Rozdział 3 - Przez Terra Incognita

178 15 4
                                    

Co za dupek! Impertynent! A tak w ogóle to czemu wyglądał na takiego zadowolonego z siebie?!

Przecież oboje w tym siedzieliśmy! Wszyscy straciliśmy rozum, byliśmy ofiarami jakiegoś koszmarnego wypadku! Więc dlaczego wyglądał na tak pewnego siebie? Nie, moment! Od kiedy zaczął mnie drwiąco traktować, wyglądał na NAPRAWDĘ zadowolonego. Jakby odzyskał nad sobą panowanie. Wiedziałam, że JA nie odzyskałam. Byłam spanikowana. Przestraszona.

Nic nie rozumiałam i to mnie cholernie przerażało. Nie było nic dobrego w tym, że czułam się tak totalnie zagubiona. I byciu w parze z czarnym strachem na wróble!

Cóż, byłam bardziej przestraszona niż wróbel.

Idąc w stronę najbliższej klatki schodowej uznałam, że czas przemyśleć wszystko, co wiedziałam. A co właściwie wiedziałam?

Zacznijmy od początku. Obudziłam się w jakimś zamku, pełnym dziwnych ludzi. Właściwie to obudziłam się NA JEDNYM z nich.

Nie znałam żadnego. Ani ŻADEN Z NICH nie znał MNIE. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Ani co miałam wspólnego z przerośniętym nietoperzem idącym koło mnie. Więc jak śmiał?! Jak śmiał spytać mnie, czemu obudziłam się na nim skoro nie wiedziałam nawet, jak mam na imię?! Nie poznałabym nawet własnej twarzy w lustrze!

Och, nienawidziłam tego!

Czy ja właśnie jęknęłam? Nietoperz spojrzał na mnie z ukosa. Mam nadzieję, że naprawdę nie jęknęłam!

Wychodząc z sali podzieliliśmy się na pary, jak sugerowała kobieta w szpiczastym kapeluszu. Szkoda, że nie poszłam z nią, wydawała się być najrozsądniejszą osobą na tym zwariowanym przyjęciu. Zamiast tego odesłała mnie z tym tu... w czarnej szacie. Brrrr...

Naprawdę czas było znaleźć jakąś pomoc. Minęło ledwie pięć minut, od kiedy opuściliśmy salę i już zaczęły się kłopoty. Kiedy wspinaliśmy się na schody zbliżając się do ich końca odkryłam, że kończyły się w powietrzu!

Nietoperz pociągnął mnie z powrotem za kołnierz. Och tak, wolę być uduszona niż zginąć, spadając w przepaść, dziękuję bardzo! Trzęsąc się, spojrzałam w dziurę u stóp.

- Kto wymyślił schody prowadzące donikąd??!

Nie odpowiedziawszy obrócił się, a peleryna zawirowała z szelestem dookoła. Ruszył w dół, schodząc zupełnie nieostrożnie, a ja z trudem dotrzymywałam mu kroku.

- Czekaj! – wydyszałam. – Jeśli to jest zamek, to musi być tu jakaś biblioteka. Może znajdziemy jakieś wyjaśnienie w książkach!

Znów uśmiechnął się z drwiną. Kurczę, ten facet naprawdę miał ograniczony repertuar min!

- A którą książkę polecisz? „Zamroczenie dla początkujących", czy może „Amnezja – zrób to sam", czy po prostu „Szaleństwo"? – odpowiedział tonem ociekającym sarkazmem. – A co powiesz na „Będąc nie wiadomo gdzie, nie wiadomo kim?"

Och, miałam dość natrząsania się ze mnie! Cała ta sytuacja była strasznie frustrująca, a ktoś bez wspomnień ma ograniczony poziom akceptacji. Coś pękło we mnie i podbiegłam do niego, krzycząc:

- Tak, a skoro o tym mowa, co powiesz na „Przewodnik po przebudzeniu na dziwaku"?!

Stop, czy ja właśnie ujrzałam cień uśmiechu, igrający w kącikach jego ust?! Proszę, żeby się nie okazało, że on ma TAKIE poczucie humoru!

Gdy tak schodziliśmy dalej w dół, wyraźnie nie zwracał na mnie uwagi. Milczałam - bo co miałam powiedzieć? Poza tym domyślałam się, że jest ode mnie starszy, więc to on powinien wszystkim kierować.

HGSS Tabula Rasa - by Lionora - ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now