Jestem zwykłym kotem

5K 357 19
                                    

Leżałem w łóżku czekając, aż rodzice zasną. Jeszcze chwila. Słyszałem ich senne oddechy zza ściany. Zrzuciłem z siebie piżamę i wyskoczyłem przez okno. Biegłem w dobrze sobie znanym kierunku. Przeskoczyłem drewniany płot i wskoczyłem na parapet. Spojrzałem przez okno. W pomieszczeniu panował straszny nieporządek, a przy biurku siedział mężczyzna o czarnych jak smoła włosach związanych w kitkę. Jego czekoladowe oczy schowane za szkłami okularów były skupione na czymś co wyraźnie nie było mną. Musiałem to zmienić. Skrobnąłem pazurami w szybę. Mężczyzna odwrócił się w moja stronę, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Podszedł i otworzył mi okno.
-Znowu przyszedłeś kocie-powiedział swoim melodyjnym głosem i pogłaskał mnie po głowie. Wskoczyłem do środka i zacząłem łasić się do jego nóg mrucząc przy tym.-Hah... Wybacz, ale jestem dziś zapracowany-uśmiechnął się smutno drapiąc mnie za uchem. Miauknąłem.-Chcesz zostać? Jasne, ale nie mam czasu na zabawę- powiedział. Wykonałem głową gest, aby poszedł do pracy, a sam zacząłem bawić się leżącymi na podłodze papierami. Wskoczyłem na biurko, położyłem się i śledziłem poczynania mężczyzny. I pomyśleć, że jest moim sąsiadem, a prawie wcale mnie nie zna... Za to ja znam go bardzo dobrze. Przeprowadził się tu niedawno. Ma jakieś 26 lat i rozwiódł się z żoną (w tak młodym wieku, no nie powiem, na pewno do siebie pasowali).
W pewnym momencie mężczyzna westchnął i oparł się w fotelu.
-Nareszcie koniec-powiedział, a ja położyłem łapkę na jego ręce. -Chodź tu do mnie kocurku-zaśmiał się chwytając mnie i kładąc na swoje kolana. Wydrapałem się na jego ramie i liznąłem w policzek. -Hej, to łaskocze!
Zrobiłem to ponownie i jeszcze raz, potem w szyje i nos. -Hej! Kocie, przestań! To naprawdę łaskocze...-usłuchałem, ale nadal stałem na jego ramieniu patrząc w te jego rozkoszne, czekoladowe oczy. Ach... Mógłbym w nie patrzeć godzinami. Brunet pogłaskał mnie po plecach, a ja przeciągłe mruknąłem.
-Może byś za mną został?-zapytał, a ja odwróciłem wzrok. To by było raczej niemożliwe. Mam rodziców i szkole. Nie mogę od tak zniknąć. Smutny odwróciłem wzrok i zeskoczyłem z mężczyzny. Wskoczyłem na parapet i drapaniem okno.
-Dziwny z ciebie zwierzak-westchnął, ale otworzył okno. Wyskoczyłem przez okno i popędziłem do domu. Jak ja bym chciał, żeby polubił prawdziwego mnie.

Homoromantyczne przygody rudego kocuraWhere stories live. Discover now