Rozdział 7

219 24 0
                                    

Elena

Od niespodziewanego spotkania z mężczyzną, minął dokładnie tydzień i od tamtego czasu czuję się obserwowana, ale gdy wmawiałam sobie, że to Simon poprosił ochroniarzy, żeby mnie pilnowali, było mi lepiej. Choć wiem, że tak nie jest, wmawianie sobie tego było lepsze, niż strach o własne życie i poczucia lęku. Wracałam ze szkoły z Mirandą, a mój humor nie należał do najlepszy. Wszystkiemu była winna Pani Smith, która oceniła nasze wypracowania. Niestety nie przyłożyłam się do tego, ale napisanie pięciu stron to i tak wyczyn. Niestety wielka ocena „F" na pierwszej kartce, aż raziła w oczy i nie mogłam na nią patrzeć.

Stara jędza.

Wyznaczyła oczywiście termin poprawki, tylko tym razem ma to być w formie testu na lekcji. Ona poda pytania, a my mamy godzinę lekcyjną na odpowiedzi, bez żadnej pomocy z książek, zeszytu czy internetu. Jakoś nie widzę w swojej głowie lepszej oceny, niż „E", a jeśli uda mi się jakoś ją zdobyć, to będzie znak, że tam na górze jednak mnie trochę lubią i ochronią przed powtórzeniem klasy. Simon kilka, może nawet kilkanaście razy mówił, że wystarczy jeden telefon i wszystko załatwi, ale kategorycznie mu zabroniłam. Bałam się spojrzeń uczniów, którzy będą na mnie patrzeć z wrogością i dystansem, gdyby dowiedzieli się, że zaliczenie mam załatwione przez brata, a nie przez swoją naukę. Niestety w tej szkole plotki roznoszą się z prędkością światła. Wystarczy, żeby nauczyciele plotkowali na przerwach, jeden uczeń podsłucha, przekaże kolejnemu i poczta pantoflowa ruszy.

- W sobotę jest impreza. – mruknęła z figlarnym błyskiem w oku Miranda.

- Nie, dzięki. Po ostatnim mam dosyć imprez. – czasem dalej nawiedzały mnie koszmary.

- Musisz się wyluzować i obiecuję, że teraz nie spuszczę z ciebie wzroku. Słowo harcerza. – podniosła dwa palce w górę, aby uwiarygodnić swoje słowa.

- Nie byłaś nigdy harcerzem. – przypominałam z śmiechem.

- Ja może nie, ale moja mama tak. – puściła mi oczko.

Nie miałam ochoty na żadne imprezy. Po ostatnim mam traumę do końca życia i tylko siłą ktoś będzie musiał mnie wyciągnąć z mojego ciepłego łóżka, które wiem, że czeka na mnie w domu. Bardzo chętnie wyszłabym gdzieś na jakąś imprezę, ale wizja ostatnich zdarzeń skutecznie ostudziła mój zapał. Wtedy pomógł mi ten mężczyzna, ale gdyby go nie było w tamtej chwili to zapewne ta noc skończyła by się o wiele gorzej, niż siniaki i zadrapania.

Wróciłam do domu chwilę po czternastej, poszłam coś zjeść i udałam się do swojej sypialni z zamiarem nauki na kolejny dzień. Usiadłam przy biurku i wyciągnęłam potrzebne książki, chwyciłam w rękę długopis i zaczęłam robić dodatkowe notatki, a niektóre informacje z zeszytu przepisuję na osobną kartkę. Niestety należę do tej grupy osób, że nawet jeśli mam notatki w zeszycie starannie zapisane, kaligraficznym pismem i zaznaczone milionem kolorów i tak nie będę potrafiła się z niego uczyć, bo muszę mieć przepisane na osobną kartkę. Chwilami jest to denerwujące, ale czasem to pomaga Mirandzie, która zabiera jeden arkusz i tłumaczy nauczycielom, że to dodatkowy papier w razie jakby zabrakło jej miejsca. Gdy nauczyciele chodzą po klasie to mówi, że to zapisana kartka już i pisze drugą, a na sam koniec podczas oddawania, moje starannie zapisane informacje, gniecie w kulkę i tłumaczy się tym, że tam były bzdury i nie chce kaleczyć wzroku, pamięci i wprowadzić w zażenowanie naszych szanownych nauczycieli, tym czymś i za każdym razem trafia do kosza na śmieci ustawionego w rogu klasy. Wtedy za każdym razem morduję ją wzrokiem, a ona wysyła całusa w moją stronę z słowami: też cię kocham. I jak tu jej nie uwielbiać?

Po godzinie mój organizm miał serdecznie dosyć, a gdy powędrowałam wzrokiem w stronę wygodnego łóżka, rzuciłam długopis na blat biurka i prawie, że tanecznym krokiem ruszyłam w stronę swojego zbawienia. Wskoczyłam na łóżko od razu opatulając się kocem pod sam nos, zamknęłam oczy i oddałam się w ramiona snu.

(Nie) Nienawidzę Cię!Where stories live. Discover now