Rozdział 14. Powrót

267 25 5
                                    

- Oliverze Queen zawiodłeś to miasto - wysoka sylwetka powtórzyła te kilka prostych słów, które niegdyś wypływały z jego ust.

Oliver zacisnął szczękę i jeszcze bardziej zgniotł łuk w swojej dłoni. Arsenał zeskoczyl z dachu nad wejściem do jakiejś obskurnej knajpy, zachowując odległość. Koło niego pojawiła się druga osoba z białymi jak śnieg włosami.

- Masz zamiar mnie zabić? - odezwał się w końcu Queen.

- Jeżeli będę musiał...

- Roy - upomniała go ostro blondynka.

Zrobiła kilka kroków w przód.

- Zostawcie Laurel, a puścimy was wolno.

- To teraz we własnym mieście jestem jak w więzieniu? - prychnął, łapiąc strzałę i zakładając ją na cięciwe.

Harper zrobił to samo, kątem oka zerkając na córkę Lance'a. Stali tak naprzeciwko siebie, mierząc w głowę bądź w serce. Azza jednak nie poruszyła się nawet o centymetr. Przyglądała się dziewczynie w czarnym, dopasowanym kostiumie.

- Sara? - spytała cicho, nie wierząc w to co widzi.

Dziewczyna zmrużyła oczy.

- Azza...

Brunetka uśmiechnęła się i już miała zrobić krok w przód, gdyby nie Laurel, która zamachnęła się czymś ciężkim. Bezwładne ciało osunęło się na ziemie. Blondyn doskoczył do ciała, a jego pierś przeszyła jedna ze strzał.

###

Obudził się na metalowym stole. Jaskrawe światło raziło go w oczy. Chciał osłonić twarz swoim czarnym kapturem, ale coś krępowało jego ruchy. Uniósł lekko głowę i zauważył skórzane pasy okalające jego nadgarstki oraz kostki. Zaczął się szarpać dopóki nie usłyszał cichych kroków.

- Już, spokojnie - Sara podeszła do miejsca, w którym leżał, po czym oswobodziła go.

Queen usiadł powoli, wpierw przyglądając się dziewczynie nieufnie. Gdy jednak zauważył, iż nie jest uzbrojona rozluźnił się.

- Oberwałem od Roy'a?

- Nie jest specjalnie zadowolony z twojego powrotu.

- Zauważyłem.

Rozejrzał się na boki. Był w swojej dawnej kryjówce, ale teraz w gablotach zamiast zielonego stroju widniał czerwony. Skrzywił się lekko rozmasowując nadgarstki.

- Śpiąca królewna już wstała? - zza pleców usłyszał znajomy głos.

Odwrócił się w stronę Azzy i zamarł. Wyglądała... inaczej. Nie chodziło tu o ciemną zbroje, która zniknęła, ale o uśmiech. Zabawne iskierki tańczyły w jej oczach, gdy podeszła do Sary.

- Mam coś na twarzy? - mruknął, kiedy cicho się zaśmiała.

Nie wiedział co zaszło po tym jak stracił przytomność. Bał się spytać, chociaż pełno pytań kotłowało mu się pod czaszką. Nagle drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Szczupła blondynka weszła nieśmiało do środka, trzymając pod pachą plik kartek. Bez słowa minęła siedzącego na stole Queen'a, nawet nie spoglądając w jego stronę.

Felicity poprawiła okulary i rzuciła na blat kilka zapisanych arkuszy.

- Zanim zagłębicie się w wyjaśnieniach... - urwała zerkając na monitor komputera. - Warto by było zająć się sytuacją w mieście.

Oliver podniósł ręce w geście poddania i skierował się do drzwi. Przecież nie był tutaj potrzebny. Teraz wszystkim rządził Roy...

Gdy złapał za klamkę zapadła cisza, sprawiając, że on sam się zawahał.

- I co? Po prostu tam wyjdziesz? - spytała Smoak, stojąc tuż za nim.

Jednak nie odwrócił się, słuchając dalej.

- Pokażesz się w klubie i co powiesz swojej siostrze? Cześć miło Cię wiedzieć wpadłem tylko na chwilę?

Na dźwięk tych słów coś scisnęło go w piersi. Przez umysł przeszedł mu obraz tamtej nocy, gdy zakradł się pod okna swojego domu. Nie mógł tam teraz wyjść i zrobić nikłe nadzieję, że zostanie. Bo co jeśli Thea i tak go nienawidzi? Nie warto dolewać oliwy do ognia.

Odwrócił się, spoglądając w oczy dawnej sekretarki. Na wyciągniętej w jego stronę dłoni leżała zielona opaska. Wziął ją niepewnie, przejeżdżając palcem po strukturze.

- Ollie, potrzebujemy Cię... Miasto Cię potrzebuje.

Kochani egzaminy napisane, a więc powracam do pisania. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest i czekał na rozdział :)

A gdy zapadnie zmrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz