Rozdział 19

3.4K 366 254
                                    

Kayano wzięła swoje torby i zamówiła sobie taksówkę. Nie pytalem czemu nie przyjechali po nią rodzice. Nie pamiętałem nawet jak się pożegnała. W głowie huczało mi jedno słowo.

Karma.

Rozumialem jego zachowanie. Zgodził się spotkac z nią, wydał kupę kasy, by się z nią pogodzić. A my...

Ale ja nie chcialem. To znaczy chcialem, ale nie przy nim. Nie teraz. Wyglądał jakbym co najmniej złamał mu serce... Dlaczego?

Wyciagnalem telefon i zadzwoniłem. Nie odebrał.

Krople spadały na ekran, a ja pisałem. Nie chciałem być przyczyną żadnej kłótni, a już na pewno nie kłótni z nim. Te kilka dni bardzo nas do siebie zbliżyło. Nie chciałem i nie potrafiłem go stracić.

Nagisa Shiota do Karma Akabane;
Przepraszam, ale przeczytaj to błagam. Nie chciałem. Ktoś mnie popchnął. Mówię prawdę. Nie okłamałbym Cię. Jesteś dla mnie ważny. Odbierz.

Połączenie nieodebrane.

Odbierz bo coś sobie zrobię!

Odebrano.

Karma Akabane rozłączył się.

Nagisa Shiota do Karma Akabane;
Bardzo kurwa śmieszne!

Karma Akabane do Nagisa Shiota;
Wiem.

Nagisa Shiota do Karma Akabane;
Gdzie jesteś?

Karma Akabane do Nagisa Shiota;
Próbuje znaleźć kogoś, komu mogę wyrwać flaki i otworzyć czaszkę.

Nagisa Shiota do Karma Akabane;
Park za 10 minut. Masz przyjść. Błagam.

Deszcz padał coraz obficiej. Byłem zmoknięty, ale skoczyłem do domu tylko po to, by odłożyć torbę z bluzą, której nie miał mi kupować. Kretyn.

Drzewa poruszały się z wiatrem. Ich gałęzie trzeszczały. Wicher rozwiewał mi moje mokre kiteczki. Kilka kosmyków niesfornie uciekło spod gumki i wchodziło mi do oczu.

Był jedyną osobą w parku, nie licząc mnie. Spod czarnego kaptura bluzy wychodziły czerwone włosy. Nie ogarniał ich. Nagle cały entuzjazm ze mnie wyparował. Kolana mi zmiękły, kiedy na mnie spojrzał.

W uszach miał słuchawki. Niepewnie podszedłem, bojąc się jego wzroku. Nie tak miał na mnie patrzeć.

- Karma - zacząłem, ale on mnie olał. Ominął mnie na tyle blisko, bym usłyszał szalejacą w jego sluchawkach muzykę.

Jęknąłem z bezsilności i podążyłem za nim. To nie tak miało być!

Patrzył na rozbudzoną kroplami ulewy taflę jeziora. Stłumiłem kichnięcie. Wkurzony wyrwałem mu słuchawki z uszu.

- Nie olewaj mnie! - warknąłem - O co ci chodzi, co?

Zmierzył mnie wzrokiem, aż poczułem dreszcze. Właśnie uchylił usta, by coś powiedzieć, ale przerwał mu kpiący krzyk.

- O, zobaczcie, to nieudacznicy!

Odwróciliśmy się w tym samym czasie, stojąc ramię w ramię. Może zrobiłoby to jakieś wrażenie, gdybyśmy nie byli cali mokrzy.

Assassination Classroom - Klasa zabójcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz