Rozdział 19

2.6K 88 14
                                    

Obudziłam się o 6:00 godzinie strasznie się nie wyspałam. Liam i David zostali y nas na noc, ale przez tych kretynów nie mogłam w ogóle spać w nocy. I zamierzam dziś ich totalnie ignorować niech mają nauczkę. Zrobiłam poranną rutynę i wyszłam zejść na dół, aby zjeść śniadanie. No niestety przy stole już siedzieli chyba wszyscy. Weszłam do jadalni I tym razem było wolne miejsce obok Mikiego więc się na nie skierowałam.

- Siema młoda -przywitał się ze mną David I Liam.
- Hej Miki-przywitalam się do najstarszego brata ignorując resztę.
- Dzień dobry, wyspałaś się?-zapytał mnie mój najstarszy brat.
- Przez takich kretynów się nie wyspałam, nie mogłam w ogóle zasnąć-odpowiedziałam mojemu bratu w tym samym czasie nakładałam jajecznicę na talerz.
- Mogłaś przyjść -powiedział
- Przecież cię przeprosiliśmy -odezwał się Charles, ale ja jego słowa po prostu zignorowałam.
- Mogę po szkole pójść do parku?-zapytałam starszego brata.
- Jasne a z kim chcesz iść?-zapytał mnie Miki.
- Jeszcze nie wiem może sama.

- Po chuj?-odezwał się Charles
- Ja idę buty ubierać-powiedziałam wstając z krzesła I poszłam na korytarz gdzie były moje buty.

***

Siedziałam na murku przed szkołą. Pogoda dziś nie dopisywała, bo padał deszcz. Mój dzisiejszy humor nie był dobry. Siedziałam sama I nie widziałam na dworze nikogo oprócz siebie. Dziś w szkole też nie było Harper, Mii i Lucasa, bo musieli gdzieś wyjechać. Do braci nie miałam po co iść. Więc sama Siedziałam i myślałam nad życiem. Aktualnie była godzinna przerwa obiadowa, a ja nie pojawiłam się na stołówce.
Na telefon zaczęło przychodzić multum powiadomieni od Chłopaków na grupie gdzie to ja się podziewam i czemu nie ma mnie na stołówce nie wyświetlała ich na instagramie tylko wpatrywałam się na wyświetlacz. A po chwili wyłączyłam telefon. Było mi jakoś przykro z niewiadomego mi powodu.

Teraz właśnie wspomniałam o wszystkim o czym się dowiedziałam przypadkiem sama nie wiem kiedy to było. O tym, jak to Asher jest niebezpieczny, jak chce się na moich braciach i tacie zemścić. I o tym Jacek też są moi bracia.
Nigdy jakoś się nie przejmowałam tak totalnie, ale po ostatniej akcji za szkołą, która była moja winą Chłopaki o tym się nie dowiedzieli a ja dalej boję się Ashera.

- Co ty tu robisz?-dobiegł mnie męski głos skierowany w moją stronę. Zobaczyłam zbudowaną sylwetkę mężczyzny. Niech to szlak akurat jak wspomniałam o tym człowieku w myślach musiał się do cholery pojawić?
- Nie twój pieprzony interes-powiedzialam nie patrząc na niego. I co to niby ja za nim łażę? Dobra może i przyszedł tu nie wiedząc że tu jestem, ale co z tego.
Zeskoczyłam z murku omijając tego kretyna.
- Gdzie uciekasz?-kolejne pytanie wyszło z jego ust.
- Nie możesz choć raz się odwalić?
Powiedziałam I odeszłam już jak najdalej od tego idioty. Gdy weszłam do szkoły stwierdziłam że pójdę w stronę stołówki do Mojich braci jak i można powiedzieć znajomych. Z ich ekipy lubiłam najbardziej Liama bul naprawdę miły choć z wczorajszej nocy chyba nie był.zachwycony tym omysłem żeby mnie przestraszyć co mi tłumaczył na parkingu przed szkołą z rana.

Weszłam do stołówki i od razu skierowałam się do stolika chłopaków.
- Gdzie ty do cholery byłaś?-zapytał mnie wysokim tonem Charles gdy usiadłam obok niego przy stoliku
- Na dworze -odpowiedzialam.
- Co?!-wszyscy jednocześnie wrzasnęli przez co wszyscy na stołówce spojrzeli w naszym kierunku.
- Nom -odezwałam się.
- Po co?-zapytał mnie Liam.
- Przewietrzyc się-odpowiedziałam
- Dobra, ale więcej nie wyłaz jak deszcz leje -odezwał się Will.
- Słońce wiesz że za kilka dni jest wycieczka na miesiąc?-zapytał mnie David.
Wycieczka pierwsze słyszę, ale może być ciekawie.
- Nie słyszałam a co?
- Nic tak tylko pytam to co jak jusz wiesz to pojedziesz na nią?-zapytał
- A do kąd jest?-zapytałam
- Do Santa Monica-odpowiedział za niego Matteo
- Może?

***

Opuściłam budynek szkoły skierowałam się w kierunku gdzie znajdował się park. Deszcz już nie padał a słońce zaczęło rozświetlać niebo a dzięki temu że po deszczu rozświetliło się słońce powstała przepiękna tęcza.

Gdy dotarłam do parku spacerowałam na chodniku aż moim oczomu ukazały się sylwetki małego chłopczyka oraz kobiety. Przez chwilę nie mogłam przypomnieć kto to taki, ale gdy chłopiec się odwrócił przypomniałam sobie kim jest. Levi chłopczyk którego widziałam Gdy się urodził był to mojej dawnej sąsiadki wnuk z którym ja miałam okazję czasem się po opiekować a obok niego stała średniego wzrostu brunetka w kwiecistej sukience która jak mnie zauważyła zagościł na jej twarzy ogromny uśmiech. Była to Sofia jego matka.

- Aurora!-wykrzyczał mały chłopiec moje imię i po chwili zaczął z otwartymi ramionami do mnie biec.
Nie wiedziałam, że się tu przeprowadzili.
- Levi jak ty wyrosłeś!-mówiłam radosnym głosem ściskając chłopca. Sofia do nas podeszła.
-Witaj Słonko-przywitałam się ze mną Inie objęła ramionami-jak ja cie dawno nie widziałam, ale żeś urosła-uśmiechnęła się.
- Ja również ciebie dawno nie widziałam. Miło was widzieć-rówwniez posłałam jej uśmiech.
- Co tutaj robisz kochana?-zapytała
- Mieszkam u swojego ojca i trójki braci zaadoptowali mnie. W sumie to od niedawna tutaj jestem chyba od półtora tygodnia-powiedziałam-a ty co tutaj robisz?
- Przeprowadziliśmy się do Los Angeles bo dostałam dobrze płatna pracę a Levi ma opiekunkę i chodzi do przedszkola-powiedziała
Sofia jak się nie mylę miała 32lata była naprawdę miła.
- Pobawimy się?-odezwał się chłopiec patrząc na mnie
- Jasne a w co chcesz się pobawić?-zapytałam i uśmiechnęłam się szeroko do chłopca.
- Berka-powiedział a po chwili pacnął mnie swoją dłonią w nogę mówiąc przy tym-berek gonisz!-i zaczął uciekać
- Ostrożnie!-krzyknęliśmy w tym samym czasie ja i Sofia a potem zaczęłam biec za Livim.
- Zaraz cie złapie!-byłam tuż za chłopcem aż go dotknęłam dłonią w ramię i powiedziałam-teraz ty gonisz
I zaczęłam biec. Bawiliśmy się tak jeszcze kilka minut aż chłopiec się zmęczył i chciał do mnie na ręce więc go wzięłam.
- Auroro mogłabym twój numer?-zapytała mnie Sofia
- Tak Jasne-odpowiedziałam a po chwili zaczęłam wymieniaaac cyfry swojego numeru telefonu. Wymieniłyśmy się też nazwami na Instagramie.
- Dobrze to do zobaczenia musimy się, kiedy umówić na zakupy!-krzyknęła gdy już się oddalałam odemnie.
- Papa tak Jasne!

Jeszcze zostałam w parku jednak gdy już chciałam wyjąć telefon i zadzwonić do najstarszego z moich braci czy by mógł po mnie przyjechać napotkałam kogoś spojrzenie. Właśnie grupa nie lubianych prze zemnie osób szła w moją stronę. Asher, że swoimi kolegami właśnie szedł w moją stronę. Cholera co tu robić.

- Kogo moje oczy widzą?-poszedł bliżej a ja się cofałam krokami do tyłu się się odwruciłam wyjmując przy tem telefon z kieszeni aby zadzwonić po Kogo kolwiek.
_____________________

Hejka jak wam się podoba rozdział?
Myślę czy jutro nie zrobić dwóch rozdziałów. Dajcie znać czy chcecie dwa rozdziały w Sobotę i dwa w niedzielę lub w niedzielw jeden.
To postaram się ogarnąć.
Rozdział został sprawdzony, ale jeżeli są jakiekolwiek błędy z całego serca przepraszam. <3

Jednak wstawiam trochę wcześniej 17:31

Dziękuję za tyle wyświetleń i gwiazdek❤️❤️

Odnaleziony Skarb [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now