🪸trzydzieści dwa🪸

85 10 3
                                    

Teddy zdecydowanie inaczej wyobrażał sobie ten dzień. Wiedział, że Victoire czekała na niego w bibliotece, ale gdy zobaczył jak Lily i Everett McLaggen wychodzą z zamku, trzymając się za ręce, nie mógł tego tak po prostu zignorować. Wszystko potoczyło się tak szybko, że nie miał nawet czasu poinformować przyjaciółki, żeby nie marnowała czasu i nie czekała na niego.

Lupin jak najprędzej znalazł swoich przybranych, młodszych braci i wyciągnął ich z zamku, nawet jeśli tamci mieli zupełnie inne plany. Zupełnym przypadkiem dołączył do nich Fred, a chwilę później wszyscy już szli za Lily i Everettem, śledząc ich każdy krok.

— Co to w ogóle za dzieciak? — zapytał James, gdy przystanęli za bramą Hogwartu, gdyż Lily co jakiś czas regularnie się odwracała, jakby się spodziewała, że coś takiego może się wydarzyć.

— McLaggen, czwartoroczniak — odpowiedział Fred, który jako jedyny w miarę się orientował. Reszta chłopaków spojrzała na niego ze zdziwieniem, a on tylko wzruszył ramionami. Uwielbiał plotki swoich kuzynek, które zawsze chętnie dzieliły się swoimi dramatami miłosnymi.

— Skąd to wiesz? — dopytał James, jakby on też nie znał zupełnie przypadkowych ludzi. Fred przewrócił oczami.

— Wystarczy pogadać z dziewczynami.

— Chodźcie, bo ich zgubimy — przypomniał Albus i wszyscy na raz wyskoczyli zza bramy, ignorując ciekawskie spojrzenia innych uczniów zmierzających do Hogsmeade.

Starali się zachować bezpieczny dystans, ale po tym jak dwukrotnie zgubili parę, postanowili podejść nieco bliżej. W efekcie Lily z łatwością ich dojrzała, posyłając im wkurzone spojrzenie, a oni natychmiast czmychnęli do najbliższego sklepu, udając, że właśnie tam chcieli się znaleść. Odczekali chwilę, a wychodząc, natrafili w progu na Dominique i jej dwie przyjaciółki. Teddy, James i Fred pobiegli dalej, ale Albus przystanął na chwilę. Przywitał się, a zaraz potem pożegnał, zatrzymując wzrok na drobnej brunetce o kilka sekund dłużej niż na pozostałych dziewczynach. Minutę później jego również nie było.

Znalazł resztę przy wejściu do kawiarni w której siedziała Lily. Była do nich ustawiona tyłem, ale na tyle blisko, że mogli obserwować całą sytuację. Co prawda nieco przeszkadzali wchodzącym i wychodzącym ludziom, ale kto by się tym przejmował w takim momencie?

Z kolei Lily, która jeszcze godzinę temu była w wyśmienitym humorze, teraz czuła jak jej ekscytacja zaczyna nieco opadać. Cały poranek spędziła na przygotowaniach, w których pomagały jej prawie wszystkie kuzynki. Niestety z powodu pogody nie było jej dane ubrać białej sukienki, którą wybrały jeszcze w wakacje, ale razem dopasowały strój wręcz idealny.
Roxanne pożyczyła jej krótką kurtkę w kratę, Lucy białą bluzkę z falbankami, a na swoje przyległe, niebieskie jeansy Lily wciągnęła czarne, długie kozaki, które dostała od Molly. Victoire pomogła z delikatnym makijażem i pożyczyła torebkę (oraz dała trochę pieniędzy), a Angie i Cornelia z dzikiej burzy rudych loków zrobiły delikatne fale. Lily prezentowała się przepięknie.

I Everett McLaggen, brunet o dość przystępnej urodzie, był miły i kulturalny, i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że...

— Wciąż nie mogę uwierzyć jak wasi rodzice to zrobili, to całe poszukiwanie horkruksów, a potem...

Lily westchnęła, owijając dłońmi kubek z gorącą, jesienną lemoniadą. Chłopak nawijał o tym samym, odkąd tylko wyszli z zamku. Lily miała wrażenie, że znał biografię jej ojca na pamięć i ciągle ją dopytywał, jakby i ona miała to wszystko znać. Owszem, uwielbiała historie rodziców, ale to? To była już zdecydowanie przesada.

Underneath the waves {Teddy Lupin}. Où les histoires vivent. Découvrez maintenant