Rozdział 51

500 38 2
                                    

Lena

Siedziałam na zimnej posadzce w łazience, wypluta z emocji, a jedyne czego teraz chciałam, to zniknąć. Czułam się okropnie zarówno psychicznie jak i fizycznie, a świadomość, że Nicola siedzi pod drzwiami i co chwila woła moje imię, sprawdzając czy żyję, tylko mnie dobijała. Moje skronie pulsowały sprawiając niemiłosierny ból i co chwilę miałam odruchy wymiotne, choć już nie miałam czego zwracać. Próbowałam wstać i własnymi siłami dostać się do sypialni, ale jednocześnie nie chciałam konfrontować się z Nico.

- Pomóc Ci? - Znów usłyszałam przejętego chłopaka, na co przewróciłam oczami.

Zamiast odpowiedzieć szatynowi, wsparłam się powoli rękoma o blat i podniosłam się, a moim oczom ukazało się moje własne odbicie w lustrze. Wyglądałam okropnie, oczy były podkrążone, twarz blada, a wzrok nieobecny. Westchnęłam cicho i odwróciłam się w kierunku drzwi, by w końcu stąd wyjść. Powoli przekręciłam zamek, po czym usłyszałam jak Nicola po drugiej stronie gwałtownie się podnosi. Nacisnęłam klamkę i zrobiłam krok do przodu, a przede mną od razu pojawił się chłopak, któremu z całych sił nie chciałam patrzeć w oczy.

Byłam zła, smutna, zawstydzona i nie miałam ochoty nikomu się pokazywać ani dzisiaj, ani przez najbliższy czas, a zostając w tym mieszkaniu wiedziałam, że to mi się nie uda. Wiem też, że powinnam być wdzięczna Nicoli, że przyjechał po mnie tamtej nocy, ale nie potrafiłam i to jeszcze bardziej męczyło mnie psychicznie. Gdyby nie on, nie wiadomo co by się ze mną działo, a przypominając sobie ręce Dawida na moim ciele, znów robiło mi się niedobrze. Jednak pamiętam również w jakich okolicznościach wyszłam z tego mieszkania trzaskając za sobą drzwiami i nie miałam zamiaru wybaczać tego Nico z powodu dalszych wydarzeń.

Głowa miała mi wybuchnąć od nadmiaru myśli, choć nie chciałam tego po sobie pokazać.

- Nie. - Powiedziałam krótko próbując wyminąć chłopaka i dostać się do sypialni.

- Poczekaj. - Chwycił mnie za nadgarstek, a mnie przeszły dreszcze i spięłam się na tyle, że chyba to zauważył.

- Przepraszam. - Rzucił szybko i puścił moją rękę. - Pogadajmy. - Poprosił, a w jego głosie słychać było zmartwienie.

- Nie ma o czym. - Szepnęłam nawet nie odwracając się do Nicoli. - Chcę się położyć.

- Pozwól jej. - Usłyszałam Krystiana, którego nawet nie zauważyłam, a będąc w łazience nie słyszałam go na tyle długo, że byłam pewna jego pójścia do domu.

- Kurwa, przecież się martwię. Siedzę tu drugą godzinę. - Nieco podniósł głos, a ja poczułam zbierające się w kącikach oczu łzy.

- Nie krzycz. - Szepnęłam bardziej do siebie niż szatyna, na co w odpowiedzi usłyszałam ciche westchnięcie.

- Przepraszam...

- Ciągle tylko przepraszasz. - Zmarszczyłam brwi, a dłonie zacisnęłam w pięści wciąż stojąc tyłem do Zalewskiego.

- Lena... - Poczułam jego dłoń na ramieniu, ale szybkim ruchem zepchnęłam ją z siebie, jakbym bała się jakiegokolwiek dotyku.

- Chcę zostać sama, czego nie rozumiesz? - Syknęłam otulając się rękoma chroniąc dostęp do samej siebie.

- Nie powinnaś być teraz sama. - Wciąż stał przy swoim. - Pozwól sobie pomóc. - Jego głos złagodniał.

- Idę się położyć, nie mam zamiaru z Tobą dyskutować. - Lekko pokręciłam głową próbując ruszyć się z miejsca.

- Powinniśmy...

- Czego, kurwa, nie rozumiesz, Zalewski? - W końcu odważyłam się spojrzeć chłopakowi w oczy, co okazało się być błędem, bo widząc jego ciemne tęczówki, odezwała się moja łagodna strona, która wciąż kochała tego piłkarzyka z wielkim ego, i która wybaczyłaby mu wszystko, byleby tylko móc znowu się do niego przytulić.

Tak bardzo brakowało mi jego bliskości, ale nie mogłam ulec. Nie teraz. Nie chciałam mu pokazać, że jestem od niego zależna, lub co gorsza, uzależniona.

- Nie mam zamiaru z nikim rozmawiać, bo nie ma o czym. - Zrobiłam krok do tyłu wciąż utrzymując kontakt wzrokowy z Nicolą. - Idź wciągnij kreskę, czy coś. - Rzuciłam i odwróciłam się na pięcie jednocześnie czując, jak gula w moim gardle rośnie, a oczy robią się mokre przypominając sobie wczorajsze wydarzenia.

- Pieprzone prochy. - Szepnęłam pod nosem kiedy drzwi sypialni zamknęły się tuż za mną.

Stałam jeszcze przez chwilę oparta o te same drzwi, kiedy do moich uszu dobiegły stłumione głosy chłopaków.

- Dlaczego ona taka jest? Nic nie rozumiem. - Prychnął Nicola.

- Daj jej czas, niewiadomo co działo się przed naszym przyjazdem. - Przypomniał mu Bielik.

- Powinna być wdzięczna, że tam przyjechaliśmy. - Rzucił gniewnie.

- Wdzięczna? Słyszysz siebie? Ta dziewczyna wygląda jak wrak człowieka, bo jakiś psychol ją naćpał i chciał wykorzystać. - Syknął Krystian.

- Gdyby nie my...

- To co? No?

- Wiesz, jaki jest Dawid...

- Wiem. Dlatego nie trudno mi sobie wyobrazić, do czego tam mogło dojść, a Ty nie dajesz jej taryfy ulgowej. Ile razy jeszcze mam Ci o tym przypominać? - Upomniał młodszego kolegę. - Najpierw tysiąc razy ją przepraszasz, a potem gadasz takie głupoty. - Dopowiedział.

- Ja się chyba do tego nie nadaję. - Nicola westchnął zrezygnowany.

Zacisnęłam powieki, przez co po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, po czym udałam się do łóżka, żałując, że podsłuchałam ich rozmowę.

Dla Ciebie / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz