Rozdział 6

253 29 0
                                    

Elena

Minęło kilka tygodni od sytuacji pod klubem. Po moim ataku złości wszystko wróciło względnie do normy. Niestety nie wspominałam nikomu, że prawie co noc śniły mi się koszmary z tej sytuacji, a po przebudzeniu i ponownym zaśnięciu pojawiały się szmaragdowe oczy. Zupełnie jakby ich blask i kolor miały odpędzać wszelkie złe sny. Kiedy wychodziłam do knajpy z znajomymi, do biblioteki, albo parku, w każdym mężczyźnie szukałam tego, który mnie uratował. Jednego raz zaczepiłam i zaczęłam mówić, że mnie uratował, że dziękuje z całego serca i jak mam się odwdzięczyć, ale on najwidoczniej wziął mnie za niespełna rozumu, bo pokiwał głową i odszedł. Zaczęłam w to powoli wierzyć, że coś ze mną nie tak. Nie wiem czy to obsesja na punkcie tego, że jestem zdesperowana, aby go znaleźć, czy powinnam się już udać do psychiatry po odpowiednie leki i zapisać się na leczenie.

Bracia nic nie wiedzieli, o tym co się ze mną dzieję, bo znowu zaczęliby traktować mnie jak laleczkę z porcelany, a nie chciałam do tego dopuścić. Znowu zamartwialiby się, a mieli zbyt dużo spraw na głowie. Już teraz Simon dosłownie przesiadywał od rana do wieczora w gabinecie nad papierami, albo wychodził z Chasem o świcie i wracali późno w nocy. Ostatnio słyszałam ich krzątaninę o trzeciej nad ranem, a gdy obudziłam się o siódmej z zamiarem, aby pójść biegać to Simon siedział przy śniadaniu i po kilku minutach wyszedł. Spał, może trzy godziny, ale musiał wyjść, bo obowiązki go wzywały. Widziałam doskonale, że był przemęczony. Sińce pod oczami, blada skóra, niezliczona ilość kawy, którą pochłonął tego dnia i nie był ubrany jak zawsze w garnitur, tylko w golf i stare jeansowe spodnie, wszystko w kolorze czarnym. W takim wydaniu zawsze wychodził, gdy miał brudną robotę do zrobienia, a nie na spotkanie z ważnym kontrahentem, które akurat tego dnia miał.

Zbliżała się siedemnasta, gdy postanowiłam pójść do biblioteki. Nie chciałam opuszczać mojego wygodnego łóżka, które w tamtym momencie było coraz bardziej miększe, pościel coraz bardziej ciepła, a delikatny półmrok przez zasłonięte częściowo rolety, zachęcały tylko i wyłącznie do przespania tego dnia. Ale Pani Smith była nieubłagana, gdy zadawała nam pisemną pracę na temat powstania Rzymu i jego rozpadu, tak więc, sen muszę odłożyć na później. Stwierdziła, że dwie strony dużej kartki, to za mało na tak ważne wydarzenie i kazała przygotować tylko i wyłącznie sześć stron. Kilka dni temu przeszukałam całą wikipedie i wszystkie strony historyczne, gdzie mogłyby znajdować się przydatne informację. Znalazłam ich dość sporo i nie powinnam narzekać, tylko, że zapełniłam dwie kartki, a kolejne cztery puste strony patrzyły na mnie i drwiły. Zostały mi ostatnie dwa dni na oddanie pracy i jeśli teraz się za nią nie wezmę, to wiem, że jutro na pewno tego nie zrobię.

Uwielbiam szkołę i Panią Smith.

Uwielbiam szkołę i Panią Smith.

Mam nadzieję, że ktoś wpadnie na pomysł spalenia tej budy, a ona zostanie posłana do diabła.

Tylko diabeł w tamtej chwili miałby cholernie dużą konkurencję i może okazałoby się, że ona strąci go z tronu i sama na nim zasiądzie.

Broń Boże.

*****

Ubrana w bluzę Chase'a, dużą torebkę na książki i luźne spodnie dresowe zmierzałam w kierunku interesującego mnie budynku. Zwinnie ominęłam ochronę i mogłam iść sama. Chociaż nie wiem czy to dobry pomysł, po tym co się stało, ale martwić się będę później. Byłam prawie na miejscu, tylko musiałam przejść przez pasy na drodze. Miałam słuchawki w uszach i słuchałam piosenki Nickelback - How You Remind Me. Stary rock ma zupełnie inne brzmienie, niż ten współczesny. Wtedy były zupełnie inne piosenki, inna muzyka, inne słowa. Ten współczesny, jak to uznała Agnes, jest to bardziej walenie o gary, niż muzyka. Do tych piosenek z lat dziewięćdziesiątych ma się pewien sentyment, bo słuchało się ich za dziecka i nawet jak się nie znało słów i wymyślało się swoje, to i tak wspaniale się bawiliśmy. Byłam na pasach, gdy usłyszałam trąbienie, a po odwróceniu się zauważyłam jak rozpędzony samochód nieubłaganie zbliża się w moim kierunku. Zdążyłam się w sobie skulić i nakryć ramiona na głowę, oczekując uderzenia, które nie nastąpiło. Otworzyłam delikatnie oczy i zauważyłam, że auto zatrzymało się dosłownie kilka centymetrów od moich nóg, które zrobiły się wiotkie.

(Nie) Nienawidzę Cię!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz