12. Więc idę

2K 346 18
                                    

Cisza trwała kilka sekund, które Luhan odebrał jako długie minuty. Nie był w stanie się poruszyć, sparaliżowany wzrokiem Chanyeola, który patrzył na niego, nie wiedząc, co powiedzieć. Chińczyk miał wrażenie, że ciało stojącego przed nim Chanyeola jest całe spięte i drży.

Reszta EXO, tak samo jak i Sehun, patrzyli się raz na Luhana, a raz na nowo przybyłego. Słusznie milczeli, czekając na pierwszy ruch ze strony Lu.

— Co ty właśnie powiedziałeś...? — wydukał w końcu nowo przybyły. Jego głos brzmiał zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Był okropnie cichy, słaby i załamał się, jakby zaraz miał zamilknąć na zawsze. Słychać było w nim przerażenie.

— Baek nas nie pamięta. Ciebie też nie... — powiedział po dłuższej chwili Lu, zaciskając palce na miękkim materiale oparcia kanapy.

Chanyeol nie odzywał się. Patrzył w oczy starszego tak, jakby chciał z nich wyczytać wszystko, co ten wie. Było to jednak niemożliwe, a jego gardło było tak ściśnięte, że kolejne pytanie nie mogłoby wydostać się z jego ust.

— Chciał się zabić. Siedem miesięcy temu... — powiedział cicho Sehun, obejmując Luhana, gdy zauważył, że temu niewiele brakuje do płaczu. Tyle łez, które wylał jego chłopak w ostatnim czasie, nie widział u niego przez kilka ostatnich lat i to zupełnie mu do niego nie pasowało. Luhan zazwyczaj był za silny, aby płakać, ale Sehun wiedział, że sprawa Baekhyuna była dla starszego bardzo drażliwa.

Po usłyszeniu zdania wypowiedzianego przez maknae, Chanyeol dosłownie mógłby policzyć sekundy, w których jego serce po prostu stanęło. Miał wrażenie, że nie może złapać oddechu, więc w szoku oparł się o ścianę. Dotykając ją jedną ręką, odwrócił się i na miękkich nogach powoli ruszył po schodach na górę. Patrzył zamglonym wzrokiem w podłogę, a jedną z dłoni zaciskał kurczowo na materiale swojej koszulki na klatce piersiowej. Jego serce bolało. Jego oddech bolał.

Druga połowa jego duszy, utkwiona w Baekhyunie, również bolała.

Odprowadziła go przygnębiająca cisza, której nikt nie był w stanie przerwać jakimkolwiek dźwiękiem. Po dormie roznosił się jedynie dźwięk wolnych kroków Chanyeola.

Ten czym prędzej zamknął się w swoim pokoju i usiadł na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Szarpał z wściekłości swoje ciemne włosy i zmaltretował swoje gardło wściekłym krzykiem. Chwycił w swoje dłonie gitarę i uderzył nią z całej siły o podłogę. To samo stało się ze wszystkimi rzeczami, które miał pod ręką. Wściekłość i smutek jednak nie przechodziły.

Nie obchodziło go też, że najprawdopodobniej jego krzyki słychać było na dole, podobnie jak brzdęk tłuczonej porcelany i głuchy odgłos rzucanych przedmiotów o ściany, zmieszany z jego szlochem.

Na koniec, czując zmęczenie, rzucił się na łóżko i chwycił w dłonie zdjęcie swojej miłości.

— Baekhyun... — Zacisnął zęby. Poczuł, jak jego własne łzy docierają do ust, barwiąc je słonym smakiem. — Baek... Baekhyunnie... Hyunnie...

Nie wiedział, ile tak leżał, ale za oknem na pewno panował już mrok, a zdjęcie, na które cały czas patrzył, było już w tym świetle niewidoczne. Znał je jednak na pamięć, więc światło nie grało dla niego istotnej roli.

Usłyszał skrzypnięcie drzwi, a do środka wpadła smuga żółtego światła. Po chwili zniknęła, a drzwi zamknęły się od środka.

— Chanyeol...? — Usłyszał dobrze znany, delikatny głos różowowłosego Chińczyka.

Koreańczyk nie odpowiedział, tylko usiadł na łóżku, odkładając zdjęcie na szafkę stojącą obok.

— Wszystko można naprawić... — odezwał się cicho Luhan. Od razu usiadł obok niego.

𝐭𝐞𝐥𝐥 𝐦𝐞 [𝐰𝐡𝐨 𝐈 𝐚𝐦] 𝐰𝐡𝐚𝐭 𝐡𝐚𝐩𝐩𝐞𝐧𝐞𝐝 | 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐛𝐚𝐞𝐤Where stories live. Discover now