Byłem sam, trwałem w szarej codzienności
Wyblakle, bez namiętnej miłości
Wtem utonęła ma dusza
W oceanie chmur twoich oczuI nie próbowałem wyjść
Dałem się ponieść nurtowi
Moje ciało wpadło w twe objęcia
Doznając rozkoszy bliskościCała twoja naturalność
Była mi bliższa
niż wyobrażenia ideałów
czy pomniki stawiane boginiomTwój śmiech w letnim wietrze
Orzeźwiał do życia
Twój głos ze śpiewem ptaków
Tworzył symfonię lepszą od operWpatrywałem się w ciebie
wspomnienie tego będzie trwalsze
niż pomnik ze spiżu
ale chciałem by trwało to wtedy wiecznieNadałaś sensu wszystkiemu wkoło
Znalazłem w tobie sens życia
Zatem czekam aż znowu nam dane będzie się zbliżyć
Czekam
Na Ciebie
YOU ARE READING
Poranny płacz roślin
PoetryMoje pierwsze spotkanie z pisaniem poezji. "Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie" - Dante Alighieri, "Boska Komedia"