54rozdział

1.9K 121 0
                                    

*Ola*
Dzisiaj mieliśmy wyprowadzać się do domu gdzie mieszkaliśmy wcześniej.
Widziałam jak wszystkim było przykro a zwłaszcza Nikiemu.
Cała wine bierze na siebie bo on mnie namawiał aby tu przyjechac.
Ale było mi tu dobrze jak nigdy nigdzie..nie jego wina, że ten chory człowiek nas prześladował.
-Gotowi?- zapytałam a wszystkie oary oczu spojrzały na mnie kiwając głową na tak.
Cały dom zostawiliśmy pod opieką pewnej ubogiej rodziny.
Wszystko zapłacone, kupione...

W locie do domu myślałam, że będzie mi już trochę łatwiej...ale nie, było gorzej. Czułam się jak egoistka.
-Kochanie.- objął mnie Niki.- nie masz prawa tak myśleć.
Nie jesteś egoistką, robisz to dla naszego dobra i jesteśmy wdzięczni, że tak o nas dbasz.
-Skąd wiesz o czym myślałam? -powiedziałam prawie bezgłośnie przez szlochanie.-Niki starł moje łzy i pocałował w czoło na znak bezpieczeństwa.
-Znam Cię już pare lat.
-Kocham cię.-wtuliłam się w chłopaka i zasnęłam po pewnym czasie.
-Ja ciebie też.

Gdy tylko weszliśmy do domu mogłam powiedzieć jedno.
Tęskniłam za tym.
Ledwo się rozpakowaliśmy i po tej męczącej drodze poszliśmy spać.
Hejo ;* przepraszam, że taki kijowy i, krótki ale brak weny doskwiera i telefon nadal się nie nadaje...mówiłam, że na mamy długo nie pociągne.

Tam gdzie TyWhere stories live. Discover now