4

1.7K 93 10
                                    

Leżałam w łóżku i spoglądałam w sufit. Myślałam o ostatniej imprezie. Upiłam Maddy i to był mój największy błąd, gdyż rudowłosa piękność nabrała odwagi i zaczęła podrywać Jake. Nie byłam zazdrosna ani nic takiego. Po prostu byłam świadoma tego, że jeżeli Maddy i Brown'em coś będzie, to prędzej czy później dowie się, kim jestem. Wolałabym już się wyprowadzić niż przebywać w jego towarzystwie, naprawdę. Westchnęłam i zgarnęłam swoją komórkę z szafki nocnej. Dochodziła godzina 13:00, dlatego postanowiłam wstać i w miarę się ogarnąć. Nie chciałam mieć zmarnowanej soboty. Leniwie wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno. Była ładna, wiosenna pogoda. Uśmiechnęłam się, może pójdę dzisiaj pobiegać?
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej bordowe rurki z wysokim stanem oraz biały, koronkowy sweterek z rękawami 3/4. Z komody obok wyciągnęłam czystą bieliznę i ruszyłam do łazienki. Zdziwiłam się, nie widząc nikogo w salonie ani w kuchni. Czyżby moje gołąbeczki jeszcze spały? Zachichotałam i stanęłam pod drzwiami pokoju Alice. Uchyliłam je delikatnie, a moim oczom ukazał się komiczny widok. Moja przyjaciółka spała skulona na łóżku, opatulona kołdrą. Natomiast Lucas leżał rozwalony obok niej, a jego spodnie były zsunięte aż do kostek, ukazując jego przesłodkie bokserki w misie. Nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam im kilka zdjęć. Przynajmniej będę miała czym ich szantażować. Zadowolona z siebie wycofałam się z pokoju i cicho zamknęłam drzwi. Ruszyłam w dalszą drogę do łazienki, aby wziąć gorący prysznic i trochę się zrelaksować.

Po wyjściu z łazienki dochodziła godzina 14:00. Rozczesałam swoje mokre włosy palcami i zapukałam do pokoju Alice. Koniec tego dobrego, niech te śmierdzące lenie wstają.
-Sąsiad z góry nas zalał!-krzyknęłam przerażona. Wiedziałam, jak Alice nie przepadała za naszym sąsiadem, który ciągle się do niej przystawiał. Przez to miałam pewność, że Lucas wręcz go nienawidzi.
-Ta wyłysiała ciota?!-usłyszałam wkurzony głos Donovana. Chwila ciszy i ogromny huk. Zdezorientowana weszłam do pokoju. Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem, widząc Lucasa leżącego na ziemi. Chyba nie był świadom, że przed snem zapomniał do końca ściągnąć spodni. Cieszyłam się, że nie zdążyłam zrobić makijażu, gdyż z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Alice, gdy zorientowała się, co się stało również, zaczęła się śmiać.
-To był taki żarcik.-wyznałam niewinnie pomiędzy napadami śmiechu.
-Cholera jasna! Sophinio, ja cię kiedyś uduszę.-mruknął Luke, ubierając spodnie.
-Jedyne co możesz zrobić, to śniadanie.-uśmiechnęłam się słodko i wyszłam z ich pokoju. Udałam się do swojego królestwa w celu zrobienia makijażu. Usiadłam przy toaletce i wzięłam się do roboty. Na mojej twarzy najpierw wylądowała nawilżająca baza pod makijaż. Później nałożyłam na nią jasny podkład. Podkreśliłam moje brwi kredką, a na powieki naniosłam jasny cień i namalowałam cienkie kreski eyelinerem. Zadowolona z efektu uśmiechnęłam się do lustra. Wstałam i postanowiłam iść do kuchni robić śniadanie, bo zanim Luke się do tego zabierze, to już będzie wieczór.

Powolnym krokiem szłam przez miasto, rozkoszując się tą wspaniałą pogodą. Postanowiłam wyjść na spacer i pooddychać świeżym powietrzem, dając przy okazji trochę prywatności Alice i Lucasowi. Postanowiłam wstąpić do jednej z kawiarni. Miałam ochotę na dużą, dobrą kawę. Weszłam do środka i uderzył we mnie cudowny zapach świeżo zmielonych ziaren kawy. Uśmiechnięta usiadłam przy jednym ze stolików przy oknie. Lubiłam patrzeć na ludzi przemierzających ulice Nowego Jorku i zastanawiać się gdzie idą, jacy są. Puszczałam wtedy wodze wyobraźni i wymyślałam przeróżne historie.
-Coś podać?-z moich zamyśleń wyrwał mnie damski głos.
-Poproszę apple pie Mocha i...-zamyśliłam się.-jakieś ciastko czekoladowe, zdaje się na panią.-dodałam z uśmiechem, na co ta kiwnęła i zniknęła za ladą. Mój wzrok znowu utkwiłam w widok za oknem. Poczułam wibracje telefonu w mojej kieszeni i niechętnie go stamtąd wyciągnęłam. Odebrałam, nie patrząc, kto dzwoni.
-Halo?-zapytałam.
-Soph, za ile będziesz?-usłyszałam głos Alice. Spojrzałam na złoty zegarek, który założony był na mojej lewej ręce. Była godzina 18:23. Zmarszczyłam brwi.
-Nie wiem. Właśnie siedzę w kawiarni, stało się coś?
-Sama?
-No tak.-zaśmiałam się.-A niby z kim?
-No nie wiem, może spotykasz się z jakimś przystojniaczkiem.-odparła rozbawiona. Pokiwałam głową, a kelnerka przyniosła mi moje zamówienie. Podziękowałam jej bezgłośnie i upiłam łyk kawy. Była przepyszna.
-Z nikim się nie spotykam i na razie nie zamierzam. Po co dzwonisz? Luke już poszedł?
-Nie. Po prostu długo cię już nie ma.
-Jakoś ci nie wierzę, że to jest jedyny powód.-powiedziała, a ona westchnęła.
-Maddy umówiła się z Jake'm.-mruknęła, a mnie zatkało. Wiedziałam, że podrywała go na tej imprezie, ale nie spodziewałam się, że zajdzie to aż tak daleko. Co on w niej widział? Maddy była rudowłosą, piegowatą dziewczyną o za dużych zielonych oczach i dosyć wąskich ustach. Była wysoka, nawet trochę wyższa ode mnie. No ale w sumie, czym ja się przejmuję?
-No to...fajnie.-odchrząknęłam. Wyjrzałam przez okno.-Kurwa mać.
-Czy ja dobrze słyszę? Pani prawnik przeklęła?-zaśmiała się Alice.
-Bo gdybyś ty piła sobie przepyszną kawę, a zobaczyłabyś Jake'a i Maddy wchodzącą do tej samej kawiarni to też byś, kurwa, przeklęła. Wracam do domu.-mruknęłam i się rozłączyłam. Na stole położyłam dziesięć dolarów i szybko wyszłam z kawiarni zanim ktokolwiek mnie zauważył. Szkoda mi było jedynie kawy i niezaczętego ciastka.

W drodze powrotnej do domu zahaczyłam o sklep i kupiłam dobre, białe wino, które właśnie piłyśmy z Alice. Gdy tylko wróciłam do domu, moja przyjaciółka wygoniła Lucasa, przez co mogłyśmy swobodnie o wszystkim porozmawiać. Nie wiem czemu informacja o tym, że Jake i Maddy się spotykają, tak zepsuła mi humor. To w ogóle nie powinno mieć miejsca. Westchnęłam i upiłam sporego łyka wina.
-Maddy pewnie szybko się nim znudzi.-powiedziała Al.
-Jakoś wątpię, obie wiemy, że jest przystojny.-mruknęłam.
-Ale jest dupkiem.
-Nie wiemy tego, jaki jest teraz. No, ale w sumie ludzie rzadko kiedy się zmieniają, jeżeli chodzi o charakter.-westchnęłam i opróżniłam kieliszek do końca.
-Soph, ale powiedz mi tak szczerze.-spojrzałam na moją przyjaciółkę ze zmarszczonymi brwiami. Al miała zmartwiony wzrok.-On ci się dalej podoba, co?

______________

No i czwarty rozdział za nami! Jak wam się podoba? Gwiazdkujcie i komentujcie, wasza Ugheh_

Love InjectedWhere stories live. Discover now