Rozdział 8. Kilka gorzkich słów

943 108 24
                                    


Ranek przyszedł szybciej niż Aleks by chciał, wraz z bólem głowy i nieprzyjemną suchością w ustach. Przekręcił się na bok, bo słońce wpadające do pomieszczenia przez okno, w którym zapomniał zaciągnąć zasłony, raziło go w oczy i tylko jeszcze bardziej utwierdzało w przekonaniu, że życie na kacu nie miało żadnego sensu. Złapał za kołdrę i spróbował przykryć swoje odkryte ramię, gdy napotkał opór i czyjś niezadowolony pomruk. Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc z początku, kto wydawał takie dźwięki, walcząc z nim jednocześnie o przykrycie, przecież...

Przecież wczoraj całował się z Jasiem i pomimo wypicia hektolitrów alkoholu, jego ciało wydawało się gotowe do akcji, a przynajmniej jego penis, który zareagował na bliskość dzieciaka bardzo ochoczo (byłoby pewnie znacznie słabiej, gdyby faktycznie miałoby do czegoś dojść, wtedy to już mógłby nie stanąć na wysokości zadania). Później Młody zarzygiwał Remkowi łazienkę, a on, niczym dobroduszna matka Teresa, pomógł mu w tych trudnych chwilach. Nawet, cholera, herbatę mu zrobił. Do łóżka dotaszczył!

To... to z pewnością była długa noc. Długa i dziwna, pomyślał, kiedy odwracał się przodem do śpiącego Jasia. Chłopak wcale nie wydawał się być zmarnowany tym, co działo się kilka godzin temu. Wręcz przeciwnie, wyglądał dość zdrowo, jakby wcale nie próbował zwrócić swojego żołądka. Cholerny, głupi szczęściarz, może go chociaż kac nie ominie, pomyślał z nadzieją Aleks, a jego dłoń, zupełnie jakby była częścią odrębnego ciała, sama powędrowała do czoła Janka i odgarnęła mu z niego pasemko włosów.

Co miał teraz robić? – zastanawiał się. Udawać, że wszystko było okej? Że żaden pocałunek nie miał miejsca? Tylko... miał przecież dwadzieścia cztery lata! Takie zagrywki były dla nastolatków, powinien podejść do tematu ze znanym sobie cynizmem. Może trochę ponabijać się z dzieciaka? A później wytykać mu w najmniej przyjemnych momentach, że źle całuje, że się za bardzo ślini i że zarzygał sobie spodnie? Aleksandrowi najwidoczniej druga opcja nie wydawała się wcale dziecinna, jak ta pierwsza, więc uśmiechnął się z zadowoleniem, że doszedł do takich konkluzji i położył tuż obok Jasia, któremu w przypływie dobrego humoru pozwolił dalej spać. Nie wiedział ile tak leżał, przyglądając się jego zadartemu nosowi, lekko uchylonym wargom i drżącym przez sen powiekom. Nie wiedział albo nie chciał wiedzieć, bo ciężko byłoby mu znieść myśl, że nie potrafił oderwać od niego wzroku. W Jasiu było to coś, coś, co niezbyt łatwo można zauważyć na pierwszy rzut oka, zwraca się na to uwagę dopiero po dłuższym przyglądaniu się mu. W końcu Janek wydawał się bardzo przeciętnym nastolatkiem, którego nawet ciuchy z najnowszej kolekcji Zaary nie ratowały przed byciem zwykłym. Oprócz niesamowitego koloru oczu, Aleks na początku nie zwrócił uwagi na nic innego i dopiero teraz doszedł do wniosku, że chłopak był ładny. Naprawdę bardzo ładny, miał ciekawie zarysowany podbródek, lekko wystające kości policzkowe, słodki, zadarty nos i te urocze, ciągle zmarszczone brwi. Już wczoraj Aleksander pomyślał o nim jako o czarującym psiaku, teraz z całą pewnością mógł podtrzymać tę myśl i...

Nie, nie, nie. Białecki, nie, koniec, o czym ty myślisz? Na jakie tematy ty schodzisz? Słodki nosek? Urocze brwi? Nie zagalopowałeś się trochę za daleko przez przypadek? Zaraz całe pomieszczenie zalejesz tęczą, jeżeli w porę się nie ogarniesz. To cały czas ten sam Młody, irytujący, głupi dzieciak, który tak cię wkurzał, nie zapominaj zanim zaczniesz rozpływać się nad jego pryszczem na samym środku nosa. A miał pryszcza, oj miał, nawet dwa! Na policzkach za to trochę zaskórniaków, brodę pochlastał sobie przy goleniu tych swoich jeszcze niewyrośniętych łoniaków i generalnie, kiedy Aleksander spoglądał na niego, gdy już ochłonął, nie wydawał się tak ładny jak wcześniej.

– Co się tak wiercisz? – usłyszał niezadowolony głos Janka, na co prawie podskoczył, nie spodziewając się tego.

– Bo śpisz już za długo – warknął, nie mogąc zapanować nad swoim poirytowanym tonem głosu. Zresztą nawet nie chciał, ta relacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna, mimo że Białecki jeszcze w ten sposób o tym nie myślał. – I wydawało mi się, że ci trochę za wygodnie, więc przychodzę z pomocą – prychnął i wstał, nie omieszkując przy tym odkryć Jasia i zrzucić mu kołdrę na podłogę.

Americana  | bxb | - zakończoneWhere stories live. Discover now