♡Impreza♡

134 12 4
                                    

Edgar:
Dzisiaj jest impreza u Fanga, na którą mnie zaprosił.

Nie wiem czy iść czy nie. Nie lubię tłocznych miejsc ale chciałbym się do niego zbliżyć. Sam nie wiem dlaczego.

- Ziemia do Edgara. Słuchasz mnie? - z moich rozmyśleń wyrwał mnie siostra.

- Sory, zamyśliłem się. Co mówiłaś?

- Pytałam się czy idziesz do Fanga?

- Właśnie się zastanawiam. A ty idziesz?

- No pewnie. Janet tam będzie więc ja też.

- Jakżeby inaczej... - mruknąłem pod nosem.

- Ca ty tam mówisz?

- Nic, nic.

- To idziesz? Fang się mnie pytał w szkole czy będziesz. Chyba mu zależy.

- Tak myślisz?

- Przecież to widać, debilu.

- No to chyba pójdę. Na którą?

- Chyba na 18:00.

Spojrzałem na zegarek - 16:50. Było jeszcze trochę czasu.

- Dobra, ja lecę się szykować - powiedziała Colette kierując się do swojego pokoju.

- Tak szybko?

- Muszę zdecydować w co się ubrać.

Ah, no tak. Zapomniałem, że Janet też tam będzie. Siostra bardzo ją lubi, są przyjaciółkami od 5 lat. Myślę, że mają się ku sobie ale kto wie?

*** skip time ***

Minęło około 40 minut. Ja zdążyłem się już uszykować. Colette jeszcze poprawiała włosy.

Dalej nie byłem pewny czy iść, ponieważ imprezy to nie mój klimat ale skoro Fangowi zależy żebym był to raczej powinienem pójść.

- Colette! Jesteś już gotowa?

- Tak! Już idę!

Ona przyszła, wzięła swój telefon i wyszliśmy z domu.

- Jedziemy autem czy idziemy z buta? - spytałem.

- Możemy się przejść.

- Spoko.

Gdy byliśmy już prawie pod domem Fanga było już słychać głośną muzykę. Spojrzałem na zegarek. Jest 17:50.

Zapukałem do drzwi, otworzył je gospodarz.

- Jednak zdecydowałeś się przyjść?! - powiedział, wyglądał na szczęśliwego.

- Ta, siostra mnie przekonała.

- Super! Wchodźcie do środka.

Fang wpuścił nas do domu, który w całe nie był mały. Gdy weszliśmy do środka było tam pełno ludzi, większości nie znałem ale udało mi się wyłapać kilka znajomych twarzy.

Stałem przez chwilę we wejściu do salonu, gdzie byli wszyscy. Poczułem czyjąś rękę na ramieniu.

- Nie idziesz? - to był Fang.

- Nie lubię tłocznych miejsc.

- Ah, rozumiem. Możemy pójść do ogrodu, tam będzie mniej ludzi.

- A ty nie chcesz iść się bawić? Myślałem, że właśnie po to zrobiłeś imprezę.

- Niby tak, ale wolę spędzić czas z tobą - powiedział I uśmiechnął się do mnie.

Chyba już wspominałem, że w tym jego uśmiechu jest coś co spraiw, że zaczynam się rumienić. I tak stało się teraz.

- Chodźmy ba dwór. Ty chyba mosisz ochłonąć bo masz czerwone poliki. Musi być ci duszno - powiedział granatowłosy, wziął moją rękę i zaciągnął do ogrodu.

Rozejrzałem się chwilę po nim. Był ogromny. Nie jestem też ekspertem ale miał cechy typowo ogrodów francuskich. Wiecie. Takie jak regularność kompozycji dwubocznej (czy jakoś tak), po środku był chodnik prowadzący do fontanny stojącej na środku.

- Wow - to było jedyne co wydobyło się z moich ust.

- Niezły, prawda? Moją mamą sama projektowała.

- Nieźle.

Fang wziął mnie za rękę - znowu - i zaprowadził do altanki, gdzie usiedliśmy.

- Ty mając taki ogród wolisz chodzić do parku i chować się za wierzbą? - zapytałem wciąż rozglądając się.

- Tam mi się jakoś przyjemniej przebywa, wiesz o co chodzi.

- Ta, wiem. Jest tam coś co działa uspakajająco.

- Dokładnie! - powiedział z entuzjazmem.

Siedzieliśmy tak w ciszy przez jakiś czas.

Fang:
W altanie było słychać z domu głośną muzykę. Chciałem tam iść ale coś mi mówiło, że lepszym wyborem jest zostać z Edgarem.

Mosze przyznać, że dzisiaj nie wygląda aż tak jak emos. Jest nawet.... uroczy? Nawet tak nie myśl Fang!

Spojrzałem się na ciemnowłosego, który wciąż się rozglądał po ogrodzie, chyba na prawdę mu się podoba.

- Możemy iść do środka jeśli chcesz - powiedział po chwili.

- No dobra. Jeśli ty chcesz to chodźmy.

Weszliśmy do środka. Pierwsze co zobaczyłem do Bustera i Chester, którzy się całowali. I to nie był taki zwykły całus, to był jeden ztych bardziej namiętnych. To był już drugi dzisiaj. To znaczy, że albo coś jednak jest na zeczy albo po prostu się upili.

Trzymałem kciuki za to pierwsze.

- Masz, napijmy się - powiedział Edgar podając mi drinka, sam miał jednego dla siebie.

- Dzięki. Nie sądziłem, że pijesz.

- Nie za często ale czasami się zdarzy, a ty?

- No wiesz... jestem raczej typem imprezowicza więc....

- No tak. Ty jesteś duszą towarzystwa.

- Myślę, że można tak to określić - powiedziałem drapiąc się w tył głowy.

Poszliśmy usiąść na kanapie, na której siedziało kilka innych osób.

Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać i popijać nacmsze drinki. W pewnym momencie przyszedł do nas lekko już najebany Chester.

- Ej. Chińczyk. Gracie z nami w butelkę?

Spojrzałem się na Edgara, który wzruszył ramionami. Wziąłem to za takie 'nie wiem'.

- Spoko - odpowiedziałem.

Chester złapał nas za ręce i zaprowadził do jednego z pokoi gdzie w kółku siedziało jeszcze kilka innych osób.

Edgar:
Szczeze to nie miałem ochoty na tą grę no ale nie chciałem wyjść na jeszcze większego emosa niż byłem więc zostałem.

Jedna dziewczyna zkreciła butelką. Wypadło na Fanga, już w pierwszej kolejce?

- Fang, pytanie czy wyzwanie?

- Chyba wybiorę wyzwanie - powiedział uśmiechnięty.

- Pocałuj osobę po prawej.

Spojrzał się na mnie. Czemu na mnie? Pewnie nie wiedział czy chodzi jej o jego czy jej prawo. Ja siedziałem po jego prawej.

Też się na niego spojrzałem i zanim się zorientowałem on mnie pocałował.

Nie było to jakieś długie i namiętne. Był to raczej szybki całus w usta.

Typiara zrobiła wielkie oczy jakby zobaczyła ducha. Ja z resztą tak samo. Nie spodziewałem się, że on to zrobi. Poczułem jak zaczynam się lekko rumienić, ale nikt zdaję się nie zauważył.

-------------------------------------------------------------

900 słów
Witajcie❤️ Myślę, że rozdział nawet spoko wyszedł. Jeśli chcecie możecie pisać swoje opinie.

☆Fangar☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz