Rozdział 16 '- Te usta są po to, by je całować'

955 56 11
                                    


Weszłam do garażu i chwyciłam klucz wiszący na wieszaku na ścianie. Odwróciłam się, by spojrzeć na Justina, który miał wymalowane zdezorientowanie na twarzy. Patrzyłam na niego z uśmiechem, obracając klucze wokół palca.

Nacisnęłam przycisk odblokowujący czarny wóz. Zajęłam miejsce kierowcy, a Justin pasażera. Zapaliłam silnik, by wycofać i wyjechać z garażu. Chwilę później sunęłam wzdłuż ulicy. Wiedziałam, gdzie znajduje się centrum handlowe. Byłam tyle razy w Chicago, by znać położenie takich miejsc.

Całą podróż spędziliśmy w ciszy i to nie było dziwne, a komfortowe. Po prostu zatopiliśmy się w ciszy. Gdy wreszcie dotarliśmy na miejsce, zaparkowałam samochód na jednym z wolnych miejsc. Zgasiłam silnik, po czym wyskoczyłam z auta. Justin zrobił to samo i zamknęłam pojazd, kierując się w stronę centrum.

Szliśmy obok siebie, zachowując pewną odległość między sobą. I uwierz mi, nie mam tutaj na myśli tylko i wyłącznie dystans psychiczny. To tak, jakbyśmy byli blisko, a jednak daleko – jeśli to miałoby jakikolwiek sens. Paparazzi pojawili się znikąd, robiąc nam zdjęcia, jednocześnie zarzucając nas pytaniami.

Justin szybko chwycił moją dłoń i zaczął biec przez centrum tak szybko, na ile pozwalała mu jego siła. Gapiłam się pod nogi, próbując ukryć uśmiech malujący się na mojej twarzy. Czułam ten specyficzny prąd przepływający przez całe ciało, kiedy tak ściskał mocno moją dłoń. Paparazzi biegli za nami, a ja miałam wielką ochotę im za to podziękować. W końcu Justin nadal trzymał moją dłoń.

Wiem, że powinnam była wyrwać dłoń za każdym razem, kiedy ściskał mi rękę, ale bardzo za tym tęskniłam. Chłopak nie przestawał biec, wymijając każdego, kto wchodził nam w drogę. Starałam się nie potknąć czy przewrócić. Dzięki Bogu nie miałam na sobie sukienki, spódniczki czy szpilek. Cieszyłam się z wyboru ubrań na dzisiaj, kiedy Justin niespodziewanie wbiegł do sklepu, ciągnąc mnie za sobą.

- Nie mogę w to uwierzyć – wydusiłam, otwierając oczy.

- Tak, to było nieźle pokręcone – odparł, próbując złapać oddech.

- Miałam na myśli to, jak piękna jest ta sukienka – mruknęłam z podziwem, wyciągając ją.

Spojrzałam na Justina, który z rozbawieniem kiwał głową, chichocząc. Wzruszyłam ramionami. Uśmiechnęłam się lekko, zanim znów zaczęłam przeglądać zawartość wieszaków. Skierowałam się do przymierzalni z rękami pełnymi sukienek. Przez następną godzinę przymierzałam różne modele, co chwila wychodząc, z chęcią pokazania się Justinowi. Siedział na skórzanym krześle przed przymierzalnią.

Wyglądał na totalnie znudzonego, ale jak na mnie przystało – osobę niezwykle miłą – przymierzałam każdą rzecz tylko po to, by go wkurwić. Sądziłam, że może przez to zacznie znów się na mnie denerwować. I tak bardzo, jak denerwująca strona Justina doprowadzała mnie do szału, tak teraz, zaczęło mi tego brakować.

Zapas ciuchów do przymierzenia skończył się. To znaczy, nawet jeśli były przesłodkie i chciałam kupić je wszystkie, to myślę, że gdybym to zrobiła, moja szafa po prostu by eksplodowała. A i tak już ledwo mieści się w niej to, co już mam, mimo, że jest wielka. Cóż, po garderobie Justina można chodzić, jednak i tak uważam, że moja też jest niczego sobie. Może po prostu powinnam przenieść kilka rzeczy do garderoby w pokoju gościnnym, który jest zaraz obok mojego.

Wszystko, co wzięłam, to trzy sukienki, dwie spódniczki, parę spodni, jedne naprawdę słodkie szpilki i kostium w kolorach błękitnego moro. I może powinnam, albo i nie, wziąć dwie pary krótkich spodenek, które mnie zainteresowały w drodze do kasy. Ale jednak ich nie wzięłam.

Burning PLWhere stories live. Discover now