Rozdział 17.

295 35 3
                                    

Dziękuję za głosy i komentarze :)

I wesołych świąt! :)


Obróciłam się, rzucając ciało żołnierza na ziemię.

Dobry Boże, nie Adam, nie James...

Chłopiec stał w kącie, zasłaniając dłońmi twarz, a Adam patrzył z szokiem na zwłoki Kolosa. Miał przestrzeloną klatkę piersiową, brzuch i szyję.

— Wszystko w porządku? — upewniłam się, że skóra nikogo nie zabije i objęłam obu braci.

— Tak. — Adam się wzdrygnął. — Po prostu... przestraszyłem się, że coś się stało Jamesowi. —   Pochylił się i ściągnął z Kolosa kurtkę, gestem nakazując mi zrobić to samo z tamtym żołnierzem.

Kurtka była nadal ciepła, a w kieszeniach znalazłam nóż, paralizator, dodatkowe magazynki do broni i parę drobiazgów. Ubrani i uzbrojeni spojrzeliśmy wszyscy po sobie. James, nadal blady, ale już opanowany, ściskał w dłoni nóż, najpewniej z kurtki Adama.

— Wynośmy się stąd — powiedziałam zdecydowana.

Wyszliśmy z celi. Jakimś cudem nie było nikogo na korytarzu.

— Możliwe, że to pułapka — wyszeptał Adam.

Możliwe.

A nawet bardzo możliwe. Jednak nie było wyboru, musieliśmy iść.

Uniosłam broń, każąc im się zatrzymać. Ostrożnie podeszłam do załomu korytarza i wyjrzałam.

Pusto.

W mojej głowie rozdzwoniły się wszystkie alarmy.

Tak nie powinno być.

— Julio? — Obróciłam się. Adam podszedł do mnie. — Jeżeli jest pusto, to musimy szybko przejść... nawet, jeżeli to pułapka.

Przeszliśmy korytarzem tak szybko, jak to możliwe. Przy skręcaniu w następną część nagle na coś wpadłam.

Coś niewidzialnego.

— Julia! — usłyszałam szept.

— Kenji? — Otworzyłam szerzej oczy. Kenji zmaterializował się przede mną, razem z... Aileen.

— Boże! 

Objęliśmy się mocno. Wiedziałam, że jeśli ktoś coś wymyśli, to będzie to właśnie mój przyjaciel. Kenji prawie połamał mi żebra. I wzajemnie.

— Myślałem, że...

— Modliłam się, żebyś coś... — zaczęliśmy mówić w tym samym momencie. Parsknęliśmy śmiechem.

Nagle ktoś odchrząknął. Adam spojrzał na nas gniewnie.

— Wiecie, że mamy tyle czasu, że możemy tu herbatę zrobić? — spytał zgryźliwie. Podszedł i objął mocno Kenjiego.

— Chłopie, jeżeli ktoś potrafi coś wymyślić w związku z resztą ludzi, to tylko ty.

Aileen tymczasem podeszła do Jamesa.

— Jak się masz, chłopaku? — zapytała z bladym uśmiechem. James uśmiechnął się dzielnie.

— Dob... cholera, co ci się stało w twarz?! —   Słysząc pisk chłopca spojrzeliśmy na Aileen jednocześnie.

— James! Nie klnij! — burknął Adam.

Rzeczywiście. Aileen miała pociętą twarz. Skrzywiła się.

✔ Potęga JuliiDonde viven las historias. Descúbrelo ahora