Jan i Małgorzata (Jaś i Małgosia, część 3 i ostatnia)

54 15 0
                                    


Wnętrze chatki okazało się niezwykle przytulne. Było tu ciepło, jako że ogień wesoło trzaskał w kominku, a zapachy unoszące się zewsząd koiły zmysły. Owe zapachy pochodziły z leżących wszędzie czekolad, karmelu, owoców i innych pyszności, których było tak dużo, iż ledwo było widać spod nich cokolwiek innego. Stół, blat kuchenny, a nawet krzesła i inne meble – wszystko to uginało się od ciężaru smakowitości.

- Ach – rzekła Małgorzata, patrząc na to wszystko.

- Właśnie upiekły się ciasteczka – oznajmił chłopak, stając tuż za nią. Wówczas dziewczyna otrząsnęła się nieco.

- Tak, ale... Ja powinnam uciekać.

- Uciekać?

- Goni mnie ktoś... potwór. Ja wiem, że...

- Że to brzmi dziwnie? Właśnie znalazłaś się w chatce zbudowanej ze słodyczy i nadal uważasz, że uznam to za dziwaczne?

Przełknęła ślinę.

- Może rzeczywiście.

Wzięła głęboki oddech i dodała jeszcze:

- Zatem to byłeś ty, prawda?

Zamrugał, jakby nie wiedział o co chodzi, po czym jego twarz znów rozjaśnił uśmiech.

- Masz na myśli truskawki?

- I mapę.

- Tak, to byłem ja.

- Dlaczego?

- To dobre pytanie – powiedział, odgarniając z krzeseł stosy jedzenia. – Odpowiedź zajmie mi dłuższą chwilę. Usiądziesz?

Wahała się tylko przez moment, a później usiadła niepewnie, nie opierając się nawet. Siedziała sztywno, bo ostatnie wydarzenia nadal napawały ją strachem, poza tym wydawało jej się, iż wszystko to teraz jest jedynie snem. Nie umarła, bo przecież już tu była, chociaż tego również nie mogła przecież wykluczyć. Natomiast nie potrafiła przyjąć do świadomości, iż mogłaby się tu znaleźć zupełnie naprawdę.

- Proszę – chłopak położył na wolnym skrawku stołu talerz z obłędnie pachnącymi ciastkami. – Przy okazji, bo nie przedstawiłem się: Janek jestem.

Wyciągnął rękę, którą ona w końcu niepewnie uścisnęła.

- Małgorzata.

- Tak, wiem.

- Hmm?

- Mówiłaś, wtedy.

- Ty... Ty słuchałeś?

- Wiesz, inaczej nie wiedziałbym, że potrzebujesz trochę truskawek. Ale to nie tak! Ty po prostu... No cóż, zapewne mówiłaś sama do siebie.

- Nieważne – machnęła dłonią. – To pewnie i tak tylko sen.

- Sen? Co masz n myśli?

- To wszystko. Chatkę. Słodycze. Te ciastka. Ciebie.

- Ja jestem najzupełniej prawdziwy. Co do reszty – niczego nie można być pewnym – mrugnął.

Małgorzata, z braku innego pomysłu, uniosła wypiek do ust i spróbowała.

- Jakie to pyszne! – oznajmiła, gdy poczuła na języku rozpływającą się czekoladę i delikatne, kruche ciasto z nutą wanilii.

Stare baśnie od nowaWhere stories live. Discover now