas zachowywałam bezpieczny odstęp, aby Sarah nie dowoedziała się o mojej obecności i raczej się na to nie zapowiadało. Szła dość szybkim krokiem( biorąc pod uwagę jej ubiór) nie oglądając się na nic. Najwyraźniej dążyła do jakiegoś określonego celu. Mijały jedna, dwie, trzy, piętnaście minut a dziewczyna nadal nie zwalniając kroku szła w jednym kierunku. Po drodze widziałam pijanych ludzi leżących przy budynkach, jakieś śmietniki, beczki, sporo szczurów, mnóstwo śmieci, latające skrawki gazet i oczywiście odczuwałam okropny zapach pochochący najprawdopodobniej od właśnie ścieków wylewanych w takie miejsca jak to. Nagle ku mojemu zdziwieniu  Sarah się zatrzymała i zaczęła oglądać do okoła siebie. Szybko schowałam się za stojącymi beczkami i kontem oka podglądałam działania Sarah. Nagle otworzyła jedną z beczek, nie miałam pojęcia, aż wreszcie wyjęła z niej jakiś kawałek materiału. Był cały ubrudzony czymś w kolorze brązowym może błotem. Schowała go pod swoją  falbaniastą suknię. A bardziej prawdopodobnie to dokładniej ukryła go pod tiurniurą. Ale co to za materiał? Dlaczego wogóle tam był? I po co jej ta ubrudzona tkanina?

Kim jest Jane?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz