30. "LanlingJin"

131 18 4
                                    

Młody mężczyzna rozglądał się na boki, uważnie oglądając bogate zdobienia na murach, ścianach, schodach i wszystkim innym. Minęło wiele lat od kiedy był w LanlingJin. Westchnął i odwrócił wzrok z widoków. Spojrzał na swojego towarzysza obok w bieli. Jego nic nie pokazująca mina nie poprawiła jego humoru, ale przynajmniej może popatrzeć na coś piękniejszego. Transportująca ich platforma była zaledwie kilka metrów od góry, więc mieli tylko kilka sekund, aż będą musieli wstać. Wei Ying uśmiechnął się lekko, jeden palec kładąc na odpowiednik mężczyzny obok.

- Lan Zhan. - wyszeptał, przykuwając uwagę swojego towarzysza. - Jestem głodny. - zachichotał, zabierając dłoń.

- Ah. - mruknął, odwracając wzrok.

Wysiedli z transportu, a za nimi podążył Lan Xichen, który siedział na jego drugim końcu. We trójkę zaczęli iść w stronę wielkiej sali, gdzie ma odbyć się bankiet. Wei Ying szedł za dwójką w białych odzieniach, będąc jedynie tu na prośbę Lan Zhan'a. Jego brew lekko mu zadrżała, kiedy wyczuł dobrze mu znaną energię w pobliżu. Kątem oka zerknął w bok. Szedł wraz z kilkoma innymi wojownikami sekty YunmengJiang. Jiang Cheng od razu go rozpoznał, idąc centralnie w jego kierunku. 

- Liderze sekty Lan, Hanguang-Jun. - przywitał ich, stając na przeciwko swoich rozmówców.

- Liderze sekty Jiang. - zaczął Lan Xichen, domyślając się, że na pewno nie będzie to miła rozmowa.

- Nigdy nie przyprowadziliście nikogo z zewnątrz. Cóż za niespodzianka. - zakpił. - Zastanawiam się, kim jest ten specjalny gość. Może mi go przedstawicie? - w jego głosie dało się bardzo dobrze usłyszeć jego zamiary. Na jego słowa Wei Ying zmarszczył lekko brwi, jednak dalej stał wyprostowany za dwójką braci.

- Cóż... - przerwał, kiedy zaczęła do nich zbliżać kolejna osoba.

- Xichen. - powiedział nowy przybyły.

- Yao. - odpowiedział mu z uśmiechem starszy z braci, odwracając się do niego.

- Dlaczego nie powiedziałeś, że Lan Wangji też będzie? - stanął przed nimi lider sekty Jin, a zza niego dało się zobaczyć kucyk kogoś innego.

Wei Ying z grzeczności ukłonił się, tak samo dwaj kultywatorzy z Jiang. Gdy się podniósł coś go trafiło. Rozszerzył oczy, mogąc poczuć energię bijącą od Lianfang-zun. Już raz ją czuł. Zna ją doskonale. Nigdy nie zapomni tej nocy, jak ktoś z tą samą mocą starał się go zakłócić. Pamięta jego twarz i jak to wyciągnął go z tłumu. To on. On go zakłócił. I to on jest teraz liderem sekty Jin. Zmarszczył brwi w złości, a jego oczy lekko zabłysły na sekundę czerwienią. Musi się jednak opanować. Nie będzie w takim miejscu rozpętywać kolejnej walki. Nie słuchał przez ten krótki czas ich rozmowy, ale jeden głos szybko go sprowadził na ziemię. 

- Wujek Mo! - nim zdążył zareagować, młody uczeń sekty Jin stał przed nim z uśmiechem. - Wiedziałem, że przyjdziesz! - jego oczy błyszczały na widok swojego wuja, jednak jego mina szybko zrzedła, kiedy przeszywający go wzrok spowodował ciarki na jego plecach. - Wuju... - spojrzał na swojego drugiego wujka, będącego Jiang Cheng'iem.

- Więc wciąż rozpoznajesz swojego wuja. - warknął, będąc zdenerwowanym. Jego siostrzeniec cieszy się na widok najgorszego pomiota tego świata, ale swojej krwi już nie widzi. Zacisnął ręce w pięści, starając się nie wybuchnąć.

- Ja... - A-Ling schował się za jedynym mężczyzną w czarnej szacie, na co jej właściciel się uśmiechnął.

- Już spokojnie, Jin Ling, wujek cię obroni. - zaśmiał się, odwracając do młodszego bokiem i delikatnie głaszcząc go po włosach. Chłopiec odwrócił lekko czerwoną twarz, nie odchodząc jednak. Czuł się bardzo bezpieczny przy nim. 

- Sekto Lan z Gusu i sekto Jiang z Yunmeng! Proszę, wejdźcie tedy! - doszedł do nich głos jednego z pracowników, na co wszyscy się uciszyli.

- Porozmawiamy później. - odparł szybko Jin Guangyao, samemu kierując się do środka sali.

Obie sekty i jeden młodzieniec z Jin weszli razem, idąc do wskazanych miejsc. Sekta Lan i sekta Jiang siedziały na przeciwko siebie, gdzie pomniejsze sekty były oddzielone od nich. Wei Ying zauważył obok swojego przyrodniego brata lidera sekty Nie, który był kiedyś jego kolegą na szkoleniach w Gusu. Brunet spojrzał na swojego towarzysza, który siedział obok. Nie pokazywał po sobie niczego, co trochę zdziwiło siedzącego obok niego kultywatora. Wei Wuxian westchnął ponownie, siedząc wyprostowany i spokojny z zewnątrz. Mimo to skanował całą salę, patrząc w tym i na innych liderów sekt i ich uczniów. Starał się to robić dyskretnie, dlatego nie patrzył się na kogokolwiek bezpośrednio.

- Lan Zhan. - powiedział spokojnie, nie patrząc na drugiego mężczyznę. - Gdyby ktoś zaczął ze mną rozmowę, to bądź przy mnie. Nie jestem obeznany w teraźniejszych tematach, więc nie chcę powiedzieć czegoś... głupiego. - mruknął, dopiero teraz patrząc na swojego towarzysza.

- Ah. - skinął mu głową, przysuwając się kilka centymetrów bliżej. - Nie odchodź ode mnie. - dodał jeszcze, kładąc swoją dłoń na dłoni bruneta. Wei Ying nie mógł wiedzieć, że te słowa mogą mieć drugie dno.

- Oczywiście, Lan Zhan. - uśmiechnął się, kładąc swoją drugą dłoń na odpowiedniczce drugiego kultywatora.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 15 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The real Demon |Mo Dao Zu Shi|Where stories live. Discover now