Przepraszam za nieobecność. Szpital, zagrożenie życia i tak dalej, dopiero teraz zdołałam to napisać. Pod spodem rozdziału jest dla was niespodziankowy konkurs. Ale ochłońcie i przeczytajcie w spokoju:
I przepraszam, za ewentualną złą jakość rozdziału. Dawno nie pisałam i często robię błędy, szczególnie przez wenflon który mam na żyłach w okolicach nadgarstka, a nie na zgięciu łokcia czy na dłoni. Okej, już:
*Asano pov.*
- Ren.
Migdałowe oczy. Brązowe włosy. Wygolony bok.
- Powinieneś więcej jeść, Asano...-kun. - ledwo przełknął słowa. Staliśmy naprzeciw siebie, wpatrując się w nasze twarze. Przesunąłem się mimochodem w bok, zasłaniając talerz z jedzeniem. Dlaczego to zrobiłem?
- Ja... - próbowałem wydusić z siebie krzyk. Język palił, jakbym najadł się ostrego sosu. Usta jednak nie produkowały śliny. Czułem się dziwnie. Po raz pierwszy od pobytu tu, czułem się dziwnie.
- Asano-kun, chciałem przeprosić. - Sakakibara zmarszczył brwi. Jego oczy stały się wodniste - nie, nie zaszkliły się, czułem to w ich wnętrzu. W jego wnętrzu. Był jak woda. Próbująca się uspokoić bo przepłynięciu przez wodospad. - Twój tata... Nie byłem dobrym przyjacielem. Właściwie to nie byłem nawet przyjacielem. Nie myślałem, że się przyjaźnimy, my po prostu, po prostu - zająknął się, co były nie do pomyślenia przy tak dobrym i szanowanym uczniu.
- Byliśmy elitą. Musieliśmy nią być. - dokończyłem. Moja twarz przybrała widok posągu. Żadnych uczuć, żadnych łez. - Dyrektor, ten przeklęty wąż kazał. Musieliśmy, Ren. Tylko, że ja już nie chcę musieć.
Milczał chwilę. Jego twarz przybrała wyraz zdziwienia. Jego usta wydały stęknięcie.
- Um... - wbił wzrok w podłogę - Wąż... Asano-kun, czy...?
Ściskał w dłoniach paczkę. Dziwne, że nie wzięli jej na przeszukanie... Przecież mógłby dostarczyć mi żyletki albo pi-
żyletki
żyletki
ży le tki
- Czy... Czy na pewno jesteś tutaj?
Kubeł zimnej wody na twarz.
"Tutaj" to znaczy gdzie? W szpitalu? Pokoju? A gdzie indziej miałbym być, kiedy stoję dokładnie przed nim? Przecież...
Tutaj. Tutaj.
- Nie. jestem. chory. psychicznie. - wywarczałem. Wściekłość. Jak mógł o tym pomyśleć? Jak mógł?
- Nie ważne, Asano, przepraszam - westchnął i nadal wbijając wzrok w podłogę, minął mnie. Usłyszałem jak stawia gdzieś paczkę i skrzypienie łóżka. Dlaczego na nie usiadł?
- Ren, możesz...
- Nie wyjdę. - przerwał mi. - Nie, póki sobie czegoś nie wyjaśnimy. Chcesz zacząć? - jego głos był przesiąknięty sarkazmem, jakby nie wierzył, że jestem zdolny do wyjaśnień.
- Ok.
Odwróciłem się do niego. Jego oczy przewiercały mnie na wylot. Usta miał lekko uchylone. Nie wierzył, że to zrobię.
Nienawidzę Cię, nienawidzę, nie na wi dzę, widzę, aghhh.
Zacisnąłem dłonie w pięści. Zamknąłem oczy. Otworzyłem usta i...
Przerwał mi alarm.
*Karma pov.*
- Jesteś pewny, że mamy go odwiedzić dokładnie teraz? - prychnęła niebieska pchła. Oboje nadal byliśmy rozjuszeni po naszej kłótni, ale chciałem załatwić to teraz, raz na zawsze.
CZYTASZ
Assassination Classroom - Klasa zabójców
FanfictionAssassination Classroom: > główny ship: Karmagisa > ship poboczny: Kayano x Nagisa (Aczkolwiek nie lubię Trawnika i randkowanie z Nagisą jej nie wyjdzie), > brak wymyślonych postaci, > pov. (Perspektywa) Nagisy, bądź w późniejszych rozdz...