Rozdział 14 Krzyki, żarty i śmiech

719 47 4
                                    

Byłam przerażona. Co, do cholery, się działo? Najpierw usłyszałam krzyk Dallas, a potem całej reszty. Wołałam ich ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. Chaz i Caleb zostali przy mnie. Nie mam pojęcia kiedy ani jak zniknęli pozostali.

- Dallas? – krzyknęłam przerażona.

- Hunter? – krzyknął Caleb, który był tak samo wystraszony.

- Mamo – Chaz pisnął, przez co mogłam się domyślić, że płakał mimo, że nic nie widziałam.

Modliłam się by to wszystko się skończyło, byśmy mogli się już z tego śmiać. Mogłabym już teraz się śmiać z tego jakimi tchórzami są Chaz i Caleb ale byłam równie przerażona.

Nagle znów włączyły się światła dzięki czemu odetchnęliśmy. Powoli wstałam z kanapy, a Caleb i Chaz wstali i chwycili mnie za ramiona. Szliśmy by znaleźć innych ale nie udało nam się to. Po prostu zniknęli i nie mieliśmy pojęcia gdzie. Moje przerażenie z każdą chwilą rosło a teorie Chaza, że porwały ich duchy ani trochę nie pomagały. Caleb po chwili dołączył do niego mówiąc, że pewnie nie żyją i że my jesteśmy następni.

Dlaczego ten duch musiał mnie zostawić z najgłupszymi chłopakami? Dlaczego nie mógł mnie zostawić z Kennym i Justinem na przykład? Kenny jest silny, a Justin...no cóż. Nie będę się tłumaczyć, potrzebowałam go.

Szliśmy do kuchni by ją sprawdzić gdy światła znów się wyłączyły, na co chłopacy pisnęli jak kilkuletnie dziewczynki i podskoczyli pod sufit. Usłyszałam jak ktoś wije się z bólu i upada na podłogę.

- Co się stało? – zapytałam w strachu, który z każdą sekundą narastał.

- Przewróciłem się ale nic mi nie jest. Jedynie mojemu tyłkowi – usłyszałam jak Chaz mruczy zza moich pleców.

- Gdzie jesteś? – usłyszałam pytanie Caleba.

- Na podłodze – odpowiedział mu zawstydzony Chaz.

Ukucnęłam by go znaleźć. Machałam dłońmi jak jakaś wariatka, aż w końcu w coś uderzyłam.

- Ał.

Chyba znalazłam Chaza. Światła znów wróciły. Zagryzłam wargę by powstrzymać się od śmiechu. Na podłodze leżał Chaz z całym czerwonym policzkiem od uderzenia mojej dłoni. Hehehe, ups.

Jęknęłam zirytowana, gdy światła zgasły. Co jest z tym prądem dziś? Cichy jęk uciekł z moich ust gdy poczułam jakiś płyn spadający na moją głowę. W tej samej chwili włączyli światła więc zorientowałam się, że jestem cała pokryta czerwoną substancją. Spojrzałam na Caleba i Chaza, którzy też byli tym pokryci. Obydwoje byli tak zdegustowani jak ja.

- Krew? – Caleb pisnął.

- Chaz, co Ty robisz? – zapytałam gdy zobaczyłam jak zlizuje to coś z palca.

- Krew smakuje jak... ketchup – zapytał, liżąc kolejny palec.

- Ketchup? – zapytałam, zlizując trochę ze swojego palca.

- Czemu, do cholery, wiadro wisi na suficie? – na słowa Caleba podniosłam głowę by znaleźć ketchup wypływający powoli z wiadra. I domyśliłam się...

- Zabiję ich – powiedziałam wkurzona.

- Co? – zapytał zdezorientowany Chaz.

- Nie widzisz? To jest żart Huntera, a reszta mu pomaga – powiedziałam unosząc na nich brwi. Patrzyłam raz na jednego raz na drugiego by upewnić się, że zrozumieli.

- Oczywiście. Co teraz zrobimy? – zapytał Caleb patrząc na nas.

- Odegramy im się – zaśmiałam się.

Burning PLWo Geschichten leben. Entdecke jetzt