4.

505 30 4
                                    

2010 r.

Cała drżę. Otwieram oczy. Jestem w białym pokoju z jedną ceglaną ścianą. Pomieszczenie jest ogromne. Mieści się w nim sypialnia, kuchnia, jadalnia i salon, wszystko w jednym. Łazienka jako jedyna, mieści się w sąsiednim małym pokoiku. Na stole, w jadalni są resztki jedzenia. Wydaję mi się, że to krewetki. Obok talerzy znajduje się butelka czerwonego wina i dwa puste kieliszki. Za wielkim oknem, widać drapacze chmur. Nowy Jork, miasto świateł, miejsce w którym wszystkie drzwi stoją otworem. To tu zaczęłam życie od nowa. Zapomniałam o swoim dzieciństwie, o przeszłości. Leżę w łóżku, przy ceglanej ścianie. Wokół mnie rozrzucone są ubrania. Obok mnie śpi Piotr. Pamiętam ten dzień. To beztroski poranek zaraz po naszej romantycznej kolacji. Wtedy po raz pierwszy uprawiałam z nim seks. Tą noc trudno zapomnieć. Jest on pierwszym mężczyzną, którego pokochałam z wszystkimi zaletami i wadami. Do dziś dziwię się, że on był w stanie mnie pokochać. Był. Nie wiem czy możliwe jest to, że nadal mnie kocha. Jeju, chciałabym żebym to ja była tą jedyną, na zawsze. Dziś, gdziekolwiek się znajduję, w jakimkolwiek jestem w czasie, mogę jeszcze raz dotknąć jego ciepłej, miękkiej i opalonej skóry. Pogłaskać jego lekko zarośniętą twarz. Złożyć pocałunek na jego idealnie wykrojonych wargach. Spojrzeć w głębię jego szmaragdowych oczu. Usłyszeć jego oddech i zobaczyć jak jego klatka piersiowa unosi się i opada w równym odstępie czasu. A co najważniejsze mogę się wtulić w jego umięśnione ciało i usnąć w poczuciu bezpieczeństwa i miłości. Korzystam z każdej sekundy jaką mam. Po chwili Liam powoli uchyla powieki i promiennie się uśmiecha. Całuje mnie w czoło i gładzi po włosach.
- Masz jakieś życzenie, księżniczko? - pyta, szarmanckim głosem.
- Chcę spać do 10. Mogę skorzystać z takich luksusów, gdy jestem "chora".
- Ja też. W końcu mnie zaraziłaś.
Zaczynamy się śmiać, a moment później razem wkraczamy w krainę snów.

2011 r.

Tym razem nie pojawiam się w Nowym Jorku. Jestem w Bostonie, na pierwszym roku szkolenia. Celuję pistoletem i wystrzelam pocisk. Trafiam w sam środek tarczy. Zyskuję aprobatę ze strony trenera. Obok mnie stoi Piotr z dumną miną na twarzy. Uśmiecham się. Jesteśmy razem już 1 rok. Nigdy nie byłam szczęśliwsza. Kto mógłby pomyśleć, że dwoje ludzie, pracujących dorywczo w księgarni może mieć wspólny cel i wspólną przyszłość. Mówiąc wspólną przyszłość, mam na myśli karierę, ślub, a później może nawet dziecko. Szkoda, że to wszystko zniknęło w momencie jego śmierci, a raczej zniknięcia. Wszelkie wielkie plany odeszły w niepamięć.

2012 r.

Pogrzeb mojej mamy. Jeden z najgorszych i najbardziej przygnębiających dni mojego życia. Kładę kwiaty na jej grobie. Na pogrzebie jestem tylko ja, Piotr oraz ksiądz odprawiający mszę. Płaczę w ramię partnera. Moja matka była kobietą o złotym sercu, ale nikt nie wierzył w jej szczere słowa i rady. Ich strata. Gdyby tylko wiedzieli co tracą, jaki skarb przepuszczają. Moja mama wierzyła w prawdziwą miłość, ale nigdy takiej nie doznała.
Ksiądz kończy mowę pogrzebową, a ja podchodzę do trumny i po raz ostatni gładzę mamę po policzku. Na ciele kładę jej bukiet stokrotek. Zawsze je dla niej zbierałam, jako dziecko.
- Kocham cię mamo. Kochałam cię od początku i będę kochać cię do końca. - szepczę ze łzami w oczach.

2013 r.

Popijam cappuccino, czytając najnowszy romans Nicholasa Sparksa. Jak zwykle lektura takiej lekkiej książki, sprawia mi ogromną przyjemność, a każdy łyk parującego płynu mnie relaksuje. Cała ta scena pryska, w momencie kiedy do moich rąk wpada raport.

Z przykrością zawiadamiamy, iż pracownik Policji Stanowej w Bostonie, Piotr Makil zginął w akcji z przyczyn nieznanych. Niezmiernie nam przykro z powodu Pani straty.

Czytam raport raz, za razem, aż w końcu dociera do mnie jego znaczenie. To są jakieś żarty. On nie może nie żyć. To pewnie Prima Aprilis, a ja o tym zwyczajnie zapomniałam. Spoglądam na datę raportu 15/04/13. Więc to prawda. Szok jest tak ogromny, że upuszczam mój ulubiony kubek na drewnianą podłogę. Porcelana rozsztrzaskuje się na małe kawałeczki, a płyn, który kiedyś był kawą, tworzy teraz ciemną kałużę. Zaczynam się pocić i ciężko oddychać. Widzę, jak za mgłą. Wtedy zaczynam krzyczeć z bólu w niebogłosy.

2014 r.

Oglądam "Przeminęło wiatrem", tym razem sama. Spędzam 4 rocznicę swojego związku w samotności, bez Piotra. Rozsiadam się na kanapie i zażeram się lodami, płacząc, jak bóbr przy kończącym się filmie, nie z powodu poruszającej sceny, ale z tęsknoty za miłością mojego życia.

2004 r., 16:30

Leje gęsty deszcz. Wracam z gimnazjum, przechodząc przez stogi siana, stada krów i obskrobane domy, aż w końcu dochodzę do mojego. Czarne, a raczej już prawie drewniane drzwi, bo farba odprysła, mają w sobie wiele małych dziur, po częstych wizytach termitów. Łapię za zardzewiałą klamkę. Przechodzę przez maleńki korytarz, ściągam buty i szybko biegnę do mojego skromnego kąta, by odrobić zadanie i nauczyć się na jutrzejszy dzień. Dziś środa. Mama wzięła robotę od koleżanki, która się rozchorowała. Pracuje jako sprzątaczka. Strasznie się stara, by niczego mi nie brakowało, ale jedynej rzeczy, a raczej osoby, której mi brakuje jest właśnie ona. Z policzka spływa mi gorącą łza. Zostawiła mnie z moim ojczymem, Teodorem. Pijak, palacz, leń, darmozjad, czyli jedno, wielkie uciążenie. Nie wiem, czemu moja mama wzięła z nim ślub. Wiem, że go nie kocha i wiem, że nigdy się to nie zmieni. Ciężko wzdycham i zabieram się do odrabiania matmy. Sprawia mi pewien problem, ale jakoś w końcu sobie radzę.

18:00

Uczenie się wiersza na polski przerywa mi gwałtowny trzask drzwiami. Mecz się skończył, więc ojczym idzie po następną butelkę piwa. Witam go, a on coś odpowiada pod nosem. Wzruszam ramionami i kończę uczyć się "Na zdrowie".

19:00

Mamy dalej nie ma. Odgrzewam sobie rosół z makaronem. Mam ochotę wziąć dokładkę, ale doskonale wiem, że nie mogę. Reszta musi zostać dla Teodora. Mama się poświęca i nie je zupy, ale ja pokryjomu przelewam jedną chochlę do mojego termosu.

22:00

Czytam lekturę szkolną "Krzyżacy", gdy drzwi od mojej maleńkiej sypialni się uchylają, wpuszczając do pokoju światło. Z radością stwierdzam, że to mama, ale do pokoju wchodzi ojczym, pijany, jak nigdy wcześniej. Zatyka mi buzię dłonią. Próbuję krzyczeć, ale nie mogę, więc tylko głośno przełykam ślinę. Bezgłośnie się modlę. Wiem, do czego to wszystko prowadzi. On chce mnie wykorzystać. Zrywa ze mnie koszule nocną, wciąż trzymając rękę na moich ustach. Gryzę go w dłoń, ale to jeszcze bardziej pogarsza sytuację. Rozpina rozporek i ściąga moją bieliznę. Zamykam oczy i zaczynam płakać, jak nigdy wcześniej. Po chwili jedyne co czuję to wielki ból, rozpływający się na moim ciele.

----------

Zostawcie coś po sobie! Gwiazdki i komentarze mile widziane! To dla Was jedynie parę sekund, a mi daję silną motywację, żeby pisać dalej! <3


Zapraszam także do czytania innych opowiadań mojego autorstwa! Od kryminałów, przez dramaty, sci-fi, superbohaterów, aż po amatorską poezję!

Król mórz [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz