— Zostańcie tu, jeszcze wam się oberwie. — Warner wyszedł szybko z celi, kopiąc resztki drzwi.
Kenji chciał wyjść za nim, ale Aileen złapała go za rękę i przyciągnęła do siebie. Zaczęła mówić:
— Ma rację, dostaniemy rykoszetem od pistol...
— Ok, chodźcie!
Kenji spojrzał na Aileen z rozbawieniem. Dziewczyna prychnęła i wyszła razem z nim z ich dotychczasowego lokum. Warner stał w korytarzu, a za nim leżeli nieprzytomni strażnicy. Skinął głową w stronę Kenjiego.
— Dziękuję za dar.
— Ależ nie ma za co — parsknął sarkastycznie Kenji.
— Lena, odsuń się! — zawołał Warner, a po chwili kopnął drzwi do jednej z cel.
Aileen szybko tam weszła i sprawnie zaczęła rozpinać kajdany wściekłej Leny. Kiedy dziewczyna miała wolne ręce, zerwała się na równe nogi z triumfalnym okrzykiem. Dołączyła do Warnera, wyważając drzwi i uwalniając więźniów. Znaleźli kilka osób, które były tam już dłużej. W celi, której drzwi były otwarte, zamknięto strażników, uprzednio zabrawszy im całą broń, amunicję i dodatkowe rzeczy. Niektórzy mieli przy sobie też coś do jedzenia, więc podzielono to między obdarzonych i nowych. Kiedy szybko zjedli, stanęli prosto.
— Za szybko nam poszło — wymamrotał Warner. — I nie było alarmów.
— Po części moja sprawka — rzuciła Aileen. — Jeśli teleportuję się, lądując w tym samym miejscu, moc zakłóca jedynie najbliższe urządzenia.
Chłopak uśmiechnął się krzywo i zarządził, aby wszyscy ustawili się w zwartym szyku. On i Lena stanęli na przedzie, jako tarcza dla reszty. Za nimi Aileen i Kenji, dalej Jamie i Castle. Wiedzieli, że kłopoty ich nie miną.
I nie minęły. Już po chwili marszu napotkali strażników, którzy na ich widok od razu zaczęli strzelać. Wszyscy, poza Warnerem i Leną, cofnęli się do wyłomu korytarza. Owa dwójka ruszyła do przodu, nie zwracając uwagi na falę odbijających się od ich ciał kul. Kiedy rozprawili się ze strażnikami, wszyscy ruszyli dalej.
— Gdzie są kwatery Naczelnych? — spytał Warner.
— W tamtą stronę — pokazała Aileen.— Co chcesz zrobić?
— Zakończyć to wszystko. Raz za zawsze — powiedział głucho Warner. — Zabiję ich, zabiorę Julię i wynosimy się stąd.
— Ja.
Spojrzał na Lenę.
— Ja ich zabiję — zaakcentowała wyraźnie dziewczyna. — Temple zabił mojego ojca. Z zimną krwią. Odebrałeś mi możliwość zemsty. Muszę zadowolić się nimi.
Nie zatrzymali się. Prowadzili tę rozmowę w marszu. Mimo to obrócił głowę w jej stronę i wbijał w nią badawczy wzrok zielonych oczu. Między nimi zaskoczyła nić porozumienia.
— Jeśli chcesz. — Kiwnął głową.
Odwzajemniła gest i spojrzała prosto. Nadchodzili następni strażnicy.
***
Stała i starannie ładowała broń. Kiedy skończyła, zerknęła w lufę odbezpieczonego pistoletu. Wiedziała, że nic jej nie zrobi. Ale musiała na siebie uważać. Była kilka dni po zabiegu. Musiała się oszczędzać. Musiała oszczędzać Energię. Na niego.
***
— Tędy.
Wkroczyli w szeroki i jasny korytarz.
YOU ARE READING
✔ Potęga Julii
FanfictionWojna się skończyła. Wróg został pokonany. Ich życie i miłość przetrwały... Ale to NIE JEST KONIEC. Julia i Warner nie łudzili się wizją szczęśliwego i spokojnego życia. Wiedzieli, że zabicie Andersona wywoła falę gniewu, która może ich wszystkich...