Rozdział 33.

189 23 7
                                    


Sean, który mógł mieć najwyżej trzynaście lat, patrzył nerwowo na liderów oraz siedzących przy nich Jamie'go i Aileen. Odrzucił z czoła czarne włosy. Przełknął ślinę.

— Nic nie zrobiłem. Przysięgam, Aileen, ta Lena to był żart —   niemal wybełkotał te słowa.

— Zrobiłeś to bardzo, bardzo porządnie — powiedziała powoli dziewczyna. — Nigdy bym się na to nie nabrała, a tym razem to zrobiłam. 

W niebieskich oczach chłopca widać było strach spowodowany tonem dziewczyny.

— Sean specjalizuje się iluzją.   — Jamie spacerował spokojnie po pokoju. — Potrafi zrobił fałszywą kopię każdej osoby i rzeczy. Jest bardzo utalentowany.

Grayson splótł razem palce i oparł na nich brodę, wpatrując się w chłopaka.

— Pokaż nam, co umiesz.

Sean obdarzył ich zaskoczonym spojrzeniem. Kiedy zorientował się, że to nie żarty, wziął głęboki oddech. To samo zrobił drugi Sean, który siedział w powietrzu obok niego. Liderzy zmierzyli iluzję badawczym spojrzeniem.

— Nie do odróżnienia — wymamrotał Temple.

— Jest idealnie, prawda? — Jamie położył dłoń na ramieniu chłopaka i poklepał go.

— Kto jeszcze będzie potrzebny?

— O co tu chodzi? — spytał zaskoczony Sean. — Jeżeli mogę spytać.

— Wszyscy ludzie z darami są w niebezpieczeństwie. Naczelni żądają widzenia ich.

— I zamierzacie ich posłuchać?! — Sean był oburzony.

Grayson parsknął.

— Gdybym zamierzał ich pokazywać, nie byłbyś tu potrzebny, tak? Słuchaj, chłopcze. — Nachylił się do niego. — To, co jest omówione w tym pokoju, zostaje w tym pokoju. Jak będzie trzeba, utniemy ci język.

Chłopak kiwnął przestraszony głową.

— Kto jeszcze się przyda? — Lider skierował wzrok na Aileen.

— Kishimoto. Kameleon będzie potrzebny — odparła natychmiast. — I Warner.

— Co on ma?

— Prąd.

— Trzeba ich wezwać. — Jamie kiwnął głową, słysząc słowa liderów i wyszedł z pokoju. — A ty, mój drogi, posłuchaj teraz uważnie...



Samobójstwo.

Tak nazwał to Warner. Poparł go Kenji. Castle. Lily. Wszyscy z Sektora. Viatorzy byli tak zapatrzeni w swoich liderów, że mogli zrobić wszystko.

— Nie pozwalamy na to — powiedział ostro Kenji. — Jeżeli mamy iść, to wszyscy. Nie zostawiamy się na lodzie.

— Mój drogi... — westchnął Grayson. — Zażądali widzenia wszystkich. Mają nas. Nie chcą zabić kolejnych ludzi, którzy nie walczą. Sprawdzili ruiny Gniazda i odkryli tam, że większość ludzi to nie żołnierze.

— Nie.

— Powiedzieli, że jeżeli nie zobaczą wszystkich z darami, zrzucą tu bomby, które są znacznie mocniejsze od tych, które zniszczyły Gniazdo.

— I zamierzacie nas tak po prostu oddać? — warknął Kenji. — Macie, patrzcie na te kąski! Tak chcecie powiedzieć?

— To konieczne — powiedział Temple. — I nie mamy zamiaru was oddać. Pójdą ci, którzy są najpotężniejsi. Pozostali zostaną tu.

— I tak pokażesz nas wszystkich? — parsknął Winston.

— Sean. — Temple skinął na chłopca stojącego obok liderów. Sean skierował niebieskie oczy na Winstona. Ten spojrzał na niego gniewnie.

— Popatrz na lewo — mruknął chłopiec. Mężczyzna zrobił to i gwałtownie odskoczył.

— Jasna cholera! —   Spojrzał na samego siebie. Kopia stała i uśmiechała się kpiąco znad okularów. Winston obszedł ostrożnie dookoła tego zjawiska. — Naprawdę taki jestem z boku? — wybełkotał pytanie.

Grayson uśmiechnął się zadowolony. Widział w oczach obdarzonych z Sektora zaskoczenie i podziw. Musiał to wykorzystać.

— Wybraliśmy od was i od nas kilka osób, które muszą iść. Spotkanie odbędzie się za trzy miesiące. Tak wybraliśmy. Wtedy... pozostali będą obserwować transmisję z ukrytych kamer, jak wasze iluzje zmierzają na spotkanie. Wiecie, że jesteście tu ważni. Każdy z was ma jakąś rolę — mówił z błyskiem w oczach. — Dlatego zostaniecie tu. Nie wątpię, że Naczelni spróbują coś zrobić. A wy będziecie się bawić przy oglądaniu, jak ich pokonujemy. A kiedy nadejdzie pora... dołączycie do nas.

Wszyscy Viatorzy zerwali się z krzeseł. Zaczęli głośno wiwatować i wykrzykiwać imię liderów. Temple i Charlie stanęli obok Graysona. Cała trójka uśmiechała się triumfalnie. Grayson starannie omijał wzrokiem Warnera, który patrzył na nich z powątpiewaniem. A obdarzeni z Sektora jedynie klaskali. Aileen wymieniła ponure spojrzenie z Jamiem.



Trzy miesiące później, dzień przed spotkaniem.


— Gdzie są Kentowie? — spytał Kenji.

Obdarzeni z Sektora siedzieli w pokoju chłopaka, który dzielił go z Adamem i Jamesem. Wszystkim rzuciła się w oczy ich nieobecność, ale przez wydarzenia z tego dnia nie mogli o to spytać liderów.

— Może Aileen albo Jamie będą wiedzieć —  powiedział Castle.

— Wątpię — rzucił Warner. — Oni też się zastanawiali. Widziałem, jak się rozglądali. — Usiadł na łóżku obok Castle'a.

Byli podenerwowani. Każdy. Bez wyjątku. Nie wiedzieli, co przyniesie im przyszłość. Nie wiedzieli, czy to, co chcą zrobić, wypali. Tak wiele do zyskania. A jeszcze więcej do stracenia, bo nie tylko życie i rodzinę, ale szansę na naprawę świata. Bo to właśnie chcieli zrobić - naprawić to, co zrobił Komitet.

Zauważalne było to, że liderzy nie planują tego zrobić. Jerome Grayson, Kay Temple i Charlie Stark mogli ukrywać swoje motywy, ale bystrzejsi ludzie zauważyli ich imperialistyczne zapędy. Warner, Castle, Kenji, nawet wieloletni członkowie organizacji, Aileen i Jamie, zauważyli, że liderzy Viatorów mydlą wszystkim oczy i nie kierują się w stronę ratunku, ale przejęcia. A na to nie mogli pozwolić.

I dlatego, trzy miesiące po usłyszeniu wiadomości o tym, że Julia Ferrars żyje i jest Naczelną, planowali w nocy, aby zapobiec wcieleniu się w życie planu Viatorów. Jednak to, że zniknęli Adam z Jamesem, nie pomogło. Nie pomogło też ciche pukanie do drzwi. Brendan, który był najbliżej nich, powoli podszedł. Wszyscy napięli się w oczekiwaniu.

W końcu to, co planowali, było w pewnym sensie zdradą Viatorów i ich idei.

— Brendan, gdzie są wszyscy? — usłyszeli spanikowany głos. Chłopak wpuścił do środka spanikowaną... Lenę?

— Co się stało? — Warner wstał z łóżka.

— Aileen i Jamie. Zabrali ich gdzieś.

Kenji podbiegł do niej.

— Jak to?

Dziewczyna jęknęła.

— Odkryli spisek, w porządku? Wiedzą, że coś kombinowaliśmy. Na razie nie są pewni, czy wy też w tym jesteście, ale niedługo mogą tu przyjść.

— Do pokoi! — wydał polecenie Castle.

Ale było już za późno. W korytarzu już z daleka słychać było dudniące kroki żołnierzy Viatorów, którzy szybko maszerowali w stronę przymkniętych drzwi.


✔ Potęga JuliiWhere stories live. Discover now