Rozdział czterdziesty siódmy. Wielka misja.

99 16 171
                                    


Jeśli ruszysz kiedyś w góry
I usłyszysz kawek płacz
Lub zobaczysz w locie kruka
Szarpanego tam przez wiatr
Pójdziesz po rozkwitłym wrzosie
W zachodniego wichru szloch
To zrozumiesz
Gdzie naprawdę drzemie zło

GreenWood ,,Przeklęte Logo"


— Do misji zostały wylosowane Żywia, Świetlana i Damroka — ogłosił Dalwin. — Czy jesteście gotowe do wykonania zadania?

— Tak — odpowiedziały wspólnym głosem rusałki, a Żywia dopowiedziała:

— Ja chętnie od razu wykończę to babsko.

Większość ,,zgromadzenia" zareagowała na to śmiechem, ale Marzanna zmarszczyła czoło i popatrzyła z powagą na topielicę.

— Jeśli zajdzie konieczność, oczywiście będą dozwolone drastyczne środki... Ale pragnęłabym, aby to wszystko przebiegło bezkrwawo.

— Przecież zgodziliśmy się, że ona nie może dłużej żyć — przypomniała z ironią Żywia.

— Jeśli jej moc wygaśnie, nie chcę, żeby doszło do morderstwa — odparła Marzanna. — Oczywiście, jeśli nie dojdzie do najgorszego z jej strony.

Żywia niechętnie westchnęła i skrzyżowała ręce.

— A ja chciałbym wiedzieć, dlaczego na niebezpieczną misję wysyła się trzy kobiety. Co jeśli coś im się stanie? Weźmiemy to na swoje sumienie?

To był Gorazd. Anna nie zauważyła jego wcześniejszych reakcji, ale teraz powstał z miejsca i zacisnął ręce w pięści.

— Przecież wszyscy się zgodziliśmy na podział według losowania — przypomniał mu Dalwin. — A dziewczęta mają potężne moce. Dadzą radę.

— Wszystko będzie dobrze. Nie jesteśmy delikatnymi kwiatuszkami. — Żywia przewróciła oczami.

— Ty zachowujesz się jak babochłop, więc o ciebie się nie martwię — prychnął Gorazd.

— Uznam to za komplement — odcięła się topielica.

— Proszę, nie kłóćcie się. — Świetlana podeszła do Gorazda i popatrzyła na niego łagodnie. — Ja i Damroka damy sobie radę. Mamy różne talenty, więc będziemy się wspierać.

— Dokładnie — poparła ją Damroka. — Bardzo lubimy być pożyteczne.

— Ech, dobrze. Mam nadzieję, że nie będziecie żałować — skomentował Gorazd i rozłożył ręce, co chyba miało oznaczać, że wszyscy są przeciwko niemu.

Anna uściskała przyjaciółki, nawet Damrokę, bo ją także bardzo polubiła. Życzyła im powiedzenia i obiecała, że będzie się modlić za powodzenie ich wyzwania. Nie wiedziała, czy ma to dla nich znaczenie, ale podziękowały jej.

Gdy wychodziła z ich ,,sali posiedzeń", przed nią szli Gorazd i Przyboj. Ognik nadal nie pogodził się z zignorowaniem jego obaw i nie krył się z tym.

— Przecież ta kobieta ma z dwa tysiące lat i nie cofnie się przed magią, która jest uważana za przeklętą. Nie powinno się do niej posyłać samych kobiet. Wszyscy tu są całkowicie niepoważni.

— Och, uspokój się, rycerzu! — zadrwił Przyboj. — Nie będą się biły z nią na pięści, poza tym one też wiele potrafią. Doceniaj kobiety, bo nie będą cię lubić. One wcale nie lubią być ratowane.

Czarownica znad BełdanWhere stories live. Discover now