003

115 16 24
                                    

Draco wstał najwcześniej z wszystkich swoich współlokatorów. Robił tak od pierwszej klasy, gdy Theodore Nott i Blaise Zabini zaczęli skarżyć się, że zbyt długo zajmuję łazienkę. Crabbe i Goyle też na pewno nie byli z tego powodu zadowoleni, jednak mieli do niego na tyle respektu, że nie śmieli odezwać się nawet słówkiem. Żałował tego – wyobrażał sobie, że jest pępkiem świata, że zasługuje na bycie podziwianym i uwielbianym. Straszył każdego swoim ojcem i uważał, że należy mu się wszystko. Dlatego też Theo i Blaise po pewnym czasie zaczęli mieć go dość i przestali się do niego odzywać. A kiedy jego ojciec został na chwilę zamknięty w Azkabanie pod zarzutem bycia Śmierciożercą, zaczęli unikać go jeszcze bardziej. W sumie im się nie dziwił, on nie chciałby zadawać się z takim śmieciem.

To się zmieniło, stał się lepszym człowiekiem, przynajmniej na miarę jego możliwości, ale jego zwyczaj przebywania dużej ilości czasu w łazience nie uległ zmianie. Chłopak wziął prysznic, rzucił zaklęcie golące na swoją brodę i pachy (dla niektórych mogłoby wydawać się to dziwne, ale Ślizgon nienawidził mieć tam włosów), popsikał się perfumami, ułożył włosy, nakremował twarz i dłonie i użył pomadki do ust. Ubrał się w białą koszulę, czarne spodnie i brązowy sweterek bez rękawów. Na to narzucił szkolną szatę i w końcu wyszedł z łazienki.

— Dłużej się nie dało? — zapytał go Blaise Zabini, gdy tylko opuścił pomieszczenie. Draco to bardzo zdziwiło, w końcu nie odzywał się do niego od dłuższego czasu. Nie miał też większego powodu żeby zrobić to teraz, Malfoy przecież od zawsze przeznaczał tyle czasu na poranną toaletę.

— Ta, przepraszam — mruknął pod nosem. Zabini i Nott spojrzeli na siebie równocześnie, po czym skierowali swój wzrok z powrotem na Draco. Zapewne byli zdziwieni jego reakcją, co dało mu chociaż odrobinę satysfakcji, ponieważ kilka miesięcy wstecz powiedziałby Blaise'owi, żeby się odwalił.

— Widzieliśmy cię wczoraj wysiadającego z pociągu z Potterem i jego znajomymi — odezwał się Theodore, ale w jego głosie nie dało się wyczuć konkretnych emocji, więc Malfoy nie do końca wiedział o co mu chodzi. Nie powinno to ich w ogóle obchodzić skoro nie uważali go już za swojego kolegę.

— I co w związku z tym? — zapytał i zaczął pakować książki potrzebne mu na dziejsze zajęcia. Wrzucił do torby jeszcze pióro i kałamarz z tuszem, oczywiście zamknięty i dodatkowo zabezpieczony zaklęciem.

— Nic, to po prostu dziwne — odpowiedział mu czarnoskóry Ślizgon. — Co na to twój tatuś? — dodał. Draco nie rozumiał o co im chodzi i dlaczego nagle poruszają temat jego ojca, ale cała ta rozmowa zrobiła się dla niego bardzo niekomfortowa.

— A co ma mieć do tego mój tatuś? — zapytał. — Chyba nie obserwował mnie jak z niego wysiadałem? Z tego co wiem, nie chodzi już do tej szkoły — dodał z sarkazmem.

— Ale ktoś mógłby mu to powiedzieć — mruknął Blaise, brzmiąc odrobinę jakby była to groźba. Draco zmarszczył brwi i spojrzał na niego poważnie. Chyba Zabini nie był na tyle wredny i mściwy żeby to zrobić, ale nigdy nie wiadomo.

— Tak? Niby kto taki?

— Na pewno nie my — odpowiedział Theo szybko i spojrzał na Blaise'a, jakby go upominał. Ślizgon w odpowiedzi tylko przewrócił oczami. — Właściwie, jesteśmy pozytywnie zaskoczeni. — Draco uniósł brwi zaskoczony.

— Co masz na myśli? — zapytał, lekko rozluźniając się w ich towarzystwie. Nie wiedział do czego zmierza ta rozmowa, ale miał pozytywne myśli. W końcu się do niego odzywają i to całkiem miło. No, może tylko Theodore, ale to zawsze coś.

— Cóż, to że z nimi rozmawiałeś oznacza też to, że nie jesteś do końca do nich źle nastawiony, co z kolei oznacza, że ich tolerujesz, a patrząc na to z jakich rodzin i domów oni są oznacza, że może nie jesteś już negatywnie nastawiony na osoby, które nie spełniają twoich idealistycznych wymagań więc może też nie jesteś taką złą osobą, co z kolei oznacza, że może nie jesteś również przyszłym Śmierciożercą — wytłumaczył brunet, lekko plątając się we własnych słowach, ale jednak zadowolony z wydźwięku swojej wypowiedzi. Draco spojrzał na niego zaskoczony. Czy można ujrzeć to, że się zmienia aż tak szybko? To by oznaczało, że może być lepiej, że w końcu będzie normalnym uczniem, nie Malfoyem, nie "pogromcą szlam", synkiem tatusia, czy jakkolwiek go nazywają. I w dodatku miał szansę na to, żeby odzyskać swoich znajomych. — Ale jeśli jednak nim jesteś, lepiej nie przekazuj tych słów dalej, chce jeszcze trochę sobie pożyć.

nigdy sami  ও・drarryWhere stories live. Discover now