Słaba

1K 77 59
                                    

Polecam włączyć sobie jakaś smutną palyliste i zapraszam do czytania 

Po wydarzeniach z przed południa, obudziłam się dopiero jak na dworze już zapadał zmrok. Biodro bolało bardziej niż zazwyczaj, a na policzkach czułam jeszcze zaschnięte łzy.

- Okej Mela musisz iść się ogarnąć, przecież nic się nie stało prawda? To tylko trochę więcej cięć niż zazwyczaj, ale to nic bywało już gorzej. Dam radę i tym razem, Prawda? Poradzę sobie tak jak zawsze, w ciszy i sama. - mówiłam do siebie i tak bardzo chciałam wierzyć w te słowa. W łazience ściągnęłam kawałek papieru który wcześniej położyłam na ranach. Oczywiście, że musiał się przykleić. - Ugh jak ja nienawidzę tego odrywać. No dobra lepiej tym razem nałożę jakiś plaster na to, tak na wszelki wypadek. 

Wróciłam do łóżka, ale już nie mogłam zasnąć, oczywiście, że mój kochany umysł musiał wrócić do rozmyślania.

- Dlaczego to tak boli? Ból po cięciach jest niczym w porównaniu do tego cholernego kłucia w klatce piersiowej, do tego uczucia, że straciło się kontrolę. Znowu. Już naprawdę było coraz lepiej, ale to wszystko znowu wraca, proszę ja tak bardzo nie chce żeby to wróciło. Nie mogę, nie dam rady. Mówi się do trzech razy sztuka czy to będzie ten trzeci raz? Ten który mnie pokona? Może udało mi się tak długo utrzymywać te wszystkie emocje na wodzy, może ukryłam je głęboko, ale ile można. Przecież od początku wiedziałam, że w końcu moja tama pęknie, a wszystkie emocje ze mnie wypłyną. Choć w sumie i tak długo mi się udało je powstrzymać, trzy miesiące. Od tylu je powstrzymuje, tyle już nie żyje mama i babcia. Trzy miesiące temu umarły na moich oczach i ja też wtedy powinnam prawda? - mówiłam po cichu to wszystko, wyobrażając sobie tak jak zawsze, że ktoś tego wszystkiego słucha, że ktoś mi odpowie, że po prostu ktoś przy mnie będzie, że nie będę z tym wszystkim sama. Ale to martwe marzenia. Nikt nie może zobaczyć jak słaba jestem nigdy. NIGDY. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać, ale łzy kapały co jakiś czas na pluszaka którego trzymałam tak jakby mógł mi zastąpić człowieka. Czułam, że się duszę, w moje głowie był chaos jeden wielki pierdolony chaos. Powietrze potrzebuje powietrza

Szybko wyszłam na balkon i usiadłam. Zamknęłam oczy i próbowałam się uspokoić, styczniowe, mroźne powietrze otulało mnie chłodem i spokojem. A dookoła było tak przyjemnie cicho.

Przepraszam mamo, tak bardzo przepraszam. Prosiłaś mnie, żebym opiekowała się Hailie, ale nie dałam rady, obiecuję, jeszcze się poprawię. Naprawdę. Myliłaś się że jestem silna, ja po prostu umiem dobrze udawać. Tak naprawdę jestem słaba tak cholernie słaba. Przecież już prawie się poddałam jak miałam jedenaście lat, ale dziecięca ciekawość wygrała. A rok temu podczas tej całej presji, i stresu do egzaminu znowu wszystko wróciło. Nigdy nie zapomnę jak siedziałam na parapecie i oglądałam ludzi. Jak słyszałam ten cholerny głosik w mojej głowie, że powinnam skoczyć, jak bardzo chciałam to zrobić. To wszystko było tak realistyczne i takie, takie przerażające. Ale dałam radę, dam i teraz rade. Jeszcze kiedyś uda mi się odrodzić. W mojej głowie nie będzie tylko chaosu.  A ja będę mogła spoglądać na moje blizny z myślą, że mi się udało. Wtedy mamo, wtedy będziesz miała rację, wtedy będę mogła powiedzieć, że jestem silna. 

Tak bardzo chce mieć kogoś, komu mogłabym się wygadać, przecież nie mogę zawsze gadać o tym wszystkim do samej siebie. I co prawda mam cudownych przyjaciół, których kocham, ale nie mam prawa zrzucić na nich tego wszystkiego. Oni mają swoje problemy. Ale tak bardzo chciałabym móc się do kogoś przytulić. Pamiętam jak wcześniej zawsze chciałam mieć starszego brata, jak wyidealizowałam to stanowisko jako kogoś kto zawsze jest przy tobie, bo choć wiedziałam, że mam siostrę to i tak bym się jej w życiu nie wygadała. Tego uczyła mnie mama muszę ją chronić. Ale kto ochroni mnie ? I mimo tego, że mam teraz nie jednego, a aż piątkę starszych braci to i tak boje się im wygadać. Kurwa i tak wiem, że tego nie zrobię. Ale ja już nie daje rady tego wszystkiego jest za dużo. 

Skuliłam się na balkonie chowając głowę w kolana. Jedyne co słyszałam to mój płacz, którego i tak ledwo dało się usłyszeć. Ból w mojej klatce piersiowej i dziwne kłucie w sercu to jedyne co czułam, no i czasami zimny powiew powietrza. Tak bardzo znowu chciałam to zrobić, ale nie miałam siły, by wrócić do łazienki. Więc zostałam. Nie wiem ile tam siedziałam, ale to pomagało, powoli łzy przestały lecieć, a na mojej twarzy zostały tylko ich ślady. Mój oddech stał się normalny, a drżenie ciała nie było już spowodowane atakiem paniki tylko zimnem. 

- Chyba czas wracać- mruknęłam do siebie i spojrzałam w górę - dziękuje księżycu, że przy mnie byłeś. Dobranoc kochany 

Poszłam szybko do łazienki by doprowadzić swój stan do porządku. Wyglądałam tak fatalnie jak się czułam. Gdy wróciłam do łóżka, dochodziła już 2 w nocy. Puściłam na słuchawkach playlistę ze smutnymi piosenkami, by jeszcze bardziej się dobić, bo czemu nie. W końcu jestem pieprzoną masochistką. 

Nadal nie mogłam zasnąć i tak bardzo potrzebowałam znowu zrobić parę kresek. I tym razem nie oparłam się temu uczuciu. Wyjęłam nóż introligatorski z szafki nocnej. Pamiętam jak pierwszy raz przejechałam nim po swojej skórze. To było w wakacje przed 8 klasą. Pamiętam jak pierwszy raz dotykałam swoich ranek i jak bardzo mnie to przerażało, a jednocześnie poczułam ulgę, nie na długo, ale jednak. Z czasem coraz częściej potrzebowałam tej ulgi. 

Gdy na mojej kostce przybyły dwie kreski. Otworzyłam aplikacje I am sober. Przejrzałam ją. Widziałam, że passa dni między cięciami wydłużała się po egzaminach. Tak, że nawet w sierpniu tylko dwa razy to zrobiłam. Zauważyłam też, że od jakiegoś czasu ta passa znowu się skraca, a ja coraz częściej potrzebuje tej ulgi. 

Niektórzy próbują sobie ulżyć krzywdząc innych, ale ja wolałam zawsze to sobie zadawać ból. 

- Zasługuje na niego - powiedziałam z przekonaniem - w tym właśnie rzecz, zawiodłam innych, ale przede wszystkim siebie. Może i dzięki ciekawości co będzie dalej, nigdy jednak nie posłuchałam tego głosu i nigdy nie przekroczyłam granicy cięcia się. Jednak wewnątrz jestem martwa. I choć to zdanie brzmi tak oklepanie to chyba najlepiej opisuje to wszystko. 

W końcu cały ten chaos i rozmyślania wykończyły mnie na tyle, że udało mi się zasnąć. Wiedziałam, że jutro obudzę się udając, że wszystko jest w porządku, ale wiedziałam też, że długo tak nie wytrzymam i w końcu mój największy strach się ziści i ktoś odkryje jak słaba jestem. Ważne, że to jeszcze nie dzisiaj. 


No i mamy kolejny rozdział kochani. 

Myślę, że wyszedł dość smutny, a przynajmniej chciałam, żeby ktoś płakał na nim, mam nadzieję, że mi się udało. Ten rozdział też to trochę taki chaos, ale to przemyślenia Mellody są chaotyczne więc i taki musi być. 

No to co widzimy się za tydzień na urodzinkach dziadka Vincenta 


Rodzina Monet- NocWhere stories live. Discover now