Rozdział 37. Paryska noc.

1.7K 235 21
                                    

Jeżeli będziecie mili pod rozdziałem, to o 20 wpadnie epilog 🥰

***
CODY

Biorę głęboki wdech, a gdy rozbrzmiewa gwizdek, zgarniam pod kij krążek, po czym jadę z nim do bramki przeciwników, omijając po drodze przeciwników. Robię unik, gdy jeden chce mnie staranować, a później unosząc lewą nogę do góry, popycham pod nią krążek, który kilka sekund później uderza w siatkę.

– Tak, kurwa! – wrzeszczy Mitch, wyrzucając w powietrze dłonie. – Nie mają z nami szans!

– Ochłoń z tych emocji – mówi do niego Miles, klepiąc go po plecach. – To dopiero pierwsza tercja, stary.

Moja klatka piersiowa porusza się jak szalona, a adrenalina wypełnia moje żyły. Może i już od czterech miesięcy jestem na nowo na lodzie po kontuzji, jednak to dziś, w dniu finału, czuję się jakbym dopiero odżył. Za nic w świecie nie wybaczyłbym sobie, gdybym we wrześniu zrezygnował z gry. Albo gdybym uciekł, jak przez chwilę chciałem, i zostawił Mavensów. Kurwa, ci ludzie to moja rodzina i nigdy nie nawiązałbym z kimś tak mocnej więzi jak z nimi.

Schodzimy z lodu na przerwę, podczas której tata z wujkiem nakierowują nas na jeszcze lepszą rozgrzewkę.

– Pamiętajcie, że Brawlersi przed ostatnie lata bardzo się podciągnęli w grze – informuje Nick, biorąc napastników na bok. – Mają świetnych napastników i jesteśmy pewni, że wrzucą ich na ostatnią tercję. A my zrobimy to samo. Cody, Hunt, Charlie drugą tercję spędzacie na ławce, wchodzicie w trzeciej. Miles, Mitch i Ash dojadą ich w drugiej. A obrona będzie się zmieniać zgodnie z zaleceniami Frosta.

Kiwamy głowami, a później opadamy tyłkami na ławki. Druga tercja rozpoczyna się już po chwili.

– O której mamy jutro ten lot? – pyta Hunt, sięgając po swój bidon z wodą.

– Czwartej dwadzieścia – przypominam mu, a na moją twarz wstępuje grymas.

Lacey jak tylko usłyszała, że ja i Maisie planujemy wyjazd do Francji, prawie padła z wrażenia. Po jej świecących się oczach było wiadomo, że też chciałaby wybrać się na taką wycieczkę. Reszta naszej ekipy miała już inne plany na wiosenną przerwę, więc zostaliśmy tylko my.

Problem pojawił się półtora miesiąca później, gdy dostaliśmy daty wszystkich meczy aż do końca sezonu. Nasza drużyna chce zdobyć puchar i wygrać mistrzostwa, więc byliśmy zmuszeni przenieść wyjazd aż o pięć dni. Chcieliśmy spędzić we Francji całą wiosenną przerwę, ale akurat podczas jej trwania wypada finał. Z racji tego wycieczkę skróciliśmy do pięciu dni, tak aby nie stracić zbyt dużo na uczelni i dodatkowo będziemy musieli zerwać się z świętowania wygranej i popędzić na samolot.

W normalnych okolicznościach pożyczylibyśmy nasz drużynowy odrzutowiec, jednak finał odbywa się w innym mieście, a reszta zawodników musi jakoś wrócić do Toronto. Dobrze, że możemy nim wrócić do domu.

– Chłopaki, przygotować się! – woła tata, więc razem z Huntem zrywamy się na proste nogi. Całe moje ciało aż trzęsie się z emocji.

Zanim wchodzę na lód, zerkam w lewo, gdzie od razu przy naszym boksie, oczywiście w pierwszym rzędzie, siedzi nasza rodzina. Maisie macha do mnie, posyłając przy tym buziaka. Lacey ponawia jej gest, a ja prawie rozpływam się na widok swojej dziewczyny z moim nazwiskiem na plecach.

Potrząsam głową i wchodzę na lód. Poruszam barkami, chcąc zrzucić z siebie napięcie, a później nawiązuję kontakt wzrokowy z Charliem. Ten kiwa głową z uśmiechem, a kilka sekund później, po gwizdku, rusza przed siebie. Od razu jadę za nim i przejmuje krążek, po czym szybko podaję go Huntowi. Ten zdobywa dla nas kolejny punkt, a tłum ryczy. Ćwiczyliśmy to zagranie ostatnie dwa tygodnie i wydaje mi się, że wyszło nam zajebiście.

ONE LAST CALL | Call Me #5حيث تعيش القصص. اكتشف الآن