[Byłem sam]

4 2 0
                                    

Byłem sam, trwałem w szarej codzienności
Wyblakle, bez namiętnej miłości
Wtem utonęła ma dusza
W oceanie chmur twoich oczu

I nie próbowałem wyjść
Dałem się ponieść nurtowi
Moje ciało wpadło w twe objęcia
Doznając rozkoszy bliskości

Cała twoja naturalność
Była mi bliższa
niż wyobrażenia ideałów
czy pomniki stawiane boginiom

Twój śmiech w letnim wietrze
Orzeźwiał do życia
Twój głos ze śpiewem ptaków
Tworzył symfonię lepszą od oper

Wpatrywałem się w ciebie
wspomnienie tego będzie trwalsze
niż pomnik ze spiżu
ale chciałem by trwało to wtedy wiecznie

Nadałaś sensu wszystkiemu wkoło
Znalazłem w tobie sens życia
Zatem czekam aż znowu nam dane będzie się zbliżyć
Czekam
Na Ciebie

Poranny płacz roślinWhere stories live. Discover now