Chapter 45

579 67 4
                                    

LUKE'S POV.

Obudziłem się z przeszywającym bólem głowy.

Znowu.

No tak... nieźle zabalowałem w barze.

Znowu.

Selena pewnie jest wściekła, jak zwykle z resztą.

Spojrzałem na telefon. Byla czwarta po południu. Nie no jak nic Sel mnie zamorduje. Ogarnąłem się trochę i zszedłem na parter.

W domu było cicho. Powiedziałbym, że za cicho.

Rozejrzałem się po mieszkaniu ale nikogo w nim nie było. Pewnie zabrała Olivera i pojechała do Ashtona. Tam więc miałem zamiar się udać.

Po wyjściu z domu zorientowałem się, że zabrała auto. Trudno, pojadę autobusem.

Gdy dotarłem na miejsce od razu zapukałem do drzwi. Otworzył mi Ashton.

-No proszę kto raczył wrócić do żywych. -rzucił niezbyt miłym tonem.

-Wpuścisz mnie? -spytałem.

-A niby po co?

-Muszę pogadać z Seleną.

-Ale jej tu nie ma. -odparł beznamiętnie.

-Stary, rozumiem, że jest wściekła ale nie wciskaj mi kitu, że jej nie ma skoro widzę moje auto na podjeździe. -mówiłem podirytowany.

-Auto jest ale Seleny nie ma. O właśnie, kazała oddać ci kluczyki bo wiedziała, że będziesz jej tu szukał. -oznajmił podając mi klucze od auta.

Za cholere nie wiedziałem co się dzieje.

-Ashton nie wydurniaj się tylko powiedz mi gdzie ona jest. -zażądałem.

-Nad ranem kazała zawieźć się na lotnisko, więc zgaduję że jest już dosyć daleko. -rzucił krótko po czym zatrzasnął mi drzwi przed nosem.

Wyleciała? Tak po prostu? I niby dokąd?

Wróciłem do domu i przeszukałem każdy zakątek w poszukiwaniu jakiejś wiadomości od niej czy czegokolwiek, co wyjaśniłoby mi, gdzie ona jest. Nie znalazłem nic a zamiast tego zauważyłem, że rzeczy jej i Olivera zniknęły.

Szybko chwyciłem telefon i wybrałem jej numer. Odrzuciła połączenie. Próbowałem kilka razy. Za każdym było to samo.

Usiadłem bezradny na kanapie i zastanawiałem się, gdzie ona może być.

SELENA'S POV.

-Dzięki, że nas tu przyjęliście. Miałam już dość Sydney a jeszcze bardziej miałam dość Hemmingsa. -mówiłam, kiedy razem z Tiffany i Calumem jedliśmy śniadanie następnego dnia.

Szczerze jeszcze nie przywykłam do zmiany czasu.

-Nie ma sprawy, cieszymy się z twoich odwiedzin.- Tiffany uśmiechnęła się ciepło.

-Ale muszę zapytać... co zrobił Luke? -Cal spojrzał na mnie niepewnie.

Opowiedziałam im całą historię. Zgodnie uznali, że Hemmings potwornie się stoczył.

-Więc... po prostu się spakowałaś i przyleciałaś tutaj bez słowa? -Calum był wyraźnie zaskoczony.

-Tak, właśnie tak zrobiłam.

-Myślisz, że będzie cię szukał? -pytała Tiffany.

-Możliwe. Ale mam to gdzieś. -rzuciłam bez emocji.

W tym samym czasie mój telefon zaczął dzwonić. Był to Luke.

-Oho, już mnie szuka. -prychnęłam.

-Nie odbierzesz?

-Nie. -rzuciłam odrzucając połączenie.

-To... jak długo chcesz tu zostać? -pytał Hood.

-Właściwie to... myślałam nad tym żeby zamieszkać tutaj na stałe. Znajdę pracę, wynajme jakieś mieszkanie i zacznę od nowa.

-Naprawdę? To w takim razie musimy ci w tym pomóc! Ash i Rina wiedzą? -Tiffany była bardzo przejęta słysząc moje plany.

-Powiedziałam im o tym. Uznali, że to dobry pomysł. -mówiłam a przyjaciele przytakiwali ze zrozumieniem.

-No to jak? Chcesz pozwiedzać miasto?

-No pewnie. -odparłam radośnie i po śniadaniu cały dzień zwiedzaliśmy Nowy Jork.

To piękne, niezwykle ruchliwe miasto. Mieszkają tutaj ludzie różnych kultur a atrakcji tutaj nie brakuje.

Czuję, że fajnie będzie się tu mieszkało.

Frozen HeartWhere stories live. Discover now