ii. a tall handsome man in a dusty black coat with a red right hand

5.1K 290 23
                                    

– ... Lily, na czapkę Merlina, czy ty w ogóle słyszysz, co się do ciebie mówi? – Dziewczyna została gwałtownie wyrwana ze wspomnień. Potrząsnęła głową i zwróciła się w stronę brunetki, siedzącej po jej lewej stronie.

– Hm? – mruknęła cicho, chowając za ucho kosmyk miodowych włosów, jednak zamiast odpowiedzi, jej koleżanka wskazała dyskretnie palcem na wysoką kobietę, która przemawiała z niewielkiego podestu, opierając dłonie o złotą mównicę, przyozdobioną wizerunkiem przepięknej sowy.

– ...i jeszcze raz przypominam, iż Prefekci Naczelni proszeni są o stawienie się w Gabinecie Dyrektora po zakończeniu uczty...

Dziewczyna na nowo zamyśliła się, tym razem zastanawiając się, kto, poza nią, jest drugim Prefektem Naczelnym. Przypomniała jej się także radość, jaką poczuła, gdy otwierając list z Hogwartu, poza wykazem książek, ujrzała list od profesor McGonagall, informującą ją o tym jakże zaszczytnym urzędzie oraz o tym, iż właśnie ona, Lillian Arabelle Pierce, będzie go piastować. Nigdy nie sądziła, że jej ostatni rok w szkole, rozpocznie się tak dobrze, zwłaszcza po wydarzeniach, które miały miejsce w zeszłoroczne wakacje, gdzie wcale nie była pewna tego, czy wróci do Hogwartu na szósty rok nauki. Jednak z czasem uświadomiła sobie, że nic nie poprawi jej stanu psychicznego tak dobrze, jak powrót do miejsca, w którym jest tak cholernie szczęśliwa. Z delikatnym uśmiechem na ustach, podążała wzrokiem powoli i ostrożnie po całym gronie pedagogicznym, którzy siedzieli za długim drewnianym stołem, uważnie słuchając kończącej już swą przemowę profesor McGonagall. Nagle dostrzegła brak jednego z jej ulubionych nauczycieli i jednocześnie opiekuna domu Salazara Slytherina, więc kiedy surowy głos należący do dyrektor Hogwartu ucichł, a na stołach pojawiły się przeróżne potrawy, od pieczonych piersi kurczaka, przez zupę cebulową, aż po tartę szpinakową, obróciła się w stronę brunetki.

– Emma, nie masz pojęcia, gdzie jest profesor Slughorn? – zapytała szeptem, podczas gdy jej koleżanka nalewała sobie soku z dyni do czystej szklanki.

– Jak to nie wiesz? – zwróciła się do niej, siedząca naprzeciwko Ślizgonka, o długich blond włosach i błękitnych oczach, sięgając jednocześnie po talerz z pieczonymi ziemniaczkami. – Przecież McGonagall...

– ...mówiła o tym dosłownie kilka minut temu – przerwała jej brunetka, spoglądając podejrzliwie na nią. – Nie słuchałaś?

– Przepraszam, wyłączyłam się na chwilę – mruknęła Lillian, biorąc do ust kawałek świeżo upieczonego chleba.

– Czy to znów...? –szepnęła blondynka, z wyraźną troską w głosie, z pełną powagi twarzą.

– Nie, nie, Alice. – Ślizgonka potrząsnęła gwałtownie głową. – Przypomniała mi się nasza ceremonia przydziału i tak jakoś odpłynęłam – wyjaśniła prędko. – Zatem, co jest z profesorem Slughornem?

Obie dziewczyny odetchnęły z ulgą, po czym brunetka, Emma Pine, podsunęła jej szklankę z sokiem dyniowym i wyjaśniła prędko:

– Profesor Slughorn odszedł na zasłużoną emeryturę... – powiedziała pomiędzy kolejnymi kęsami tarty szpinakowej.

– Więc kto teraz będzie uczył eliksirów i będzie opiekunem Slytherinu? – Lillian skrzywiła się lekko, nie mogąc ukryć niezadowolenia wynikającego z rezygnacji profesora Horacego Slughorna.

Zarówno Emma, jak i Alice, jednocześnie uniosły palec wskazujący i dyskretnie wskazały nim na mężczyznę siedzącego z brzegu stołu, obok nauczyciela obrony przed czarną magią, Neila Tennanta. Jego platynowe włosy wprost mieniły się wśród świateł pochodzących ze świec zawieszonych w powietrzu. Ubrany był w golf, równie ciemny, co sklepienie w Wielkiej Sali, pozbawione jakiejkolwiek, nawet najmniejszej, gwiazdy i czarną marynarkę, która jeszcze bardziej podkreślała jego bladość. Z tak wielkiej odległości ciężko było jej dostrzec cokolwiek, poza jego prawie białymi włosami, więc ponownie zwróciła się do blondynki i brunetki:

– Kto to? – Lillian dałaby sobie rękę odciąć, że w tej chwili Emma wywróciła oczami, a Alice zrobiła zdziwioną minę.

– Nie załamuj mnie, Lily – powiedziała Pine. – To przecież Dracon Malfoy, były Śmierciożerca.

Ślizgonka o mało nie zakrztusiła się sokiem dyniowym, gdy usłyszała ostatnie dwa słowa. Spojrzała z przerażeniem w kierunku nowego nauczyciela, a następnie jej orzechowe spojrzenie spoczęło z powrotem na jej rozmówczyniach. Przez chwilę szukała odpowiedniego słowa, które oddałoby zarówno jej zdziwienie, jak i przerażenie, jednak zdołała wydusić z siebie zaledwie:

– Śmierciożerca?

– Były – sprostowała Emma.

– Co nie zmienia faktu, że Śmierciożerca – odparła prędko Lillian. – Nie potrafię uwierzyć w to, że McGonagall mu zaufała... – powiedziała jakby do siebie, Alice Davis zaś przytknęła jej cicho.

– Pamiętacie Snape'a? – rzuciła brunetka, sięgając po kawałek ciasta rabarbarowego, które chwilę wcześniej pojawiły się na stole, wraz z resztą słodkich deserów. – Potrójny agent Dumbledore'a, a wszyscy sądzili, że jest zwolennikiem Czarnego Pana...

– Co nie znaczy, że Malfoy jest taki sam – wtrąciła Davis, poprawiając blond grzywkę, która zaczęła wpadać jej do oczu.

– McGonagall to równa babka, a skoro mu ufa, to ja nie mam z tym problemu – wyjaśniła Emma, zaciskając usta w cienką linijkę. – Z resztą w Ministerstwie mówili, że przyjęli go do Hogwartu z litości, bo nikt nie chce mieć z nim nic wspólnego, nawet jeśli oczyścili go ze wszystkich zarzutów. – Wzruszyła ramionami. – Tata mówił.

– Mogli go nie przyjmować – mruknęła Davis, z czym Pierce się zgodziła. – Przynajmniej wtedy mógłby odpokutować za bycie Śmierciożercą...

snake eyes ∆ hpWhere stories live. Discover now