Rozdział 49

555 42 3
                                    

Nicola

Przed wyważeniem drzwi powstrzymał mnie Krystian, który po prostu wcisnął dzwonek znajdujący się na ścianie obok. Ledwo mogłem ustać w miejscu kiedy oczekiwaliśmy aż Dawid raczy pojawić się przed nami. Stałem w samej bluzie i choć trwała zima, z powodu nerwów było mi naprawdę gorąco. Sekundy mijały, a z każdą kolejną moje pięści były coraz bardziej zaciśnięte, aby w odpowiednim momencie mogły zderzyć się z twarzą Przybylskiego.

- Co jest... - Usłyszałem Dawida, który po otwarciu drzwi spojrzał na nas zszokowany.

Nim zdążył powiedzieć coś więcej, rzuciłem się na niego i zniknęliśmy w środku zostawiając Bielika na dworze. Byłem w amoku kiedy okładałem Dawida pięściami, a gdy w końcu się przewrócił, usiadłem na nim okrakiem i kontynuowałem czynności.

- Gdzie jest Lena Ty chory pojebie! - Krzyczałem Dawidowi prosto w twarz.

Przybylski chyba nareszcie oprzytomniał, bo zamiast odpowiedzi otrzymałem dwa celne ciosy na twarz, a mój nos zabolał na tyle, że osunąłem się z chłopaka dając mu tym samym przestrzeń na kontratak. Brunet podniósł się niezgrabnie z ziemi i ruszył w moją stronę, ale w porę został obezwładniony przez Krystiana, który jest od niego sporo większy.

- Wszystko w porządku? - Bielik, który założył Dawidowi ręce na plecy, spojrzał teraz na mnie zmartwionym wzrokiem.

- Ta. - Mruknąłem wycierając wierzchem dłoni krew spod nosa.

Po krótkiej chwili trwania na ziemi, dotarło do mnie, że przecież wciąż nie zobaczyłem Leny. Zerwałem się na równe nogi i nie zważając na moje chwiejne ruchy, bo nadal kręciło mi się w głowie, zacząłem rozglądać się za dziewczyną. Szybko zauważyłem, że szatynka leży bez życia na kanapie parę metrów dalej więc ruszyłem w jej stronę przerażony, mając przy tym najczarniejsze scenariusze.

- Hej... Jestem tu, skarbie. Już dobrze... - Klęknąłem przy dziewczynie i nieco się uspokoiłem widząc, że jest przytomna.

Pogładziłem ją delikatnie po głowie, na co lekko się skrzywiła, a mnie przeszły dreszcze, zdając sobie sprawę, że Dawid jeszcze chwilę temu mógł ją dotykać.

- Trzeba wezwać policję. - Stwierdził Bielik, który podszedł do mnie z podbitym okiem.

- Co jest? - Skinąłem głową w jego kierunku.

- Musiałem mu poprawić po Tobie i trochę mi się dostało. Leży nieprzytomny, ale żyje. - Oznajmił wzruszając ramionami i sięgnął po komórkę znajdującą się w przedniej kieszeni jego jeansów.

- Nie, żadnej policji. - Pokręciłem szybko głową, która z każdą sekundą bolała coraz bardziej.

- Żartujesz? Przecież mógł zrobić jej krzywdę. - Machnął ręką w kierunku Leny.

- Kurwa, żadnych psów! - Podniosłem głos. - Wszyscy będziemy mieć przejebane. - Wycedziłem przez zęby, a następnie przeniosłem wzrok na dziewczynę.

- Chodź, chwyć mnie za szyję. - Usadowiłem ręce pod szczupłym ciałem dziewczyny i cierpliwie poczekałem, aż zrobi, co nakazałem.

- Z tego będą kłopoty. - Stwierdził Krystian, który obserwował naszą dwójkę.

- Już są. - Mruknąłem podnosząc dziewczynę z kanapy. - Wyłącz tą muzykę, łeb mi pęka. - Dopowiedziałem wstając na równe nogi.

Krystian zrobił to, o co go poprosiłem, a następnie zostawiając Dawida wciąż nieprzytomnego na podłodze, wyszliśmy całą trójką z mieszkania udając się do samochodu. Dopiero kiedy uderzył we mnie zimny podmuch wiatru, dotarło do mnie co się przed chwilą wydarzyło, a skronie pulsowały tak, że miałem ochotę zwymiotować całą zawartość żołądka wraz z emocjami, jakie mi w tym momencie towarzyszyły.

- Masz, jedź. - Wyciągnąłem kluczyki z kieszeni bluzy i podałem je Krystianowi.

- Ja? Nie ma opcji, jestem napruty. - Bielik pokręcił głową robiąc krok do tyłu.

- Kurwa, bierz te pierdolone kluczyki i prowadź! Nie zostawię jej tu! - Uniosłem się nie zważając na późną porę.

- No dobra, już dobra. - Westchnął odbierając ode mnie przedmiot.

Krystian usadowił się na miejscu kierowcy, a ja z zasypiającą Leną usiadłem z tyłu, gdzie pozwoliłem dziewczynie położyć się na moich kolanach.

- Już dobrze, zaraz będziemy w domu. - Pogładziłem ją po włosach. - Przepraszam, kurwa... - Przeczesałem dłonią włosy odchylając lekko głowę do tyłu. - Kurwa mać...

Po dziesięciu minutach jazdy w ciszy, Krystian w końcu odważył się odezwać.

- Stary, przecież Dawid nas zajebie. - Mruknął z paniką w głosie kiedy skręcał w kolejną ulicę.

- Ja go powinienem zajebać w jego własnym mieszkaniu za to, co zrobił Lenie. - Syknąłem nie chcąc obudzić dziewczyny.

- Wiesz, z kim się zadaje. - Spojrzał na mnie we wstecznym lusterku. - Mamy przejebane. - Pokręcił głową stając na światłach.

- Trudno.

- Trudno?! Czy Ty jesteś poważny?! - Odwrócił się do tyłu i zmrużył oczy, aby lepiej mnie widzieć.

- Ciszej, Lena śpi. - Burknąłem marszcząc brwi. - Co mam Ci powiedzieć, co? Że cholernie się boję o Lenę? Że mogę dostać kosę pod żebro jak tylko wyjdę wieczorem z domu? Co miałem zrobić? Zostawić ją tam? - Zapytałem, choć wcale nie czekałem na odpowiedź.

- To wszystko by się nie wydarzyło, gdyby...

- Gdybym nie był pierdolonym zjebem. Tak, wiem. - Dopowiedziałem kiedy znów ruszyliśmy.

- Nie to chciałem powiedzieć. - Krystian wyglądał na nieco zmieszanego moją odpowiedzią.

- Nie przejmuj się. - Mruknąłem spoglądając na szybę.

Wiem, że to moja wina. Gdybym tylko nie postanowił znów wrócić do tego gówna, to wszystko pewnie by się nie wydarzyło. Do końca życia będę pluł sobie w twarz, że Przybylski zbliżył się do Leny z mojej winy. Mogłem mieć tylko nadzieję, że nie dobrał się do niej w najgorszy możliwy sposób, bo na samą myśl robiło mi się niedobrze. Niczego teraz nie pragnąłem bardziej niż dowiedzieć się czy zdążyliśmy z Bielikiem na czas. Jak mogłem ją tak potraktować? Jak mogłem powiedzieć jej te wszystkie rzeczy, wiedząc, że zrobiłaby dla mnie wszystko. Kurwa, ona mnie tak kochała, a ja traktowałem ją jak gówno od początku naszej znajomości. Mimo, że zabolała mnie wzmianka o moim tacie, wiedziałem, że zasłużyłem sobie na to. Wyjechałem z rodzinnego miasta z nadzieją na zmianę. Chciałem być lepszym człowiekiem dla taty, może dla siebie, a teraz przede wszystkim dla Leny, a zawiodłem, kurwa, wszystkich. Pragnąłem zacząć nowe życie w Polsce, a zacząłem traktować dziewczyny w ten sam sposób, co Veronicę we Włoszech. Nie mogłem oderwać się od takiego stylu życia i z perspektywy czasu nie dziwię się Nicol, że nie chciała się do mnie zbliżyć. Była świadoma, jakie mam podejście do płci pięknej i nie zamierzała w tym uczestniczyć, choć zawsze była dla mnie miła. Cieszę się, że chociaż jej nie skrzywdziłem. Spoglądając na śpiącą Lenę na moich kolanach, dotarło do mnie, że wzmianka o Nicol jest conajmniej żałosna, ale przeszłość o sobie nie zapomina. Nie w mojej głowie.

Miałem chotę wyć. Emocje rozdzierały mnie od środka, a ja czułem się bezradny. Chciałbym urodzić się na nowo, zacząć z czystą kartą, choć podejrzewałem, że mógłbym to znów spierdolić. Wielu chciałoby być na moim miejscu, kariera, kochająca rodzina, wspaniała dziewczyna, a ja tym wszystkim gardziłem. Jak ostatni śmieć.

- Gdzie jesteś, kiedy Cię potrzebuję... - Zerknąłem na ciemne niebo szukając odpowiedzi gdzieś między chmurami. - Z Tobą było jakoś łatwiej... - Powiedziałem w myślach próbując nie uronić łzy, która usilnie pragnęła wydostać się z kącika oka.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiWhere stories live. Discover now