🪷trzydzieści jeden🪷

106 9 2
                                    

Wszystkie zajęcia minęły wyjątkowo szybko i nawet historia magii, która była ostatnia, nie ciągnęła się tak bardzo jak zawsze. Po skończonych zajęciach wszyscy od razu pobiegli do dormitoriów, chcąc się przygotować na ucztę, która tego dnia pełniła funkcję obiadokolacji. Przebrali się z szat i mundurków w coś wygodniejszego, lecz jednocześnie w miarę eleganckiego. Victoire postawiła na czarne spodnie i ciemnoniebieski sweter, a jej przyjaciółki ubrały się dość podobnie. Wszystkie jednak oczywiście zachowały lilie. Kiedy miały już wychodzić, do ich dormitorium wpadł Louis, panikując, że nie wie i nie ma w co się ubrać. Siódmoklasistki wymieniły rozbawione spojrzenia, po czym Angie i Cornelia wyszły, a Victoire poszła z bratem do jego pokoju. Wspólne wybrali ciemne spodnie i błękitną koszulę, a blondynka pomogła jeszcze ułożyć chłopcu włosy.

— Dzięki za pomoc — powiedział Louis, gdy wychodzili razem z Wieży Ravenclaw.

— Jasne — odpowiedziała Victoire. — Cieszę się, że przyszedłeś.

Jedenastolatek spojrzał na siostrę z uśmiechem, gdy nagle coś, a raczej ktoś zwrócił jego uwagę po drugiej stronie korytarza.

— Hej, to Dom! — powiedział, szybko ruszając w jej kierunku. Victoire zamrugała kilkukrotnie, po czym również podeszła do siostry, bo od rana chciała z nią porozmawiać. Były z nią również Maisie i Daisy, standardowo w o wiele lepszych humorach niż Dominique.

— Hej — przywitała się z delikatnym uśmiechem blondynka. Dwie pozostałe Puchonki od razu jej odpowiedziały, ale Dominique przewróciła oczami i westchnęła ciężko.

— Znowu ty? — burknęła ostrym tonem w stronę starszej siostry.

— Idziecie na ucztę? — zapytał Louis, jakby nie zauważając humoru czternastolatki. Ta spojrzała na niego i skinęła głową.

— Nie mogłam was ostatnio złapać — zaczęła Victoire, a wszystkie Puchonki na nią spojrzały — i tak myślałam, czy też nie chciałybyście lilii na dzisiaj? Jeśli tak, to mogę wam jakieś załatwić.

— Jasne — parsknęła Dominique.

— Hej, Louis, może pójdziemy już do Wielkiej Sali, co? — zapytała chłopca Daisy, wyczuwając nadchodzącą kłótnię. Jedenastolatek tylko westchnął i odszedł z przyjaciółkami siostry.

— Jaki, znowu, masz problem? — zapytała Victoire, siląc się na cierpliwość.

— Ile razy mam ci tłumaczyć, że nie chcę z tobą gadać? — niemal warknęła Dominique. — Nie możesz się nie wtrącać? I jeszcze wciskasz mi te głupie kwiaty, które normalnie zanosi się jak ktoś umrze.

— To nie są głupie kwiaty. To tradycja, której nie rozumiesz, mimo, że tłumaczyłam ci to milion razy. Już do Louis'a to lepiej dociera niż do ciebie. A on ma jedenaście lat! — odparła Victoire, czując jak podnosi się jej ciśnienie.

— To idiotyczna tradycja — skomentowała Dominique, unosząc prowokująco brew. — Ale ty oczywiście zawsze musisz robić wszystko po swojemu, żeby pokazać jaka to jesteś idealna, co? Prawdziwa księżniczka Hogwartu.

Dominique prychnęła i odeszła, a Victoire oparła się o ścianę i odchyliła głowę do tyłu, nie pozwalając żadnym łzom wypłynąć. Dopiero po chwili poczuła, że ktoś na nią patrzy i rozejrzała się po korytarzu.

— Ile już tam stoisz? — zapytała zrezygnowana. Teddy wzruszył ramionami, odpychając się od ściany.

— Wystarczająco — odparł, podchodząc do przyjaciółki. Położył dłonie na jej ramionach i spojrzał na nią ze zmartwieniem. — Wszystko okej?

Underneath the waves {Teddy Lupin}. Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin