Rozdział 52

607 37 6
                                    

- Wyjdź stąd. - Mruknęłam spod kołdry.

- Nie możesz przeleżeć tu całego życia. - Rzucił nim poczułam uginający się pode mną materac.

- Chcę zostać sama. - Naciągnęłam pościel na twarz, próbując uciec przed spojrzeniem chłopaka.

- Muszę wiedzieć, czy Dawid coś Ci zrobił.

Poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku, kiedy Nicola wypowiedział te słowa. Pragnęłam już nigdy nie wracać do tego tematu, a tym bardziej konfrontować się z Dawidem, gdyby przyszła taka potrzeba, ale nacisk Zalewskiego ewidentnie mi to uniemożliwiał.

- Nie.

- Co "nie"?

- Nic.

- Boże, Lena. - Westchnął, a ja poczułam się winna tej sytuacji. - Powiedz, to ważne. - Zsunął z mojej twarzy kołdrę, przez co mogłam dostrzec jego ciemne oczy, które chyba naprawdę były zmartwione.

Nie widziałam w nich złości ani zirytowania. Duże oczy chłopaka, wpatrujące się we mnie czekały na odpowiedź, i być może to tylko wyobrażenia w mojej głowie, ale widziałam w nich cząstkę bólu, którego nie chciałam wyciągać na powierzchnię.

Powoli zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą, przez co znalazłam się bliżej Nicoli, który nie spuszczał ze mnie wzroku. Śledził każdy mój ruch, choć nie było ich wiele, i czekał na słowa wyjaśnienia. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała powiedzieć o tamtym wieczorze na głos i chyba chciałam mieć to już na sobą, jakkolwiek trudne by to nie było. Kłóciłam się w myślach sama ze sobą, jak postąpić, ale trzymanie w sobie wydarzeń z Patrykiem, a teraz jeszcze z Dawidem to było już za dużo jak na jedną mnie.

- On... Dotykał mnie... - Mówiłam powoli skubiąc nerwowo skórkę przy paznokciu na kciuku.

- Czy on...?

- Nie. - Przerwałam Nicoli, doskonale wiedząc, co ma na myśli. - Nie w ten sposób. - Dopowiedziałam unikając jego wzroku. - Dał mi jakieś prochy, przez które pamiętam tamten wieczór jak przez mgłę, ale to z pewnością bym zapamiętała. - Zmarszczyłam nos i zmrużyłam oczy, walcząc, by tylko się teraz nie rozpłakać.

Nicola siedział w ciszy, czekając na kontynuację mojej wypowiedzi, a z każdą sekundą gula w moim gardle powiększała się, gdy przypominałam sobie wydarzenia minionej nocy.

- Przyszliście w ostatnim momencie, inaczej...

- Chodź tutaj, już dobrze. - Objął mnie i schował w swoich ramionach gdy tylko zobaczył pierwszą łzę na moim policzku. - Już nikt Cię nie skrzywdzi.

- Cały czas ktoś mnie krzywdzi. - Szepnęłam. - Całe życie.

Zaczynając od rodziców, którzy prawdopodobnie nigdy mnie nie kochali, co udowadniali swoim zachowaniem, a nieraz też słowami, przez Patryka, który wykorzystywał naiwność młodej dziewczyny dla własnych korzyści, aż do teraz, gdzie Nicola wiecznie ze mną pogrywa, a Dawid prawie mnie wykorzystał. Nie wiem, czy kiedykolwiek tak naprawdę czułam się kochana. Może przez chwilę, gdy Nico faktycznie był wspaniałym chłopakiem, nie wpatrzonym w siebie, alkohol i narkotyki, przez które wydarzyło się tyle złego. Miałam wrażenie, że świat mówi mi, że tu nie pasuję, że jestem o złym czasie w złym miejscu. Zadawałam sobie pytanie, dlaczego to przytrafia się mnie? Czy naprawdę jestem złym człowiekiem? Czym sobie na to zasłużyłam? Co robię nie tak?

Nicola tylko gładził mnie po plecach, nie mówiąc ani słowa, zdając sobie chyba sprawę, że mówię między innymi o nim.

- Nie wiem, czy to ma jeszcze sens.

- Co nie ma sensu? - Odsunął mnie od siebie i spojrzał niepewnie w oczy.

- My. - Szepnęłam ledwie słyszalnie.

- Kochanie, nie podejmuj decyzji pod wpływem emocji. - Rzucił nerwowo.

- Tak jak Ty pod wpływem prochów? - Przechyliłam głowę delikatnie w prawo patrząc na chłopaka mętnym wzrokiem. - Nie znamy się nawet roku, a ja jestem tym wszystkim zmęczona, jakbyśmy byli conajmniej pół życia ze sobą. Chyba nie dam rady tak dłużej żyć. - Pokręciłam głową mrużąc oczy.

- Staram się. Dla Ciebie.

- Oboje widzimy, że z marnym skutkiem. - Odparłam niechętnie. - Myślałeś kiedyś, co jest tak naprawdę ważne dla Ciebie? Czy Twoim priorytetem jest wykorzystywanie innych dla własnego dobra?

- O co Ci chodzi?

- Tyle razy słyszałam, że chcesz zmienić sie dla taty, dla mnie, ale ile w tym prawdy? W ilu procentach wierzysz w to, co mówisz? Czy to tylko wymówka dla Twoich złych decyzji?

- To nie jest takie łatwe. - Oburzył się. - Nie wiesz jak to jest stracić ojca.

- Traciłam przez całe życie każdego, na kim choć trochę mi zależało, a potem pojawiłeś się Ty, Zalewski, i dzieje się dokładnie to samo.

- Przynajmniej nikt Ci nie umarł. - Trwał przy swoim, a jego ciemne oczy zaczęły błyszczeć.

- Widzisz, do czego zmierzam? Przed chwilą rozmawialiśmy na tak wrażliwy temat, a zaraz znów się pokłócimy. - Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

- To Ty urządzasz jakieś zawody, kto ma gorzej w życiu. - Odparł.

- Skoro tak to widzisz. - Wzruszyłam ramionami.

- Ciężko się z Tobą rozmawia. - Westchnął.

- Z Tobą też. - Odparłam zrezygnowana.

- Jednak coś nas łączy. - Uśmiechnął się po raz pierwszy odkąd rozmawiamy, a mnie na ten widok zrobiło się ciepło na sercu.

- Wzbudzasz we mnie skrajne emocje, wiesz? - Kącik moich ust delikatnie uniósł się ku górze.

- To chyba dobrze.

- Niekoniecznie. - Westchnęłam wracając do ponurych myśli.

Nicola przeczesał dłonią ciemne włosy, jego wzrok zrobił się niepewny i nerwowo poprawił pozycję na łóżku, zginając jedną nogę, a druga swobodnie zwisała nad podłogą.

- Musimy ustalić co dalej z nami będzie. - Mówił powoli, jakby analizował każde słowo, ale też, jakby wcale nie chciał ich wypowiadać.

Kiwnęłam twierdząco głową, wiedząc, że nie uniknę tej rozmowy, ale też będąc pewną, że żadna z opcji, którą wybierzemy, nie będzie tą dobrą. Musieliśmy wybrać mniejsze zło, a następnie zmierzyć się z konsekwencjami tego wyboru, bo nie mogliśmy przecież trwać w tej niepewności i liczyć, że problem rozwiąże się sam.

Szklistymi oczami spojrzałam na chłopaka, z którym od dobrych paru minut milczeliśmy, i choć nie chciałam, to ja musiałam podjąć decyzję, z którą przyjdzie mi żyć. Wiedziałam już, co chcę mu powiedzieć, zastanawiałam się tylko nad właściwym doborem słów i prosiłam siebie, by tylko się przy tym nie rozkleić.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiWhere stories live. Discover now